
ŁĄKA
Kilka dni temu zapraszaliśmy Was do ogrodu. Te przybytki żywego piękna nęcą barwami, kształtami, aromatem, których nie uświadczy się na ruchliwych chodnikach czy zatłoczonych ulicach. Te piękne, z tradycją, tym bardziej przyciągają jak magnes. Starannie zaprojektowane skrawki zieleni emanują potężną energią swych twórców. Odwiedzając je mamy poczucie obcowania z ponadczasowym pięknem architektury krajobrazu. Skrywają w sobie tajemnicę… jak w ,,zaczarowanym ogrodzie”.
Jest jednak też coś innego, nierzadko w zasięgu ręki… ogrody tworzone przez samą naturę. Słyszę opinie, że moda, która nastała na tworzenie łąk kwietnych wzięła się z lenistwa by rzadziej kosić, by nie poświęcać tyle czasu na pielęgnację, by nie tworzyć specjalnych systemów nawadniających, i tak dalej, i temu podobne… Nie pora by roztrząsać, kto ma racje większe czy mniejsze. Można wykrzyknąć – chwała bioróżnorodności!!! Łąki bowiem, to prawdziwy ogrodowy skarbiec. Porównując do ubóstwa trawnika… nawet nie ma potrzeby by silić się na poszukiwanie cech wspólnych…
Przemierzaliśmy ostatnio uroczą Lubelszczyznę. Nie dziwota, że w nieodległym Zamościu pomiędzy ulicami Żeromskiego, Bazyliańską i Kościuszki w eleganckiej, secesyjnej kamienicy mieszkał pewien ,,desperat” jak mawiano o poecie Bolesławie Leśmianie
Któż nie zna Jego twórczości… niby miasto to traktował jak zesłanie, ale to tu powstały najpiękniejsze wiersze. I jak tak nawet po latach spoglądam na okoliczne tereny, nie dziwię się, że posiadał taką wenę twórczą
bo łąk kwietnych do swojej ,,Łąki” miał zapewne do wyboru, do koloru. A może i dużo więcej
Tak więc skoro Lubelszczyzna, skoro gdzieś w oddali Leśmianowe strofy, jeśli wokoło wiosenne, kwietne klimaty, to nie tylko dla przyrody nadchodzi czas wyjątkowy, powszechnego wabienia się, nawoływania i zalotów, ale dla ludzi tym bardziej majowo – czerwcowa słabość, a może i siłę serca wyzwala
Bo kiedy romansować, jeśli nie wiosną? Wprawdzie inny poeta, Boy – Żeleński powiadał, że ,, w tym cały ambaras”… ale widocznie nie bywał w takich romantycznych, ustronnych miejscach jak dołączone obrazy
W ciepłe, słoneczne dni ogrody i łąki stają się pokojami pod gołym niebem. Nawet nie wypada zapewniać, jaki w nich aromat, który wręcz odurza i upaja. Kiedy wspomnę intensywność rumianów, których miliony żółciły się na spotykanych przez Nas łąkach, to wspomnienie to obezwładnia. No, było nie tylko bajkowo kolorowo, ale też niezwykle zapachowo. A pachnidła te w największym możliwym stężeniu. Śmiem zaryzykować, że dłużej przebywając w takim koncentracie, to chyba mógłbym popełnić przynajmniej jakąś fraszkę w końcu Bolesław czy Błażej na tę samą literę się zaczyna
choć gdzieś w głębi duszy mam obawę, czy już sam ten fakt wystarczyć może
Kiedy zanurzyliśmy się w tych kwietnych łąkach, pierwsze Małgosi skojarzenie wybiegło w kierunku Claude Moneta, i jego ,,Pola maków”. Impresjoniści korzystali jedynie z siedmiu podstawowych barw tęczy: czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego, niebieskiego, indygo i fioletowego. Jako pierwsi mieszali je dopiero na płótnie, a nie jak czynili to poprzednicy, na palecie. Ogród jest jak płótno, na które projektant nanosi rośliny i małą architekturę. Ale stworzone w ten sposób dzieło, w przeciwieństwie do martwego oleju czy gwaszu, żyje, rozwija się i rośnie. I nic to, że wiele roślin łąkowych, jak te spotkane na poleskich łąkach to jednoroczne piękności. Że może już dziś ktoś je skosił, a może zniszczone zostały przez ostatnie deszcze. Przez chwile choć, mogliśmy poczuć się jak w średniowieczu, kiedy tworzone były w ogrodach łąki kwietne, nazywane ,,ogrodami miłości”. Bogate w formy i kolory, zmieniające się co kilka dosłownie dni. Mało który obraz może dorównać w dynamice i kolorze. Maki, chabry, rumiany, bławaty… malownicza to mieszanka.
Nie sposób by nie wybiec w przyszłość, by już dziś planować przyszłoroczny czerwiec ponownie w tych miejscach… a jestem przekonany, że będzie równie kolorowo i wyjątkowo. Już więc dziś zapraszam na sesję w klimacie obrazu Moneta. W stylowych kapeluszach, z parasolką w dłoni, w powłóczystych sukniach, w letni wieczór, w zapachu rumianów, czerwieni maków… jak w roku 1873, kiedy Monet po powrocie z Anglii, odpoczywał w Argenteuil. A może wówczas wprowadzę małe odstępstwo, by po sesji w plenerze, czas wieczorny spędzić umilając strofami poezji Leśmiana… bo gdzie jak nie w podobnie niezwykłym miejscu ,,Łąka” pachnieć będzie łąką
Zapisy więc ruszają weekend czerwcowy w uroczym miejscu na Polesiu, w przytulnym zakątku u Pani Haliny
Już za niedługo uchylę rąbka tego tajemniczego miejsca. Dziś cieszcie oczy prawdziwą łąką

Małgoś,
Dziękuję za niezwykły czas
M.
30 czerwca 2020 18:53Dobry wieczór
, Błażej uwielbiam takie łąki pełne dzikiego kwiecia. Cudowne miejsca do malowania obrazów, a także do naszej fotografii. Jestem bardzo zachwycony tymi łąkami otulonymi dywanem maków. A Małgosia w swoim żywiole i widać jaka była szczęśliwa przebywając w tym kwieciu kolorów czerwieni, a przede wszystkim bardzo ładna sesja. Pozdrawiam serdecznie 
admin
1 lipca 2020 10:38Dzień dobry Michale
ale czy w takich okolicznościach by mogło być inaczej? Polne kwiaty, czy jak mawiają niektórzy – świat chwastów
to bogactwo nieprzebrane… coraz rzadziej korzystamy z możliwości otrzymywanych wiosną i latem, by przystanąć choćby na poboczu dróg. Niekoniecznie muszą być to maki, wiele innych uznawanych za niepozorne i niewarte zainteresowania, potrafi rozbudzić radość odkrywania. Bo czyż zwykłe osty, łopiany, dziewanny, kolorowe łubiny nie są równie urocze?!? Często właśnie im zawdzięczamy, że rany zadane przyrodzie przez działalność ludzką zarastają, a nawet pokrywają się kwiatami bez naszej pomocy. Nawet kwitnąca pokrzywa potrafi przyciągnąć nasz wzrok. Wystarczy by częściej spacerować i otwierać się na to co obok.
Dziękujemy 
zawsze bawimy się dobrze
A odnośnie sesji… to przychodzi niezwykle naturalnie. Owszem, nie ukrywam, to również rewelacyjna przyjemność, świeży oddech na kolejne dni
Serdeczne Pozdrowienia