PODLASIE – PO PROSTU…
Kilka tysięcy stron, kilkanaście kilogramów… a to wszystko o jednej tylko krainie, zwanej Podlasie. Po raz kolejny zaglądam na półkę swojej biblioteczki. Jakiś czas temu dwa wpisy ilustrowałem już lekturą z podlaskiej ziemi. Było to przy okazji opowieści o Wiktorze Wołkowie oraz Simonie Kossak. Dla zainteresowanych dołączam linki do powyższych opracowań:
Pragnę Was dziś zaprosić do podróży po Podlasiu, w odmienny, nietypowy może sposób. Chcę bowiem by ilustracjami posłużyły w większości jedynie okładki książek, słowem natomiast by dzielili się Autorzy, Recenzenci, Wydawcy. Niektóre wypowiedzi są krótsze, inne zdecydowanie bardziej rozwijają przekaz, malują niejako zawartość wnętrz lektur.
Niedawno wysłuchałem bardzo ciekawy wykład znanego polskiego fotografika, który wprawdzie uwiecznia w swoich kadrach zupełnie inny rejon kraju, ale w wypowiedzi poruszył temat m.in. odhumanizowania obrazu fotografii. Jakby przez ostatnie lata coraz mocniej człowiek przeszkadzał, nie był dostrzegany. Myślę, że to był główny powód, by sięgnąć po obraz przedstawiony z miejsc, w których Człowiek był dla mnie zawsze na pierwszym planie. Chyba też, nigdzie nie identyfikowałem się tak mocno z mieszkańcami jak właśnie na Podlasiu.
Wielokrotnie przywoływałem we wspomnieniach obraz Podlasia, jego wielowymiarowość, głębię, niezwykłą kolorystykę. Odbicie tych miejsc we mnie jest trwałe, nawet po latach wyraźne, wyczuwalne każdym zmysłem. Stąd zapewne tęsknota ale też radość, że ukazuje się coraz więcej niezwykłych opracowań, które wypełniają, dopełniają, ukazują wszelakie płaszczyzny, konfiguracje, niuanse, by pokazać Podlasie rzetelnie, by obraz przedstawiany przemawiał zrozumiale w każdym języku.
Powodów dla których sięgam po ten temat jest zdecydowanie więcej, bo choćby też taki, iż za kilka tygodni wiosna wybuchnie w pełni, a Podlasie wiosną pachnie niezwykle, rozbrzmiewa osobliwymi akordami, zachwyca pełną paletą świeżych barw.
Może ktoś skorzysta, jakiś tytuł zainspiruje do nieodległych planów, a może choćby pozwoli poszerzyć wiedzę na temat wyjątkowego regionu Polski jakim jest Podlasie. Kolejność pozycji jest w zasadzie losowa, bo każdy i tak czuje odmiennie, ale mam nadzieję, że można z całości wydobyć poszczególne pasma, pomosty, tarasy. Nawet jeśli coś pozostaje jeszcze jakby za mgłą, niewyraźne, nic nie mówiące. Warto powracać, a czasem dopiero odkrywać, poszukiwać w sobie odwagi lub ciekawości. Podlasie potrafi zaspokoić najbardziej wybredne gusty i oczekiwania. Zachęcam oczywiście też do lektury, a najlepiej lektury w podróży. Jak bowiem powiedział św. Augustyn: ,,świat to księga, ci którzy nie podróżują, czytają tylko jedną jej stronę”.
,,Z Matką Boską na rowerze” – Wojciech Koronkiewicz
,,Co za piękna książka! Forma? Jak to u Koronkiewicza: czasem jak powiastka dla trochę większych dzieci. Ale treść? Tu przecież jest cała mistyka Podlasia. To książka nie tyle o kontemplacji ikon, co naszego, ,,tutejszego” DNA: splotu nici Zachodu i Wschodu, nie do rozplątania. To tu pod Dąbrową, Orlą, Zabłudowem od wieków jest przecież i Rzym, i Kraków, i Moskwa, i Wilno, i Bizancjum. Po co szukać dalej, więcej? Żeby napisać taką książkę trzeba być stąd, z tego trzęsącego się co chwila kolejnym sporem uskoku tektonicznych płyt religii, narodów, kultur. Ale też trzeba lubić ludzi. Koronkiewicz jak nikt umie odmalować ciepłe światło niespiesznych rozmów ludzi pogranicza. Ćwierć wieku temu zostawiłem je, wyjeżdżając w rozkrzyczany świat. Dobrze wiedzieć, że ono wciąż tam jest. Teraz, kiedy ktoś mnie zapyta: ,,Ale co tam właściwie takiego? Czym jest to Twoje Podlasie?” – po prostu podaruję mu tę książkę.” – Szymon Hołownia
,,Podlasie zdrowo zakręcone” – Wojciech Koronkiewicz
,,Trudno sobie wyobrazić dwumetrowego Wojtka Koronkiewicza w stroju pszczółki, będę jednak namawiał wydawcę, aby taki mu sprawił – w uznaniu dla autora, który nie potrafiąc usiedzieć w miejscu, krąży po Podlasiu i wszędzie zbiera literacki nektar. Pyszne są spotkania i rozmowy zrelacjonowane w tej książce! Właściwie to nie książka, lecz bombonierka; sięgnąwszy po jedną czekoladkę, sięgniemy po kolejną, a potem po następną, a później po jeszcze kilka…, w końcu zaś nabierzemy apetytu na podróż śladami sympatycznego drągala. Smacznego i na zdrowie! ‘’– Grzegorz Kasdepke
,,Podlaska mozaika. Reportaże z raju – krainy błota i mgły” – Ewa Zwierzyńska
,,Czytanie książki Ewy Zwierzyńskiej przypomina spotkanie przy wiejskiej ławeczce. Ławeczka stoi przy drewnianym plocie. Wszyscy się tu znają. Wiedzą, kto do kogo chodzi. Nawet krowy wracające z pastwiska mają swoje imiona. I wracają zawsze o tej samej porze. Cóż zatem ciekawego może się tu zdarzyć? Wielki świat jest przecież gdzie indziej. Wielki świat pełen szybkich aut, wielkich i ważnych spraw. Wtedy właśnie przychodzi Ewa. Zaś razem z nią opowieść o starej babuleńce i całowaniu kamiennej baby, o dziadku co w deszczu kanie zbierał, o chłopie porwanym przez UFO podczas dojenia krów, o małpie wodnej, o myśliwym co do krzyża strzelał, o winie gotowanym z pietruszką. Bardzo dobrze się słucha tych opowieści. Ewa potrafi tak opowiadać, że z tej ławeczki przy płocie widać cały świat. I do tamtego wielkiego i ważnego wcale nie tęskno.” – Wojciech Koronkiewicz
,,Światło znad Biebrzy” – Marek Socha
,,Biebrza – odkryta przez Wiktora Wołkowa – wciąż inspiruje kolejne pokolenia fotografików. W ciągu dwudziestu lat od wydania pierwszego albumu tego artysty poświęconego Biebrzy ukazało się wiele wspaniałych pozycji, które w tytule mają magiczne słowo ,,Biebrza”. Przed nami album o meandrach Biebrzy ze zdjęciami Marka Sochy, fotografa z Moniek a zarazem pasjonata przyrody biebrzańskiej i wyróżniającego się artysty – fotografika. Niestety, jest to dzieło pośmiertne – Marek zginął 8 czerwca 2016 roku.” – Andrzej Grygoruk
,,Tak naprawdę to Biebrzy nie widać. Płynie meandrami przez łąki i trzcinowiska, przedziera się przez gęstwiny, sitowie, oczerety, szuwary, tataraki, turzyce, by rozlać się na bagna, błota, torfowiska i starorzecza. Podejść do niej nie sposób, bo mokradła strzegą jej nurtu.
I na cóż ci fotograficy tak wyczekują? ,,Na światło, Panie, na światło”. To światło tworzy magię, jest kamieniem filozoficznym, przetwarzającym zwykłe widoki w przepiękne, zmysłowe obrazy. Stąd już tylko krok do malarstwa, ale nie do pejzażu, najbliżej tej fotografii do malarstwa abstrakcyjnego. Światło jest nieprzewidywalne. Czasem pojawia się na krótką chwilę, na sekundy i znika, czasem trwa długo, jak czerwony zachód słońca. Proszę nie mylić jasności dnia ze światłem, będącym przedmiotem pożądania fotografików. Ostre, południowe słońce to raczej wróg dobrej fotografii. O brzasku lub o zmierzchu zaczynają się dziwy w przyrodzie, jest jasność genialnie rozproszona, kolory stają się miękkie, gęste, nasycone, one dziwnieją. Każdy, kto buduj sobie dom, powinien zaprojektować szerokie okno, witrynę z widokiem wychodzącym na sad, a od czasu do czasu doświadczy magii światła.
Światło nad Biebrzą jest wyjątkowe. Czy to za sprawą tła, nasyconego zielonością traw, czy to przez białe mgły i bagniste opary, a może przez pyłki kwiatostanów lub kurz z pól i polnych dróg, światło nad Biebrzą rozszczepia się w barwy tęczy, mieni się, skrzy, opalizuje, iryduje, błyszczy, przebłyskuje, prześwieca, przeziera, przenika, migoce, jaśnieje, ciemnieje, lśni, połyskuje, jarzy się, świeci, promienieje, olśniewa, szkli się, blikuje, srebrzy, złoci, oślepia, fluoryzuje, fosforyzuje, jarzy się, pała, pełga, mruga. Dzięki swej dwoistej naturze światło opływa wspomniane drobiny i zarazem od nich się odbija. Liczba obrazów powstających w wyniku dyfrakcji i interferencji jest niezmierzona, stąd tak różne są fotografie wykonywane z tego samego ujęcia.
Wśród sporej grupy bardzo dobrych fotografików prace Marka Sochy wyróżnia, oczywiście, światło znad Biebrzy. To właśnie światło skupiło moją uwagę w fotogramach Marka Sochy. To odrealnione panoramy spowite rozproszonym idealnie światłem, przenoszą nas w inny wymiar realności, w jakąś krainę fantasy, ale rozbłyski promieni słonecznych na trzcinowiskach udowadniają, ze nie są to kolory wyczarowane w komputerze. Delikatne refleksy na listkach, piórkach, kroplach rosy przekonują o perfekcyjnej technice autora zdjęć. Graficy albumu stanowczo postawili sprawę – żadnego zdjęcia nie poprawiamy, zero ingerencji, są technicznie doskonałe.
Czy sama doskonałość techniczna nas zachwyca? Cenimy sobie profesjonalizm, ale od prac artystycznych oczekujemy czegoś więcej – metafizyki, piękna, żywych emocji, prawdy. I tu wkraczamy w świat subiektywnych odczuć. Na szczęście różne są gusta i estetyki, nie wszystkim podoba się to samo. Ale mogę zaręczyć, że na zdjęciach Marka każdy znajdzie coś sobie bliskiego – liryzm zachodów słońca, tajemniczość zmierzchu, spokój wielkich przestrzeni, żywiołowość ptaków i dostojeństwo żurawi, a nade wszystko spokój nie niepokojonej przez człowieka przyrody. To chyba najbardziej zaskakująca konstatacja z oglądu tych zdjęć – dzika przyroda emanuje spokojem.” – Jerzy Muszyński
,,Dolina Biebrzy” – zdjęcie tytułowe na okładce Marek Socha
,,To nieskażona piętnem współczesnej cywilizacji, przyrodnicza, krajobrazowa i kulturowa perła Europy. Ukształtowała ją Biebrza – jedna z ostatnich europejskich rzek, której bieg nigdy nie był regulowany, zmieniany lub prostowany. Do dziś wije się meandrami, niczym stupięćdziesięciokilometrowy wąż pełznący przez bezkresne bagna. W tej okolicy wszystkie pory roku mają swój niepowtarzalny urok. W ich rytmie zmieniają się nadbiebrzańskie krajobrazy. Wiosenne rozlewiska ustępują miejsca soczystej zieleni, jesienią przeważają rdzawe kolory suchych turzyc, żółcie trzcin i brązy wierzbowych liści. Zimą dominują trzy kolory – biel śniegu, szarość liściastych zadrzewień i zieleń borów iglastych. Choćby dla tych widoków, warto przyjechać nad Biebrzę.
,,Zdobnictwo drewnianych domów na Białostocczyźnie” – Artur Gaweł
,,Publikacja jest podsumowaniem mojej pracy dokumentacyjnej trwającej już blisko trzydzieści lat. Jako główny cel niniejszego wydawnictwa przyjąłem ukazanie niezaprzeczalnego uroku drewnianego budownictwa, tak ściśle związanego z podlaskim krajobrazem. Bogactwo detali oddaje niezwykłe poczucie estetyki dawnych mistrzów ciesielstwa i stolarstwa. Niestety jest to piękno przemijające wraz ze stale zmniejszającą się liczbą drewnianych budynków. W publikacji znalazły się fotografie i rysunki przedstawiające często budynki i detale już nieistniejące.
Pragnę wyrazić nadzieję, iż książka będzie służyć jako wzornik dla wszystkich zainteresowanych odtworzeniem detali zdobniczych. Zdarza się bowiem, iż w trakcie remontów domów czy też po zakończeniu ich budowy wykonywane są nowe zestawy detali zdobniczych nawiązujące do dawnej tradycji. Ta niepowszechna, ale jednak już widoczna tendencja daje nadzieją, że przez kolejne lata piękne, koronkowo wycinane zdobienia będą wzbogacać nasz wiejski krajobraz.” – Artur Gaweł
,,Rok obrzędowy na Podlasiu” – Artur Gaweł
,,Wieś podlaska wyróżnia się niezwykłym bogactwem dorocznych obrzędów i zwyczajów. Na taki stan rzeczy złożyło się wiele czynników, z których – jak się wydaje – te najważniejsze, to różnorodność etniczno – narodowościowa oraz religijna mieszkańców Podlasia, a także wolniejsze tempo przemian gospodarczych w stosunku do pozostałych regionów Polski.
Wyraźnie widoczny podział wpływający na zróżnicowanie obrzędowości dorocznej na Podlasiu wynika z współistnienia dwóch wyznań – katolickiego i prawosławnego.
,,Rok obrzędowy na Podlasiu” omawia kolejne doroczne święta. Opis poszczególnych obrzędów i zwyczajów został w nim przedstawiony w klasycznej formie, to jest zgodnie z podziałem na cztery pory roku, od zimy począwszy. Dzięki temu charakterystyka poszczególnych świąt została ułożona chronologicznie, co pozwala w sposób uporządkowany ukazać tak bogaty i zróżnicowany materiał.” – Artur Gaweł
,,Bug – pejzaż nostalgiczny” – Artur Tabor
,,Artur Tabor, człowiek legenda. Artysta z rzadko spotykaną pasją życia, miłością do przyrody i do Tajemniczej Krainy Rzeki Bug, z jej pięknymi ludźmi i pejzażem, który raz zapamiętany, powróci do nas wielką tęsknotą… Czarno – białe fotografie z legendarnego już albumu są nie tylko hołdem złożonym przemijającemu światu, ale przede wszystkim dokumentem wrastania autora niemal całkowicie – sercem, duchem i wyjątkowym talentem, a nawet fizycznością – w tę mistyczną, wielowymiarową przestrzeń. Tworzy ją zjawiskowa przyroda z aortą krnąbrnej rzeki Bug – jej ptactwo, dzikie i domowe zwierzęta, zapachy polnych kwiatów, schnącego siana, kurzu na krętych drogach pośród łąk, ostebnowanych wiatrem koszul upranych w rozlewiskach rzeki… „ – Stanisław Baj
,,Oprócz przyrody pokazałem też ludzi żyjących nad rzeką. Teraz mogę tylko żałować, że nie poświęciłem im wtedy więcej czasu. Ganiając po krzakach za przyrodą, zawsze spotykałem ludzi: nad rzeką w łódce, na polu z koniem, na łące pasących krowy i konie itp. Oni po prostu byli wtedy wszędzie i wydawało mi się, że tak będzie zawsze. Kiedyś na wernisażu mojej wystawy o Bugu ktoś szepnął mi do ucha, że powinienem fotografować ludzi, a nie zwierzaki. Wtedy tego nie zrozumiałem. Czas jednak zweryfikował moją postawę. Świat ludzi związanych z rzeką zaczął mi nagle znikać z oczu – coraz mniej koni, krów, drewnianych lodek, chat krytych strzechą już nie ma!!! Gdy to zrozumiałem, było już trochę za późno, ale ostatnie lata poświęciłem na fotografowanie ludzi, odkrywając przy tym samego siebie. Jestem samotnikiem i nie przepadam za ludźmi, ale ludzie żyjący w dolinach dużych rzek, takich jak Bug, to co innego. Z nimi można ,,konie kraść”. Tylu mądrych rzeczy, których dowiedziałem się na wsi, nie słyszałem nigdy wcześniej. Album ten to moje podziękowanie dla wszystkich ludzi, których spotkałem nad Bugiem, dzięki którym zrozumiałem pewne rzeczy i jestem kim jestem.” – Artur Tabor
,,Podlaskie najpiękniejsze miejsca. Wędrówki Wiktora Wołkowa.
,,Ta książka to opowieść o bliskich artyście miejscach, które za nim tęsknią, o wybitnym fotografiku i jego patrzeniu na świat, o jego spotkaniach z ludźmi i przyrodą.
Wiktor przez pięćdziesiąt lat wydeptywał własne ścieżki na Podlasiu. Wydeptywał także swój niepowtarzalny styl. Nie ruszał się z aparatem poza Podlaskie, nie interesowało go ,,inne”, fotografował ,,swoje”. Tak jakby świat, który widzi się z ,,doskoku” tracił dla niego sens istnienia, bo jeśli świat ma w ogóle sens, to tylko wówczas, gdy uda się jego cząstkę, duszę, zamknąć w kadrze. A Wiktor doskonale wiedział, że życia nie starczy, by pokazać wszystko, więc trzeba się na coś zdecydować. I wiedział też, że aby ,,swój” wycinek świata móc pokazać innym, trzeba go najpierw samemu wydeptać i zobaczyć od podszewki.” – Piotr Brysacz, Andrzej Kalinowski
,,Ach, to Podlasie. Podróże do dworów, dworków i innych niebanalnych budowli regionu” – Lech Pilecki
,,Sto kilkadziesiąt ,,podróży do dworów” ujętych w czternaście wątków odpowiadających powiatom województwa podlaskiego stanowi osnowę świetnej barwnej gawędy – gawędy o miejscach, ludziach i wydarzeniach. O tym co naprawdę cenne. To swobodnie snuta opowieść, którą można zacząć czytać od dowolnej strony.” – Jarosław Szewczyk
Na marginesie tego wpisu, dołączę jeszcze jeden link, bowiem Autora, Pana Lecha Pileckiego miałem zaszczyt już gościć przy okazji innego wpisu, to bowiem kolekcjoner dzwonków (posiada największą kolekcję na świecie, ponad 6 tysięcy egzemplarzy). Zwiedzając więc Podlasie, warto wstąpić do Białegostoku by odwiedzić tę ,,dźwięczną” galerię 🙂 tam przecież i podlaskie tony 🙂
SERCA W SPIŻU ZATWARDZIAŁE
Przed kilkunastoma dniami otrzymałem od Autora informację, iż w czerwcu powinna ukazać się kolejna część ,,Ach, to Podlasie”, ale jaka będzie treść tym razem, to na razie informacja owiana tajemnicą 🙂
,,Klimaty Podlasia. Przewodnik po Krainie Otwartych Okiennic” – Jerzy Rajecki
,,Kraina Otwartych Okiennic” to obszar wyznaczony nurtem rzeki Narew, nad którą malowniczo rozłożyły się miejscowości, zamieszkałe od dawien dawna przez życzliwych oraz gościnnych ludzi.
Przewodnik jest moim zaproszeniem do krainy, którą kocham od zawsze. Miejsca, które proponuję odwiedzić, pozornie nie mające zbyt wiele do zaoferowania, mogą jednak wprawić w zachwyt, stać się w naszych oczach cudem natury i stanowić refleksję nad upływającym czasem. ,,Kraina Otwartych Okiennic” to piękno zatrzymane zarówno w detalach misternie zdobionych domów, w kolorach tutejszych cerkwi, jak i w prostym, niespiesznym życiu mieszkańców.
Mam nadzieję, że ludzie, którzy posłużą się moim przewodnikiem, spojrzą na ten zakątek moimi oczami, a nieodkryty fragment Podlasia na zawsze pozostanie w ich pamięci zaczarowaną krainą.” – Jerzy Rajecki
,,Lecień” – Zbigniew Nasiadko, Wiktor Wołkow
,,Sensem tej poezji, tych pozornie prostych, najprostszych strof, zawołań, skarg, śpiewów, jest uzmysłowienie kim jesteśmy, gdy zderzamy się z wytworami naszej europejskiej cywilizacji, kim byliśmy jako ludzie, istoty, którym grozi wykorzenienie, wyrwanie z przyrody, z natury, a natura jest tym co najbliższe naszej cielesności, tym oto kamieniem na skraju ścieżki wśród łąk, pól, rośliną, ziołem, drzewem… o nasz bliski druh sarna, koń, pies, ptak krzykiem, śpiewem budzący nas nad ranem, ryba, co zastygła pod wysokim brzegiem strumienia. Jakże trudno jest oddzielić pisanie Zbyszka od jego życiopisania, pisania ciałem, bytnością wśród nas, ponieważ jego życie, bogate w wydarzenia, w odmiany czasu, przestrzeni, jego mit białostockiego mędrca, zasługiwałby na osobna księgę.” – Jerzy Plutowicz
,,Orzeszkowo 14. Historie z Podlasia” – Anna Romaniuk
,,Orzeszkowo kończy się lasem. Szosa przechodzi w bitą drogę, bita droga w piaskową drogę leśną, przedzieloną pasem trawy, leśna droga w leśną ścieżkę, a ta prowadzi aż do doliny Chwiszczeju i dalej. W dokumentach z 1639 roku opisano granice Puszczy Białowieskiej, zaznaczając, że ,,poczyna się od wsi Orzeszkowa”.
W Orzeszkowie pociągi nie zatrzymywały się przez lata – mijały wieś w drodze ku innym celom. A można przez Orzeszkowo jechać w lewo i w prawo. W lewo dzisiaj jedzie się już tylko do Hajnówki, za to w prawo świat otwiera się szeroko, bo można dojechać i na Wschód: do Białegostoku, białoruskiego Brześcia, Moskwy (z przesiadką w Brześciu), Pekinu (z przesiadkami w Brześciu i Moskwie), i na zachód: do Warszawy (z przesiadkami w Czeremsze i Siedlcach), Berlina (z przesiadkami w Czeremsze, Siedlcach i Warszawie), Paryża (z przesiadkami w Czeremsze, Siedlcach, Warszawie i Berlinie), a nawet Florencji (wystarczy przesiąść się w Czeremsze, Siedlcach, Warszawie i Wiedniu) i dokąd tylko człowiek zapragnie.
Wystarczy trasę do Orzeszkowa przejechać kilka razy, by dostrzec, jak diametralnie zmienia się pejzaż za oknem właśnie za Siedlcami. Pola i łąki, widoki ograniczone na horyzoncie zielenią lasu. Kiedy pociąg przejeżdża most nad Bugiem, niemal wszyscy podróżni odwracają się ku oknom. Bug to najpiękniejsza polska rzeka, ze swą nieregularną, naturalną linią, wysokimi brzegami, z których w stronę wody rozczapierzają się korzenie drzew rosnących powyżej, z kapryśnym biegiem, wirami, wyspami białożółtego piasku.
Stacyjki po drodze wtapiają się w tę wszechogarniającą zieleń, czasami o przystanku informuje tylko tablica z nazwą wsi.
Coraz częściej słyszymy, jak z rozmów przebija gwara, raz bardziej ukraińska, twardsza, raz białoruska, miękka, zależy, z jakiej wsi kto pochodzi, bo czasem nawet w sąsiednich wsiach mówi się nieco inaczej. Tutejsi (tak się identyfikują: tutejszy, prawosławny) z obcymi rozmawiają śpiewnie po polsku, między sobą wyłącznie po swojemu, po ,,rusku”.
W Czeremsze kolejna przesiadka, znowu do szynobusu. Nic się nie zmieniło od 1879 roku. Za Czeremchą narasta we mnie niepokój, wyczekiwanie, bo to już naprawdę blisko, byle nie przegapić. Dobrowoda, Policzna, Witowo… Mijają za oknem trzy krzyże prawosławne, ustawione przy torach, pamięć o cudzym nieszczęściu, z jadącego pociągu nie można przeczytać cyrylickich liter na tabliczkach.
Dom stoi w odpowiednim miejscu. Nie za daleko od stacji kolejowej, nie za blisko sklepu. Na tyle blisko, że słychać niedzielne dzwony cerkwi, a na tyle daleko, że nie przeszkadza codzienny ruch pod sklepem GS-u. Bardziej na początku wsi niż w jej środku czy na końcu. Nie jest odosobniony, nie jest leśną kryjówką, czego niekiedy żałowałam, ale zawsze względy praktyczne przeważały nad romantyczną (sentymentalną) tęsknotą, by być bliżej natury. Poranny świergot ptaków i zapach nagrzanego słońcem igliwia – bardzo chętnie, ale już pohukiwanie sowy czy tajemnicze trzaski napawałyby mnie obawami typowego mieszczucha. Na szczęście jednak dom otoczony jest na tyle rozległym terenem, że choć widać dobrze sztachety płotu sąsiada, to bynajmniej nie narusza to naszej prywatności.
Dom widać już od przydrożnych krzyży (prawosławne błogosławieństwa pisane cyrylicą witają żywych, gdy do wsi przyjeżdżają, i żegnają zmarłych, gdy kondukt żałobny zmierza ku cerkwi.
,,Legendy Podlasia” – Tomasz Lippoman
,,Diabeł tkwi w szczegółach. Ale nie tylko. Rogatego możemy spotkać np. w zmurszałym pniu starej wierzby. Kogo możemy się spodziewać natomiast w wielowiekowej kniei czy od dawna nieużywanej studni? Na te i wiele innych pytań odpowie zbiór legend rodem z Podlasia. Dotychczas przekazywane z ust do ust niczym najcenniejsze perły lokalnego folkloru. Wszystko zostało dopełnione kunsztownymi ilustracjami pozwalającymi jeszcze bardziej zagłębić się w klimat poszczególnych opowieści. Usiądź zatem wygodnie i pozwól ponieść się magii opowieści, w których fantazja miesza się z historią, a autentyczne postacie dokonują niezwykłych czynów. Podaruj sobie czasy dzieciństwa z jego wyjątkowością.” – słowo od Wydawcy
,,Słońce na miedzy” – Józef Rybiński
,,Dawne Podlasie widziane oczami świetnego gawędziarza Józefa Rybińskiego. Plastyczny opis codziennego życia okolic podlaskiej wsi. Autor jako bezstronny obserwator a jednocześnie kronikarz dziejów, opisuje koleje życia zwykłych ludzi. Każdy rozdział to jakże piękne przedstawienie zwyczajów; obrzędów i tradycji. W tym zakątku świata spotykasz ludzi życzliwych, serdecznych, ciepłych, otwartych. Pośród przyjaznych dusz można przywołać magiczny świat z dzieciństwa, pełen słodyczy najsmaczniejszych na świecie gruszek i śliwek zerwanych z sadu. To kraina gdzie słychać charakterystyczny zaśpiew wokoło. To miejsce, w którym każdy może odnaleźć słońce w swoim sercu.” – słowo od Wydawcy
,,Polska egzotyczna” – Grzegorz Rąkowski
,, Autor zaprasza na niekonwencjonalną wędrówkę wzdłuż wschodniej granicy Polski, od Cisowej Góry nad Gulbieniszkami (okolice jeziora Hańcza) do Niemirowa nad Bugiem. Jest to wyprawa w barwny i naprawdę nieco egzotyczny świat pogranicza, w którym ocalały jeszcze relikty naszych dawnych Kresów. Trasa wiedzie bowiem przez pogranicze etniczne, gdzie osadnictwo mazowieckie styka się z osadnictwem litewskim i ruskim. Mozaikę etniczną uzupełniają rosyjscy staroobrzędowcy i Tatarzy. Spotyka się także ślady Jadźwingów – średniowiecznych mieszkańców tych ziem oraz Żydów. Z różnorodnością etniczną i kulturową łączy się różnorodność religijna. Współżyją obok siebie rzymskokatoliccy Polacy i Litwini, prawosławni Białorusini, greckokatoliccy Ukraińcy, staroobrzędowcy Rosjanie, sekciarze – wyznawcy proroka Ilji, muzułmańscy Tatarzy. Wszystko to tworzy charakterystyczną dla Kresów „egzotyczną” mieszankę etniczno-kulturowo-religijną, o której większość Polaków ma jedynie blade pojęcie, bądź też zupełnie sobie jej nie uświadamia.” – słowo od Wydawcy
Na mojej półce oczywiście stoją nie tylko książki, polecam zdecydowanie też osobliwe czasopismo, którego pierwszy numer ukazał się już dawno, bo w roku aż 2011 🙂 Zmieniała się przez lata szata graficzna, zmieniali się redaktorzy, ale niezmiennie na najwyższym poziomie pozostała treść. Cieszę się, że co jakiś czas dociera do mnie kolejny numer. Przywołam więc słowa z pierwszego egzemplarza, wówczas jeszcze nikt nie potrafił zapewne przewidzieć, jak będzie wyglądać przyszłość kolejnych wydań. Dziś przeglądając nr 31 wiem, że plany jawią się smakowicie 🙂
,,Kraina Bugu”
,,Z ogromną przyjemnością i dumą prezentuję Państwu pierwszy numer ,,Krainy Bugu”. Zapytacie Państwo: Kraina Bugu? Cóż to takiego? Za każdym razem, gdy słyszę takie pytania, uśmiecham się i zastanawiam, jak w kilku prostych zdaniach na nie odpowiedzieć. Myślę, że odpowiedzi jest tyle, ilu ludzi, którzy choć raz mieli okazję przebywać we wschodniej Polsce. Dla jednych będzie to atmosfera miast i miasteczek, w których czas biegnie własnym rytmem, czy niespotykana nigdzie indziej sielanka wsi z gościnnością jej mieszkańców. Dla drugich to możliwość doświadczania wielokulturowego pogranicza, na którym od wieków ścierają się różne kultury i religie, za każdym razem pozostawiając ślad swojej obecności. Dla jeszcze innych to naturalnie meandrująca rzeka i jej malownicze zakątki, a także możliwość obcowania z dziką przyrodą. Dla ludzi aktywnych to ciekawe miejsce na weekend z dala od zgiełku dużego miasta. Dla mnie zaś Kraina Bugu to pewien stan ducha – dziewicza przyroda, miejsce wyjątkowe i niepowtarzalne, w którym jak nigdzie indziej można czerpać z życia pełnymi garściami.
Wszystkie wymienione odpowiedzi tworzą pewien obraz krainy nad Bugiem. Czy pełny? Z pewnością nie, gdyż jest to przestrzeń unikalna, przez co niemożliwa do zamknięcia w jakichkolwiek ramach. Myślę, że każdy odnajdzie w niej coś innego, coś, co go zachwyci i zainspiruje. Oddając w Państwa ręce pierwszy numer ,,Krainy Bugu”, dodajemy jeszcze jedną perspektywę. Perspektywę podróżniczo etnograficzną ukazującą świat pogranicza, przestrzeń wielokulturową, niezwykle zabytki i atrakcje, sylwetki wyjątkowych ludzi oraz fantastyczne krajobrazy, których centralnym punktem jest rzeka Bug.
Od początku nie mieliśmy wątpliwości, że ,,Kraina Bugu” musi być równie wyjątkowa i niepowtarzalna jak przestrzeń, o której traktuje. Chcieliśmy stworzyć magazyn oryginalny, mający swój styl oraz charakter wyróżniający go na tle innych. Pracowaliśmy nad nim długo, spierając się o wygląd każdej strony, kolumny, a często nawet szpalty. Czy nam się udało? Oceńcie Państwo sami. My jesteśmy z niego dumni. Mamy nadzieję, że Państwu także przypadnie do gustu i stanie się stałą pozycją w domowej biblioteczce. Życzę miłej lektury i wspólnego odkrywania Krainy Bugu.” – Katarzyna Karczewska redaktor naczelna
Można by uzupełnić całość o film przyrodniczy z Podlasia, kilka znamienitych na półce też posiadam, ale pozostawię je na inną okazję 🙂 Gdyby jednak ktoś był zainteresowany jakimś tytułem, to zapraszam do kontaktu 🙂
Bądź pierwszym komentującym