Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

ŁĄKA

Kilka dni temu zapraszaliśmy Was do ogrodu. Te przybytki żywego piękna nęcą barwami, kształtami, aromatem, których nie uświadczy się na ruchliwych chodnikach czy zatłoczonych ulicach. Te piękne, z tradycją, tym bardziej przyciągają jak magnes. Starannie zaprojektowane skrawki zieleni emanują potężną energią swych twórców. Odwiedzając je mamy poczucie obcowania z ponadczasowym pięknem architektury krajobrazu. Skrywają w sobie tajemnicę… jak w ,,zaczarowanym ogrodzie”.

Jest jednak też coś innego, nierzadko w zasięgu ręki… ogrody tworzone przez samą naturę. Słyszę opinie, że moda, która nastała na tworzenie łąk kwietnych wzięła się z lenistwa 😉 by rzadziej kosić, by nie poświęcać tyle czasu na pielęgnację, by nie tworzyć specjalnych systemów nawadniających, i tak dalej, i temu podobne… Nie pora by roztrząsać, kto ma racje większe czy mniejsze. Można wykrzyknąć – chwała bioróżnorodności!!! Łąki bowiem, to prawdziwy ogrodowy skarbiec. Porównując do ubóstwa trawnika… nawet nie ma potrzeby by silić się na poszukiwanie cech wspólnych…

Przemierzaliśmy ostatnio uroczą Lubelszczyznę. Nie dziwota, że w nieodległym Zamościu pomiędzy ulicami Żeromskiego, Bazyliańską i Kościuszki w eleganckiej, secesyjnej kamienicy mieszkał pewien ,,desperat” 😉 jak mawiano o poecie Bolesławie Leśmianie 😉 Któż nie zna Jego twórczości… niby miasto to traktował jak zesłanie, ale to tu powstały najpiękniejsze wiersze. I jak tak nawet po latach spoglądam na okoliczne tereny, nie dziwię się, że posiadał taką wenę twórczą 🙂 bo łąk kwietnych do swojej ,,Łąki” miał zapewne do wyboru, do koloru. A może i dużo więcej 🙂 Tak więc skoro Lubelszczyzna, skoro gdzieś w oddali Leśmianowe strofy, jeśli wokoło wiosenne, kwietne klimaty, to nie tylko dla przyrody nadchodzi czas wyjątkowy, powszechnego wabienia się, nawoływania i zalotów, ale dla ludzi tym bardziej majowo – czerwcowa słabość, a może i siłę serca wyzwala 🙂 Bo kiedy romansować, jeśli nie wiosną? Wprawdzie inny poeta, Boy – Żeleński powiadał, że ,, w tym cały ambaras”… ale widocznie nie bywał w takich romantycznych, ustronnych miejscach jak dołączone obrazy 😉

W ciepłe, słoneczne dni ogrody i łąki stają się pokojami pod gołym niebem. Nawet nie wypada zapewniać, jaki w nich aromat, który wręcz odurza i upaja. Kiedy wspomnę intensywność rumianów, których miliony żółciły się na spotykanych przez Nas łąkach, to wspomnienie to obezwładnia. No, było nie tylko bajkowo kolorowo, ale też niezwykle zapachowo. A pachnidła te w największym możliwym stężeniu. Śmiem zaryzykować, że dłużej przebywając w takim koncentracie, to chyba mógłbym popełnić przynajmniej jakąś fraszkę 😉 w końcu Bolesław czy Błażej na tę samą literę się zaczyna 🙂 choć gdzieś w głębi duszy mam obawę, czy już sam ten fakt wystarczyć może 😉

Kiedy zanurzyliśmy się w tych kwietnych łąkach, pierwsze Małgosi skojarzenie wybiegło w kierunku Claude Moneta, i jego ,,Pola maków”. Impresjoniści korzystali jedynie z siedmiu podstawowych barw tęczy: czerwonego, pomarańczowego, żółtego, zielonego, niebieskiego, indygo i fioletowego. Jako pierwsi mieszali je dopiero na płótnie, a nie jak czynili to poprzednicy, na palecie. Ogród jest jak płótno, na które projektant nanosi rośliny i małą architekturę. Ale stworzone w ten sposób dzieło, w przeciwieństwie do martwego oleju czy gwaszu, żyje, rozwija się i rośnie. I nic to, że wiele roślin łąkowych, jak te spotkane na poleskich łąkach to jednoroczne piękności. Że może już dziś ktoś je skosił, a może zniszczone zostały przez ostatnie deszcze. Przez chwile choć, mogliśmy poczuć się jak w średniowieczu, kiedy tworzone były w ogrodach łąki kwietne, nazywane ,,ogrodami miłości”. Bogate w formy i kolory, zmieniające się co kilka dosłownie dni. Mało który obraz może dorównać w dynamice i kolorze. Maki, chabry, rumiany, bławaty… malownicza to mieszanka.

Nie sposób by nie wybiec w przyszłość, by już dziś planować przyszłoroczny czerwiec ponownie w tych miejscach… a jestem przekonany, że będzie równie kolorowo i wyjątkowo. Już więc dziś zapraszam na sesję w klimacie obrazu Moneta. W stylowych kapeluszach, z parasolką w dłoni, w powłóczystych sukniach, w letni wieczór, w zapachu rumianów, czerwieni maków… jak w roku 1873, kiedy Monet po powrocie z Anglii, odpoczywał w Argenteuil. A może wówczas wprowadzę małe odstępstwo, by po sesji w plenerze, czas wieczorny spędzić umilając strofami poezji Leśmiana… bo gdzie jak nie w podobnie niezwykłym miejscu ,,Łąka” pachnieć będzie łąką 🙂

Zapisy więc ruszają 😉 weekend czerwcowy w uroczym miejscu na Polesiu, w przytulnym zakątku u Pani Haliny 🙂 Już za niedługo uchylę rąbka tego tajemniczego miejsca. Dziś cieszcie oczy prawdziwą łąką 🙂

Małgoś, Dziękuję za niezwykły czas 🙂

komentarze 2

  • M.

    Odpowiedz 30 czerwca 2020 18:53

    Dobry wieczór ?, Błażej uwielbiam takie łąki pełne dzikiego kwiecia. Cudowne miejsca do malowania obrazów, a także do naszej fotografii. Jestem bardzo zachwycony tymi łąkami otulonymi dywanem maków. A Małgosia w swoim żywiole i widać jaka była szczęśliwa przebywając w tym kwieciu kolorów czerwieni, a przede wszystkim bardzo ładna sesja. Pozdrawiam serdecznie 🙂

Dodaj komentarz