LANCKORONA – DETALICZNIE I POETYCKO
Jaki macie sposób na listopadowe szarugi?
Postanowiłem przywołać trochę kolorów lata oraz radości, dzięki której mam wpływ na osobistą cząstkę własnego świata. Jest takie miejsce, które wybitnie mi odpowiada i tak sobie myślę, że przecież znakomicie nadaje się ono na letnie warsztaty fotograficzne. Dlaczego więc nie? Czas końca roku postaram się więc wykorzystać, by uchylać rąbka tajemnicy o planach na rok przyszły. Dziś o Lanckoronie. Odrobinę nawet z premedytacją, bo w nazwie tej miejscowości i słowo najczęściej wymieniane i odmieniane w ostatnich miesiącach na całym globie. Skojarzenia raczej z nim nieciekawe, ale może to dobry czas by je trochę mocniej oswoić. Miejsce ku temu wyjątkowe.
Ni to miasto, ni to wieś. Tak po prawdzie, to wioska już od lat przedwojennych, ale kiedy spoglądnąć na pochyły Rynek, na zabudowę – to miasteczko jawi się, że aż miło 😉 W końcu tym ,,królewskim” zaczęło być nazywane już za czasów króla Kazimierza III Wielkiego, który w te tereny uwielbiał zapuszczać się na polowania, a że miał blisko, bo z nieodległego Wawelu raptem trzydzieści kilka kilometrów, to można powiedzieć, że budując w tym miejscu zamek, postawił sobie po prostu chatkę letniskową, do której mógł często zaglądać, by ją doglądać, oraz wypoczywać. Powiedzmy, że przyjeżdżał na znakomitą szarlotkę 🙂 którą i dziś można się smakowicie raczyć w niejednej przytulnej kawiarence. Przywołany król podobno zastał Polskę drewnianą a pozostawił po latach panowania murowaną, lecz spoglądając na wiele domków, które są swoistym znakiem firmowym Lanckorony, można stwierdzić, że chyba po znajomości przymknął oko i pozwolił na trwanie w ,,drewnianym” stanie aż do czasów dzisiejszych.
Przechadzając się po nierównych uliczkach w dalszym ciągu co kilka kroków dotykamy ciepłego, przytulnego drewna, nierzadko naznaczonego na ścianach jeszcze zakolorowionym gaszonym wapnem. Każdy z tych domków na swój indywidualny sposób broni się raz lepiej, raz gorzej przed upływem nieuchronnie umykającego czasu.
Nie dziwota, że od lat miejsce to upodobali sobie Artyści, co rusz poświęcając mu swoje zdolności i opiewając to w wierszu czy piosence. Nie wspominając o malarzach czy fotografach, bo fikuśnych zaułków, romantycznych miejscówek, klimatycznych ścieżek tu bez liku.
Słyszeliście, że słynny Leonardo da Vinci powiedział kiedyś, że teraźniejszości w ogóle nie ma. Istnieje tylko przeszłość i przyszłość. Gdzieś pośrodku pomiędzy tym, co było i tym co będzie, co nastąpi, stoimy my. Ale wokół nas i w nas samych wszystko płynie, zmienia się, przeinacza. Ta zmienność to przecież niemal fundament wszechrzeczy. Nie uwierzycie, ale kiedy zaglądam do Lanckorony to mam poczucie jakby na każdym dosłownie kroku przeszłość podawała rękę właśnie przyszłości. My sami jesteśmy jakby jedynie świadkami tych zdarzeń.
Spacerując dlatego w niebywałej ciszy (a wbrew pozorom o taki stan w Lanckoronie nie trudno) wszystko dokoła pozwala młodym przybliżać ginące piękno, podziwiać kunszt dawnych rzemieślników, natomiast w tych samych miejscach ludzie starsi ze wzruszeniem odnajdują echa swej młodości.
Nieodżałowany Zbigniew Herbert pisał, że „przeszłość to nie jest muzeum zarosłe pleśnią, to ludzie z pasjami i biedami, że przeszłość trzeba ożywiać, ożywiać cienie…” Wystarczy szerzej otworzyć oczy by to wszystko dostrzec wyraźnie. Lanckorona jest dla mnie w tym względzie istnym fenomenem, że można, że chce się, że warto… choćby dla siebie. By się spełniać wewnętrznie, by zawalczyć o siebie każdego nowego dnia, nie odpuszczać, próbować, powstawać z upadków, podnosić się po niepowodzeniach.
Stąd nieprzemijający koloryt, serdeczność, uśmiech, czas na pogawędkę. Już choćby dla tych objawów przyjaznych uczuć warto wyruszyć do Lanckorony.
Mój ulubiony od lat młodości pieśniarz, bard, poeta Pan Leszek Długosz w ,,Apostrofie Lanckorońskiej” napisał: ,,Mieścina błogim snem znużona… miasteczko ze snu przydarzone”. Niesłychane, by w kilku krótkich słowach zawrzeć tak wiele. Ale by to wszystko przeżyć, trzeba tu zaglądnąć, a najlepiej przysiąść na godzin kilka by doświadczyć tego całym sobą.
Poprzez lata narosły już legendy, że Lanckorona wyrobami ceramicznymi stoi, że to miastko aniołów i kotów, że każdy powinien przespacerować się Aleją Zakochanych lub Aleją Cichych Szeptów… i to wszystko nie tylko legendy, tego można doświadczyć prawdziwie, dotknąć.
A miał nie rdzewieć 🙂
Lanckorona przez lata została uwieczniona na każdy możliwy chyba już sposób. W swoich dłoniach trzymałem niesłychanie wyjątkowy album Pana Bogdana Frymorgena, z czarno białymi impresjami. To szczególne spojrzenie na to miejsce. W Galerii Lanckorońskiej Pana Kazimierza Wiśniaka można zapoznać się z kolekcją rysunków i ilustracji zainspirowanych duchem Lanckorony. Można powrócić do niezapomnianego głosu sprzed lat Pana Marka Grechuty, który śpiewał: ,,Lanckorona, Lanckorona, rozłożona gdzie osłona, od spiekoty i od deszczu, od tupotu szybkich spraw”. To miejsce potrafi zainspirować chyba każdego… ale nic nie równa się z osobistym przyjazdem do tej cichej, przytulnej małopolskiej wioski. By odkrywać po swojemu, by zaglądać, przystawać, poznawać. Może nawet podobnie do Nas 🙂 By radować się chwilą. Smakować. Delektować się. Uwiecznić jakiś detal, który nawet po latach pozwoli powrócić wspomnieniem, przywołać uśmiech, może by zastanowić się gdzie to było? O czym mogliśmy rozmawiać, dlaczego to Nas zatrzymało… ? Jacy wówczas byliśmy, co dla nas było istotne, jakie mieliśmy marzenia?
Dla mnie Lanckorona to ciepło i kolor. To niezwykły, serdeczny zawsze czas. Może dołączone zdjęcia choć skromnie ukażą niezaprzeczalną niepowtarzalność tego miejsca. Oczywiście odbiór każdej osoby jest inny. Każdy poszukuje dla siebie czegoś szczególnego, wyjątkowego… ja właśnie tu to znajduję.
,, Lubię wracać tam, gdzie byłem już,
Na uliczki te, znajome tak,
Do znajomych drzwi
Pukać, myśląc czy…
Lubię wracać w strony, które znam,
Po wspomnienia zostawione tam…”
Niezapomniany głos Zbigniewa Wodeckiego pozwala mnie utwierdzać w tym, że i ja lubię… tym bardziej, kiedy zostawione wspomnienia są tak wciąż wyraźne.
Terminy warsztatów nie są jeszcze dokładnie doprecyzowane (czas na razie zbyt odległy i niepewny) ale już dziś Zapraszamy do Lanckorony w lecie 🙂 Będziemy tam na pewno 🙂
Beata
17 listopada 2020 20:53Ja też tam byłam i gorącą czekoladę piłam… Belgijska była i smakowała wyśmienicie.
Piękne miejsce i piękne wspomnienia. Czekam, aż będę mogła tworzyć nowe.
admin
17 listopada 2020 21:19Do lata już blisko, coraz bliżej 🙂 Najwyższa pora by zacząć zapełniać terminarz na kolejny rok 🙂
Pozdrawiamy Serdecznie 🙂
M.
18 listopada 2020 08:32Dzień dobry 😃,
Przyjaciele faktycznie jakby czas się zatrzymał i jest to miejsce niezwykłe mające swój niepowtarzalny klimat i urok. Uwielbiam taki styl drewnianej architektury.
Trzymajcie się ciepło i pozdrawiam oraz moc zdrowia 😃
admin
18 listopada 2020 15:21Witaj Michale,
Oczywiście podobnych wielkościowo miasteczek lub wiosek jest w naszym Kraju bez liku, ale uroda Lanckorony jest niepowtarzalna. To zasługa nie tylko warunków zewnętrznych typu ukształtowanie terenu, ale może przede wszystkim mieszkańców. To oni tworzą klimat, koloryt tego miejsca. Ta perełka na pewno zasługuje na nieustanne nagłaśnianie, promowanie, choćby w tak skromny sposób jak czynimy to niniejszym postem.
Pozdrawiamy Serdecznie 😊