LIST
Piszecie jeszcze listy? A może posiadacie gdzieś głęboko schowane, w szarych lub pożółkłych ze starości kopertach, szeleszczące, adresowane znaną dłonią, znajomym charakterem pisma…?
W dobie e-maili, smsów, różnorakich komunikatorów, tempa życia, chaosu, słowo pisane jakże często traci na ważności, przemija, przepada, wypierane zostaje przez ,,obrazek” na wyświetlaczu…
W nie tak bardzo odległych czasach, pisanie listów było swego rodzaju sztuką. Czy ktoś w ogóle pamięta, że w szkołach na lekcjach z języka polskiego uczono zasad, wedle których powinien list być zredagowany? Koniecznie starannie i odręcznie. Poprzedzone to odpowiednim doborem papeterii i kolorem atramentu. Z nieodzownym liniuszkiem, jeśli ktoś miewał trudności z zachowaniem rytmu, równowagi, ładu w przestrzeni, na bezkresie czystej, białej kartki papieru… Bibuła pochłaniająca nadmiar atramentu, zapach kopert, dobór znaczka… długa kolejka do okienka pocztowego…
Ta garść wspomnień w związku z pewnym opowiadaniem, które wpadło w moje dłonie w ostatnim czasie. Ale też wczytywanie się od czasu do czasu w ludzkie treści, przywoływanie sztuki kaligrafii. Tęsknota za klasą, elegancją, dobrym smakiem, gustem, estetyką, zmysłem piękna, szacunkiem, wiarą…
Przedświątecznie, by zatrzymać się w biegu… w słowie Iwana Iljina sprzed blisko już stu lat… ,,List na Boże Narodzenie”.
,,Było to kilka lat temu. Wszyscy zbierali się, by świętować Narodzenie Chrystusa, przygotowywali choinkę i prezenty. A ja byłem sam w obcym kraju, ani rodziny, ani przyjaciela; i zdawało mi się, że jestem opuszczony i zapomniany przez wszystkich ludzi. Wokół była pustka i brak było miłości; dalekie miasto, obcy ludzie, twarde serca. I oto w smutku i nostalgii przypomniałem sobie o paczce starych listów, które udało mi się ocalić we wszystkich ciężkich doświadczeniach naszych czarnych dni. Wyjąłem ją z walizki i znalazłem ten list.
Był to list mojej nieżyjącej już matki, napisany przed dwudziestu siedmiu laty. Jakie to szczęście, że przypomniałem sobie o nim! Nie da się go streścić, trzeba go przytoczyć w całości.
,,Moje drogie dziecko, Nikoleńka. Skarżysz się mi na swoją samotność, ale gdybyś tylko wiedział, jak martwią mnie i bolą twoje słowa. Z jaką radością przyjechałabym do ciebie i przekonała cię, że nie jesteś samotny i nie możesz być samotnym. Ale wiesz, że nie mogę zostawić taty, on bardzo cierpi i moja opieka może być mu potrzebna w każdej chwili. A ty musisz przygotowywać się do egzaminów i skończyć uniwersytet. Ale niechże choć opowiem ci, dlaczego nigdy nie czuję samotności.
Widzisz, człowiek jest samotny wtedy, kiedy nikogo nie kocha. Dlatego, że miłość jest jak nić, przywiązująca nas do ukochanego człowieka. Przecież tak robimy bukiety. Ludzie – to kwiaty, a kwiaty w bukiecie nie mogą być samotne. I kiedy tylko kwiatek rozwinie się jak należy i zacznie pachnieć, ogrodnik weźmie go do bukietu.
Tak samo jest z nami, ludźmi. Kto kocha, tego serce rozkwita i wydaje aromat; daruje swoją miłość zupełnie tak, jak kwiatek swoją woń. Ale wtedy nie jest samotny, ponieważ jego serce należy do tego, kogo kocha: myśli o nim, troszczy się o niego, raduje się jego radością i cierpi jego cierpieniem. Nie ma nawet czasu, żeby poczuć się samotnym albo rozmyślać o tym, czy jest samotny, czy nie. W miłości człowiek zapomina o sobie; żyje z innymi, żyje w innych. A to jest szczęście.
Już widzę twoje pytające niebieskie oczy i słyszę twój cichy sprzeciw, że przecież to tylko połowa szczęścia, że całe szczęście jest nie tylko w tym, żeby kochać, ale żeby ciebie też kochano. Ale tu jest mała tajemnica, którą powiem ci na ucho; kto naprawdę kocha, ten nie pyta i nie żałuje. Nie można ciągle liczyć i pytać: a co mi przyniesie moja miłość? Czy czeka mnie wzajemność? A może ja kocham bardziej, a mnie kochają mniej? I czy warto oddawać się tej miłości?
Wszystko to jest niesłuszne i niepotrzebne; wszystko to oznacza, że miłości jeszcze nie ma (nie urodziła się) albo już nie ma (umarła). Takie ostrożne przymierzanie i rozważanie przerywa żywą strużkę miłości, wypływającą z serca i tamuje ją. Człowiek który mierzy i waży, nie kocha. Wtedy wokół niego powstaje pustka, nie przeniknięta i nie ogrzana promieniami jego serca, a inni ludzie od razu to czują. Czują, że wokół niego jest pusto, zimno i surowo, odwracają się od niego i nie oczekują od niego ciepła. To jeszcze bardziej go schładza, i oto siedzi on w całkowitej samotności, pominięty i nieszczęśliwy…
Nie, mój miły, trzeba, żeby miłość swobodnie płynęła z serca, i nie trzeba martwić się o wzajemność. Trzeba budzić ludzi swoją miłością, trzeba ich kochać i tym ich wzywać do miłości. Kochać – to nie jest połowa szczęścia, lecz całe szczęście. Tylko to przyznaj i zaczną się wokół ciebie cuda. Poddaj się potokowi swojego serca, wypuść swoją miłość na wolność, niech jej promienie świecą i grzeją na wszystkie strony. Wtedy szybko poczujesz, że płyną do ciebie w odpowiedzi strumienie miłości. Dlaczego? Dlatego, że twoja bezpośrednia, nie wyrachowana dobroć, twoja nieustanna i bezinteresowna miłość, będą niepostrzeżenie wywoływać u ludzi dobroć i miłość.
I wtedy poczujesz ten płynący ci naprzeciw potok nie jak ,,pełne szczęście”, którego żądałeś i domagałeś się, ale jak niezasłużoną ziemską szczęśliwość, w której twoje serce będzie rozkwitać i radować się.
Nikoleńko, moje dziecko. Pomyśl o tym i wspomnij moje słowa, kiedy poczujesz się samotny. Zwłaszcza wtedy, kiedy mnie nie będzie na ziemi. I bądź spokojny, i miej zaufanie, ponieważ Bóg – to jest nasz ogrodnik, a nasze serca – kwiaty w Jego ogrodzie.
Oboje czule cię ściskamy, tato i ja. Twoja mama.”
Dziękuję ci mamo! Dziękuję ci za miłość i pocieszenie. Wiesz, że zawsze doczytuję twój list ze łzami w oczach. I wtedy, kiedy tylko skończyłem go czytać, zadzwoniły dzwony na wigilijne całonocne czuwanie. O, niezasłużona ziemska szczęśliwość!„
Dawniej, zwłaszcza w XIX wieku, świąteczną strawę duchową przygotowywała literatura. Pisano i wydawano specjalne opowieści. Tematyka tych opowiadań była zróżnicowana, ale główną inspiracją literatury ,,świątecznej” była Tajemnica tej nocy, kiedy narodziło się Dzieciątko i zajaśniała gwiazda betlejemska, niosąc ludzkości światło nowej prawdy. Tajemnica ta jest wieczna i ponadczasowa, dlatego tak samo ponadczasowe są takie opowiadania, mimo zapomnianych już realiów nie dotyczą tylko tych zamierzchłych i minionych bezpowrotnie czasów i obyczajów, ale nas samych i świata, który nas teraz otacza. Być może pomogą nam one zrozumieć coś, czego nie rozumieliśmy i przywrócić cząstkę nadziei, którą utraciliśmy.
Całość wpisu ilustruję starymi kartami pocztowymi, na nich ślady ludzi, którzy żyli przed blisko stu laty, a szczególna kartka z opłatkiem jest jeszcze starsza, bo aż z roku 1901. Warto czasem spojrzeć na charakter pisma, na styl korespondencji, a może choćby na miejsca, z których te drobne kartki papieru wyruszyły w swoją drogę, jak przykładowo wówczas wyglądały granice naszej Ojczyzny, a czym były przed laty ilustrowane? Są badacze, którzy jak po nitce starają się dotrzeć jeszcze dalej, by poznać nadawców lub adresatów podobnych pocztówek, a może również i ich twarze, sylwetki, wykonywane zawody… i wówczas przychodzi chwila refleksji i zadumy, co pozostanie po nas?…
Przyjmijcie więc na ten zbliżający się Czas – życzenia prawdziwej Miłości, ukrytej choćby w słowach pięknej kolędy. Dziś słowa te nabierają jeszcze szerszego znaczenia, tak bardzo bowiem potrzeba, by nie tylko jednostki, ale WSZYSCY otwarli się na maleńką miłość pisaną z dużej i małej litery…
Do naszych serc
Do wszystkich serc uśpionych
Dziś zabrzmiał dzwon
Już człowiek obudzony
Bo nadszedł czas
I dziecię się zrodziło
A razem z nim
Maleńka przyszła miłość
Maleńka Miłość w żłobie śpi
Maleńka Miłość przy Matce Świętej
Dziś cała Ziemia i niebo lśni
Dla tej Miłości maleńkiej
Porzućmy zło
Przestańmy złem się bawić
I czystą łzą
Spróbujmy serce zbawić
Już nadszedł czas
Już dziecię się zbudziło
A razem z nim
Maleńka przyszła miłość
Maleńka Miłość zbawi świat
Maleńką Miłość chrońmy z lękiem
Dziś Ziemia drży i niebo drży
Od tej Miłości maleńkiej
LUCYNA ROMAŃSKA
4 stycznia 2024 21:50Drogi Autorze,
Na zadane pytanie dotyczące pisania listów odpowiem, że w przeszłości i owszem pisałam wiele i często. W zasadzie łatwiej by mi było je zważyć niż policzyć. Muszę jednak przyznać, że szczyt mojej twórczości epistolograficznej przypada na drugą połowę ubiegłego stulecia. 😊 Pisanie, w tym pisanie listów, porządkuje myśli i emocje. Nie licząc kartek świątecznych, w których czasami wychodzę poza schemat życzeń i piszę kilka słów z cyklu „co u mnie słychać”, taki list-list ostatni raz napisałam w zeszłym roku i mniemam, że był miłą niespodzianką dla adresata. Taki był mój „chytry” plan, żeby sprawić komuś przyjemność. Oczywiście pisuję maile, których treść mogę uznać za taką „listową”, ale niewątpliwie przyjemność otwierania koperty i wiadomości elektronicznej to dwie różne sprawy. Branie do ręki kartki, nad którą pochylał się nadawca ma inny wymiar emocjonalny. Przed wiekami pięknie utrwalił ten intymny moment Vermeer – „Dziewczyna czytająca list przy otwartym oknie”. Jeden z moich ulubionych obrazów.
Pozdrawiam jeszcze w nastroju świąteczno-noworocznym
Lucyna Romańska
admin
5 stycznia 2024 09:39Dzień dobry Lucyno,
a czy wiesz, że mieliśmy też rodzimego malarza, który upodobał sobie scenki rodzajowe, choć to bardziej sielskie, zaczerpnięte z Podhala. Wnętrza chat, kolorowe stroje ludowe, portrety kobiet jak u Vermeera. ,,Kabalarka”, ,,Tkaczka”, ,,Kobieta z kurą”, ,,Kobieta czytająca list”… choć z ,,listową” tematyką było ich kilka, lubię klimat tych prac, gdzieś w tle lampa naftowa, gdzieś wiszące obrazy świętych, takie one moje 🙂
Nazywał się ów malarz, Sylweriusz Saski. Mocno krakowski to Artysta, stąd wiele Jego prac w grodzie Kraka można do dziś podziwiać.
A odnośnie listów, zdarza mi się to nadal, choć podobnie do Twoich wspomnień ,,szczyt” największej aktywności przypadł na wiek poprzedni 😉
I też owszem, posiadam piękną kartkę sprzed ponad dwóch lat, w kremowej kopercie, z Twoim w niej charakterem pisma 🙂 Jeśli mnie wzrok nie zawodzi, napisana piórem, atrament mimo iż dawno wysechł, nadal szlachetną barwę posiada.
Dobrze, że mamy i takie wspomnienia, bogate, pełne zapachów, barw niespotykanych już, obcych nowym pokoleniom…
Kindersztuba, kurtuazja, wytworność, etykieta, dyskrecja, konduita, sznyt… żal, że tak szybko przemija to co z klasą, kulturą, w dobrym tonie.
Serdecznie Pozdrawiam,
Błażej
LUCYNA ROMAŃSKA
7 stycznia 2024 14:18…kindersztuba, kurtuazja, wytworność, etykieta, dyskrecja, konduita, sznyt – to moje drugie imię :):):)
admin
7 stycznia 2024 15:53To Imię poznałem telefonicznie pewnego październikowego popołudnia roku 2020, i choć leżałem wówczas powalony chorobą, to nad wyraz dobrze pamiętam treść rozmowy, jak też odczuwaną niezwykłą przyjemność … i mimo potężnego wówczas osłabienia 🙂
Do zobaczenia w lutym 🙂