Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

PRZYJAŹNIE

Od jakiegoś czasu na stronach internetowych coraz bardziej popularne stały się podawane informacje o czasie potrzebnym do przeczytania danego artykułu. Mam nieodparte wrażenie, że nawet nie istotne jest jaka zawartość jest zgromadzona pod danym tytułem, liczy się często jedynie kolejne kliknięcie, odnotowany ślad, koniec kropka. Nie sposób wszystko zmierzyć, zważyć, określić. Dla każdego z czytających lub oglądających, wartości tam zawarte posiadają inny wymiar. Nie potrafię określić czy dane takie ułatwiają, pomagają czy wręcz zniechęcają. Po prostu kolejny trend, zjawisko, paradoks wyboru.

Choć pochylam się też niejednokrotnie nad taką czy podobną osobliwością. Czy osoby przeliczające wszystko na sekundy lub minuty, potrafią w innych realiach poświęcić tego czasu dużo więcej. Czy z rozmysłem poszukują dla siebie płaszczyzny zapewniającej konkretny przedział czasowy, bez względu na atrakcyjność, znaczenie, ważność…

Zapraszam dziś do lasu Już sam ten termin powodować powinien, by nie spoglądać nerwowo na wskazówki zegarka (lub inne wyświetlacze ) Bowiem las to miejsce szczególne. Coraz mocniej lubię w nim przebywać, spacerować, fotografować, poszukiwać, prawdziwie oddychać.

Ponad 50 lat temu pewien działacz na rzecz ochrony środowiska Baba Dioum z Senegalu wypowiedział ważne słowa:

,,Będziemy chronić tylko to co kochamy, Będziemy kochać tylko to co rozumiemy, Będziemy rozumieć tylko to, co poznamy”

Zapraszam więc do wspólnego poznawania lasu. Miejsce do którego Was dziś zabieram najpiękniej prezentuje się jesienią, kiedy kolory w promieniach słońca wykorzystują całą paletę ciepłych barw. Ale i dziś urok, cisza i niesłychana tajemnica potrafi zawładnąć nawet tymi, którzy posiadają ciut mniej romantyzmu. Bo niewiele miejsc posiada tak specyficzny ład od pokoleń jak las właśnie. Kto wie, może jesienią wybierzemy się w to lub podobne miejsca w szerszym gronie by wspólnie odkrywać co chce przekazać nam las…

Ci którzy mnie znają lepiej lub dłużej wiedzą jak często odwołuję się do mądrości ukrytych na kartach książek. W zasadzie zakładki: ,,Blog Nasz internetowy Pamiętnik” oraz ,,Czytelnia z Naszej Biblioteczki” przenikają się, uzupełniają, dopełniają. Nierzadko by można połączyć je w jedną, spójną całość. Nie inaczej będzie i dziś. Ilustrując obrazem uchwyconym na leśnych ścieżkach zapraszam polecając serdecznie znakomitą lekturę Petera Wohllebena pt. ,,Sekretne życie drzew”. By prawdziwie zacząć odkrywać magię lasu warto poświęcić sporo swojego czasu na powolne zapoznawanie się z tajemną mową drzew. Bo przecież las mówi od wieków, jedynie człowiek jakby coraz mocniej oddala się od niego… nie słuchając, nie rozumiejąc, odwracając się.

Zapraszam do bukowego lasu. Uwielbiam przystawać obok rozłożystych, poskręcanych nierzadko korzeni, które przywołują na myśl stopy prehistorycznych gadów. Dostojne to niesłychanie drzewa.

Peter Wohlleben w Przedmowie zwraca się do nas takimi słowami: ,,Zapraszam Was, byście wraz ze mną dzielili szczęście, które mogą nam dać drzewa. A kto wie, może podczas następnego spaceru po lesie sami odkryjecie małe i wielkie cuda”

Przyjaźnie

,,Dawno temu w jednym ze starych rezerwatów lasu bukowego w moim rewirze zobaczyłem osobliwe omszałe kamienie. Już wcześniej wielokrotnie przechodziłem obok, nie zwracając na nie uwagi, jednak pewnego dnia zatrzymałem się i pochyliłem w ich stronę. Kształt miały przedziwny, lekko pofałdowany, z wgłębieniami, a gdy uniosłem mech, zobaczyłem pod spodem korę drzewa. Nie był to więc kamień, tylko stare drewno. A ponieważ buczyna na wilgotnej ziemi butwieje w ciągu paru lat, byłem zaskoczony, jaka jest twarda. Przede wszystkim jednak nie mogłem jej podnieść, najwyraźniej była mocno związana z ziemią. Scyzorykiem ostrożnie zeskrobałem trochę kory i natknąłem się na zieloną warstwę. Zieleń? Ten barwnik istnieje tylko pod postacią chlorofilu, który występuje w liściach i jest gromadzony jako rezerwa w pniach żywych drzew. Jedyne wyjaśnienie było takie, że ten kawał drewna wcale nie jest martwy! Pozostałe „kamienie” szybko dopełniły logicznego obrazu, ponieważ tworzyły krąg o średnicy półtora metra. Chodziło o sękate pozostałości ogromnego, prastarego pniaka. Zachowały się już tylko szczątki jego dawnej krawędzi, a całe wnętrze dawno zamieniło się w próchnicę – widoma poszlaka świadcząca o tym, że pień musiał zostać zwalony przed czterystu, pięciuset laty. Ale w jaki sposób jego żywe pozostałości mogły tak długo przetrwać? W końcu komórki zużywają pokarm w formie cukrów, muszą oddychać i przynajmniej troszeczkę rosną. Tyle że bez liści, a tym samym bez fotosyntezy, jest to niemożliwe. Żadna istota na naszej planecie nie wytrzyma kilkusetletniej głodówki i dotyczy to również szczątków drzew. A przynajmniej pniaków, które są zdane same na siebie. Jednak w przypadku tego okazu sprawy najwyraźniej miały się inaczej. Uzyskał wsparcie od sąsiednich drzew – poprzez korzenie.

Niekiedy istnieje tylko luźne połączenie poprzez grzybnię, która otula wierzchołki korzeni i pomaga im w wymianie składników pokarmowych, czasem jednak pojawiają się także bezpośrednie zrosty. Nie mogłem sprawdzić, jak rzecz się miała w tym wypadku, bo nie chciałem zaszkodzić staremu pniakowi kopaniem. Jedno wszakże było bezsporne – otaczające go buki pompowały weń roztwór cukrów, by zachować go przy życiu. To, że drzewa łączą się ze sobą korzeniami, można czasami zaobserwować na przydrożnych skarpach. Deszcze wymywają ziemię i odsłaniają podziemną sieć. W Górach Harcu naukowcy ustalili, że w istocie mamy do czynienia z zawikłanym systemem, który łączy większość osobników jednego gatunku w drzewostanie. Wymiana składników pokarmowych – sąsiedzka pomoc w razie potrzeby – jest widocznie regułą, co prowadzi do stwierdzenia, że lasy stanowią super organizmy, czyli są podobnymi tworami jak na przykład mrowiska. Naturalnie, można by także zadać pytanie, czy przypadkiem korzenie drzew nie rozrastają się w ziemi bezmyślnie we wszystkie strony i gdy natrafią na krewniaka z tego samego gatunku, po prostu łączą się z nim, a potem z musu wymieniają składniki pokarmowe, budują rzekomą wspólnotę, nie doświadczając wszakże niczego poza przypadkowymi aktami brania i dawania. Piękna wizja czynnej pomocy zostałaby zastąpiona zasadą przypadku, mimo że już samo istnienie takich mechanizmów oznaczałoby korzyści dla ekosystemu lasu.

Tyle że natura tak prosto nie działa, jak stwierdza Massimo Maffei z Uniwersytetu Turyńskiego  – rośliny, a wobec tego również i drzewa, świetnie potrafią odróżniać własne korzenie od korzeni obcego gatunku, a nawet od korzeni swych gatunkowych krewniaków. Dlaczego jednak drzewa są do tego stopnia istotami społecznymi, dlaczego dzielą się pokarmem z krewniakami z tego samego gatunku, a przez to tuczą konkurencję? Powody są identyczne z tymi, którymi kierują się ludzkie społeczności – razem łatwiej sobie radzić. Drzewo nie jest lasem, samo nie wytworzy lokalnego, zrównoważonego klimatu, jest bez reszty wydane na pastwę wiatru i pogody. Natomiast wiele drzew tworzy wspólnie ekosystem, który łagodzi skutki skrajnych upałów i mrozów, gromadzi dużą ilość wody i produkuje bardzo wilgotne powietrze. W takim środowisku drzewa mogą rosnąć bezpiecznie i dożywać matuzalemowego wieku. By to osiągnąć, społeczność musi za wszelką cenę trzymać się razem. Gdyby wszystkie okazy troszczyły się tylko o siebie, wówczas niejeden nie doczekałby starości. Skutkiem bezustannych zgonów byłoby mnóstwo dużych dziur w sklepieniu drzewostanu, przez co burze łatwiej dostawałyby się do środka i obalały kolejne drzewa. Letni upał przenikałby aż do leśnej gleby i wysuszał ją. Wszyscy by cierpieli. A zatem każde drzewo jest cenne dla społeczności i zasługuje na jak najdłuższe utrzymywanie przy życiu. Z tego powodu nawet chore okazy zyskują wsparcie i zaopatrzenie w składniki pokarmowe, póki nie wyzdrowieją. Następnym razem sytuacja może się przecież odwrócić i pomocy będzie potrzebować drzewo dziś świadczące wsparcie.

Grube, srebrzystoszare buki, które tak właśnie postępują, przypominają mi stado słoni. Ono także troszczy się o swych członków, pomaga chorym i słabym odzyskać siły i nawet martwych krewniaków porzuca z najwyższą niechęcią. Każde drzewo jest częścią tej społeczności, niemniej istnieje pewna hierarchia. Na przykład większość pniaków ulega zmurszeniu i po kilku dekadach (jak na drzewa to bardzo szybko) przepada w leśnej próchnicy. Tylko nieliczne okazy są przez stulecia utrzymywane przy życiu, tak jak opisany wyżej „omszały kamień”. Skąd się bierze ta różnica? Czyżby u drzew również istniało społeczeństwo dwuklasowe? Wygląda na to, że tak, jednak określenie „klasa” nie jest zbyt dokładne. Chodzi tu raczej o stopień przywiązania czy może nawet sympatii, która decyduje o gotowości do pomocy kolegom. Sami możecie to sprawdzić, spoglądając w górę, w korony drzew. Gałęzie przeciętnego drzewa rozrastają się dopóty, dopóki nie natrafią na czubki gałęzi równie wysokiego sąsiada. Dalej pójść nie można, ponieważ przestrzeń powietrzna, czy może raczej przestrzeń świetlna, jest już zajęta. A mimo to drzewa intensywnie wzmacniają najdalej wysunięte gałęzie, tak że powstaje wrażenie, iż tam w górze toczy się regularna walka. Jednakże para prawdziwych przyjaciół pamięta o tym, by nie wytwarzać zbyt grubych konarów od strony drugiego drzewa. Żadne z nich nie chce niczego odbierać towarzyszowi i dlatego wykształca potężne części koron tylko na zewnątrz, czyli w stronę „tych, którzy nie są przyjaciółmi”. Takie pary są tak mocno splecione korzeniami, że niekiedy nawet razem umierają. Przyjaźnie, które nakazują zaopatrywać w pokarm pniaki, można z reguły zaobserwować tylko w lasach naturalnych. Być może czynią tak wszystkie gatunki – widywałem długowieczne pniaki po ściętych drzewach, i to nie tylko po bukach, lecz także po dębach, sosnach, świerkach i daglezjach . Sadzone lasy gospodarcze, do których przeważnie należą lasy iglaste Europy Środkowej, najwyraźniej zachowują się raczej jak dzieci ulicy. Wygląda na to, że z trudem łączą się w sieci, ponieważ sadzenie trwale uszkadza ich korzenie. Drzewa z takich lasów są z reguły samotnikami, przez co mają szczególnie ciężkie życie. Zresztą i tak większość nie będzie miała szans się zestarzeć, bo ich pnie w zależności od gatunku uważane są za dojrzałe do ścięcia w wieku mniej więcej stu lat”.

,,Człowiek, który potrafi rozmawiać z drzewem, nie potrzebuje psychiatry. Niestety, sporo ludzi uważa inaczej” Phil Bosmans

komentarze 2

  • Beata

    Odpowiedz 14 sierpnia 2019 20:17

    Jak zwykle twoje OPOWIEŚCi WCIĄGAJĄ jak odkurzacz – do innej, magicznej przestrzeni, gdzie czas biegnie jakoś Wolniej i Spokojniej. Posty jak przystań , do ktorej warto ZAWINĄĆ na chwilę, żeby ODPOCZĄĆ w WĘDRÓWCE po OCEANIE swojego Życia. DziĘki za czas i dzielenie Się tym, co Ci w duszy gra kiedy zatrzymujesz w kadrze obraz, chwilĘ, emocJĘ… światło.

Dodaj komentarz