Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

NAUKA CZYTANIA

Był rok 2014. Lato. Od kilku dni podążałem szlakiem drewnianej architektury. Trochę zabawiłem w Bieszczadach, a później dzień za dniem wędrowałem po Beskidzie Niskim. Tego dnia dotarłem do Sękowej. Odwiedziłem kościółek św. Filipa i św. Jakuba, i postanowiłem ruszyć do nieodległych Owczar, gdzie na totalnym krańcu świata przycupnięta stoi piękna cerkiew p.w. Opieki Matki Bożej. Miejsce to odwiedzałem już kilka razy, zawsze z tą samą radością i entuzjazmem. Są tereny, które cieszą mocniej, do których jakby bardziej tęsknimy. Owczary są takim właśnie miejscem. Usytuowane na końcu drogi, do których wiedzie dolinka praktycznie z jednego tylko kierunku. Szybko zapadał wieczór, potęgowany czarnymi, gęstymi chmurami. Nawet pierwsze krople zaczęły niepokoić mnie już przy opuszczaniu Sękowej. Z każdym kolejnym kilometrem deszcz nasilał się, w pewnym momencie osiągając rozmiary nawałnicy. Kiepski czas na poszukiwanie noclegu. Szybko okazało się, że wówczas w tych stronach nikt nie bawił się agroturystyką czy jakimkolwiek myśleniem o noclegach. Żywej duszy, strugi deszczu i na poboczu stoi przygarbiona starowinka. Jakby nie dostrzegała, że ściana wody leje się z czarnego nieba. Jakby czekała tam tylko na mój przyjazd. By w zasadzie poinformować, że nikt w tej dolinie mnie raczej nie przenocuje, choć jest ktoś, do kogo mogę zapukać i zapytać. Prawie na końcu wioski, niedaleko już cerkwi, na małej górce. Dotarłem, wyszedł mężczyzna. Powiedział, że właśnie wyjeżdżają z żoną na rodzinną uroczystość do brata. Że już od lat nie bawi się w agroturystykę, choć czasem o tym myśli. Tuż obok, raptem kilkadziesiąt metrów stał niski stary domek. Okazało się, że był to dom rodzinny, od lat już nie zamieszkany. Z niesprawną kanalizacją, choć w zasadzie wszystko co potrzeba tam jest. Ba, może ktoś uwierzy lub też nie, ale gospodarz ten pokiwał głową i uśmiechnął się. Mówi do mnie tak: wie pan, kilka lat stoi ten pustostan, ot taka bardziej graciarnia. Ale żona wciąż mnie przynaglała bym złożył tam łóżko, które kupione i zapakowane stało już od dawna. I wie pan? Wczoraj to wszystko skręciłem 🙂 Jeśli więc panu odpowiada taki nocleg, to zaraz przynoszę klucz.

Owczary, cerkiew Opieki Matki Bożej – 1653 rok

Dodam, że cała ta krótka rozmowa odbywała się w strugach deszczu. Ktoś nawet wówczas czuwa, spogląda na nas z góry. Który to już raz?!?

Powroźnik – cerkiew św. Jakuba , ok 1600 rok

Dosłownie po kilku minutach przyszła żona tego pana, przyniosła czystą pościel, ręczniki, mydło, szampon, wszystko pachnące. Mąż jej przyniósł dwa wiadra wody, przepraszając że taka niedogodność, że nie mogą zaprosić mnie na kolację, ponieważ już są spóźnieni, powinni już wyjechać, ale zapraszają mnie za 2-3 godziny jeśli nie będę jeszcze spać… Dach nad głową. Ciepły, suchy dom, wygodne nowe łóżko, pachnąca pościel. Za oknem potężna burza, błyskawice rozdzierające niebo. Do cerkwi może 300 metrów, może ciut więcej… Leżąc już i odpoczywając pomyślałem o tym jak wyglądają te nasze zwyczajne codzienności. Wybory, poszukiwanie kolejnych dróg… Kiedy w dniu poprzednim przemierzałem Magurski Park Narodowy, kiedy zaglądałem do mijanych cerkiewek w Krempnej, Kotani, Świątkowej, gospodarz który przyjął mnie pod swój dach, pod wpływem impulsu skręcał łóżko… Wówczas jeszcze niczego o sobie nie wiedzieliśmy, nie mieliśmy nawet świadomości, że w kolejnym dniu drogi nasze się skrzyżują.

Rankiem, w słonecznej już aurze, przegadaliśmy chyba dwie godziny. Wspomnę jedynie o niesamowitym zdarzeniu. Okazało się, że przed wieloma laty, w tym małym, skromnym domku nocował Karol Wojtyła, wówczas jeszcze zwykły ksiądz. Gościł Go tato, czy też dziadek tego pana (już nie pamiętam szczegółów)

Przywołam jeszcze inną myśl. Otóż już wspominałem fakt, Mama moja pochodzi z Kresów, mieszkała niedaleko Lwowa. Wielokrotnie w opowiadaniach o swoim wczesnym dzieciństwie malowała obraz, że prawie codziennie idąc ze swoją Mamą a moją Babcią, mijały cerkiew. Że przyglądała się jej za każdym razem, choć nigdy w środku nie była. Ciekawiło ją jak wygląda wnętrze, ale było nieosiągalne, obce… bo przecież chodzili do kościoła…

Może stąd teraz bierze się ta moja tęsknota i ciekawość, by zaglądać w różne miejsca, by poznawać, uczyć się czytać, poszukiwać. By może komuś nawet odrobinę pomóc. Pamiętam bowiem, kiedy pierwszy raz przekroczyłem próg cerkwi, wszystko było dla mnie obce. W zasadzie kolorowy ikonostas przytłoczył mnie, nie rozumiałem istoty oraz symboli. Dziś jest wiele łatwiej, dostęp do wiedzy jest bardzo rozległy ale i prosty. Mam wrażenie, że i spotkani ludzie są bardziej chętni by dzielić się, i są przygotowani jak tę wiedzę dawkować, prowadzić bezpiecznie krok po kroku…

Wysowa – cerkiew św. Michała Archanioła, 1779 rok

Postem tym chcę spróbować… może od czasu do czasu postaram się coś opowiedzieć, zwrócić na coś uwagę. By może kolejne odwiedziny były bardziej czytelne. Zrozumiałe. Wprawdzie przyszłość pokaże co z tego uda się zrealizować, ale chcę z Wami odwiedzić i synagogę, zainteresować i meczetem. Kultury nasze przecinają się, są miejsca, że dosłownie przylegają do siebie, mieszają się, ubogacają. Warto korzystać, poszukiwać, uczyć się wspólnie rozmawiać…

Wysowa – cerkiew św. Michała Archanioła, 1779 rok

Tak więc, dziś cerkiew… to co wniej najbardziej charakterystyczne… co uderza niejako na wejściu. By poznać, że i za tą ścianą coś jest. A w zasadzie, że dopiero za nią jest to co najważniejsze, choć niewidoczne dla oczu. Ktoś przyzwyczajony do wnętrza kościoła, rozumie, że ołtarz jest zwieńczeniem świątyni w której się znajduje. Że jest najważniejszym i ostatnim elementem wyposażenia. Pierwsze wrażenie z cerkwi jest podobne, że za dokładnie dopasowaną ścianą ikon już niczego innego nie ma. A przecież to dopiero granica między profanum i sacrum. Ale ona nie dzieli a łączy oba wymiary. Wiele głosów przedstawia sacrum i profanum jako coś odległego od siebie, jako zupełnie dwa oddzielne światy. Choć tak naprawdę są sobie niezwykle bliskie. Wręcz nie mogą się realizować bez siebie. Ubogacają wzajemnie, przenikają, dopełniają. I znakomitym właśnie przykładem tej spójności jest cerkiew i znajdujący się w niej ikonostas.

Sama nazwa ikonostas pochodzi od greckich słów eikonostasis, gdzie eikon oznacza obraz, a stasis – postawienie. Dla znających język rosyjski brzmienie jest bardzo wymowne i czytelne – ołtarnaja priegrada. To chyba najważniejsze wyposażenie cerkwi, przynajmniej dla zwykłego obserwatora, uczestnika, miejsca w którym przebywają wierni.

Kwiatoń – cerkiew św. Paraskewy ok 1700 rok

Jak wspomniałem powyżej ściana ta, przegroda niejako rozdziela dwa światy. Widzialny i niewidzialny. Świat zmysłów i świat duchowy. Cały ikonostas przedstawiany jest jako jedna wielka ikona Chrystusa, która łączy element ludzki z elementem boskim.

Kwiatoń – cerkiew św. Paraskewy ok 1700 rok

Po drugiej stronie ikonostasu znajduje się miejsce ,,najświętsze” czyli prezbiterium. Pragnę jednak zająć się stroną, która przyciąga wzrok wiernego, lub wchodzącego do cerkwi. Całość bowiem ma określony porządek i hierarchię. Tak jak każda, nawet najmniejsza pojedyncza ikona posługuje się językiem symboli, tak i cały ikonostas poucza i jednoczy.

Nowica – cerkiew św. Paraskewy 1842 rok

Klasyczny ikonostas jest pięciorzędowy, choć próbowano rozbudowywać go do sześciu, a nawet siedmiu rzędów. Takie jednak występują sporadycznie. Oczywiście w wielu cerkwiach występują też małe ikonostasy składające się z jednego lub dwóch rzędów ikon. Posiadają formę uproszczoną. W cerkwiach karpackich, do których zapraszam (ilustruję) ikonostasy posiadają zazwyczaj budowę czterorzędową.

W najniższym rzędzie znajdują się największe ikony oraz wrota. Są to ikony namiestne. Te główne wrota, usytuowane po środku, to Brama Królewska, zwana też czasem Złotymi Wrotami, Bramą Świętą lub Wrotami Raju. Przez tę Bramę przechodzi jedynie kapłan. W czasie koronacji przechodził przez nią również król. Pozostałe to Drzwi Diakońskie, przeznaczone dla kapłanów, diakonów, reprezentantów niższego duchowieństwa. Wszystkie te wrota przedzielone są ikonami. Patrząc od strony obserwatora, pierwsza ikona od prawej, to tzw. ikona chramowa, czyli obrazująca świętego będącego patronem świątyni. Za przykład dołączam zdjęcia ikon z jednej z najpiękniejszych cerkwi drewnianych w Polsce. To cerkiew w Kwiatoniu, w Beskidzie Niskim. Polecam to niezwykłe miejsce również ze względu na przewodnika Pana Jana Hyrę, opiekuna tej cerkwi oraz niezrównanego gawędziarza. Lubimy tam zaglądać. Patronką tej świątyni jest św. Paraskewia, święta bułgarska mniszka kościoła prawosławnego. Tak więc na ikonie patrona w Kwiatoniu znajduje się jej oblicze. Kolejna ikona w dolnym rzędzie to Chrystus Pantokrator (Zbawiciel), a po drugiej stronie Bramy Królewskiej ikona Matki Bożej Hodegetrii z Dzieciątkiem Jezus. Ostatnia ikona, ta po lewej stronie przedstawia patrona lokalnie czczonego. W przypadku przeważającej części cerkwi karpackich znajduje się na niej św. Mikołaj. Dodam jedynie, że na Bramie Królewskiej znajdują się wizerunki czterech ewangelistów lub ikona Zwiastowania. Natomiast na Drzwiach Diakońskich umieszczane bywają ikony archaniołów Michała i Gabriela lub pierwszych męczenników, Szczepana i Wawrzyńca. Te największe ikony zazwyczaj malowane są obustronnie, ponieważ mogą być wystawiane lub używane w procesjach.

Kwiatoń – cerkiew św. Paraskewy ok 1700 rok

Drugi rząd ikon to tzw. prazdniki czyli ikony świąteczne. Jak sama nazwa wskazuje przedstawiają najważniejsze święta w roku. Typowy zestaw to 12 ikon, zdarza się jednak że można spotkać ich więcej lub też mniej. W środku między prazdnikami znajduje się zazwyczaj ikona Ostatniej Wieczerzy. Typowy zestaw obejmuje święta takie jak: Narodzenie Najświętszej Bogurodzicy, Wprowadzenie Bogurodzicy do Świątyni, Zwiastowanie, Narodzenie Chrystusa, Ofiarowanie, Chrzest, Przemienienie, Wskrzeszenie Łazarza, Wejscie do Jerozolimy, Ukrzyżowanie, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie, Zstąpienie Ducha Świętego, Zaśnięcie Bogurodzicy.

Trzeci rząd to tzw. Grupa Deesis, przedstawiająca Chrystusa na tronie między Marią i św. Janem Chrzcicielem. Oprócz wymienionych, na osobnych ikonach przedstawieni są apostołowie i święci.

Rząd czwarty to prorocy i ojcowie kościoła, m.in. Izajasz, Ezechiel, Daniel, królowie Dawid i Salomon.

Rząd piąty, to praojcowie, patriarchowie. Tacy jak Adam, Abraham, Izaak, Jakub, Noe, Mojżesz, Melchizedek.

Zwieńczenie ikonostasu stanowi krzyż lub Golgota.

Jak wspomniałem powyżej, występują, choć bardzo rzadko rzędy szósty lub siódmy. Ukazują one Mękę Pańską i sceny męczeństwa świętych.

Oczywiście to pewien kanon, natomiast lokalnie mogą zdarzyć się różnorakie odstępstwa. Choćby ze względu na występowanie uproszczonych form, skromne przestrzenie ograniczające wielkość oraz ilość umieszczonych ikon.

Kotań – cerkiew św. św. Kosmy i Damiana, 1782 rok

Podlasie (dawna metropolia wileńska) posiada zmienione ikonostasy, głównie wzorowane są na ikonostasie cerkwi św. Ducha w Wilnie. Mam nadzieję, że w przyszłości zaprezentuję różnice i główne cechy.

Może pierwsze wrażenie to chaos, ale myślę, że główny zarys, kręgosłup jak to nazywam, jest czytelny. Z takim przygotowaniem dużo łatwiej przyswajać kolejne tajemnice. Samo pisanie ikony, to jakby odsłanianie Nieba przez ikonopisa. to jakby zdejmowanie zasłony, odkrywanie tego, co prawdziwie duchowe. Ikona stoi na pograniczu zmagania się mocy ciemności ze Światłością. Michel Quenot w książce ,,Ikona. Okno ku wieczności” pięknie napisał, że ikona ,,utkana jest z Bożego światła, dlatego nie zna cieni”

Warto usiąść w cerkwi na dłużej, starać się poznać to piękno i światłość, ponieważ środowisko liturgiczne jest jej naturalnym środowiskiem. W świątyni bowiem zupełnie inaczej odbieramy łączenie Nieba z ziemią. Odbieranie symboli… a każda ikona przemawia w sposób szczególny, wyjątkowy.

Oczywiście nie zagłębiam się w historię, same początki ikonostasu sięgają Cesarstwa Bizantyjskiego. W wielu krajach prezbiterium od pozostałej części świątyni oddzielano w różny sposób. Stosowano zasłony, ażurowe przegrody, kamienne ściany, drewniane przepierzenia. Ikonostas w zasadzie początki tworzy już w IX wieku, bardzo skromnie budowany z czterech ikon. W takiej postaci jaką omawiam, zaistniał dopiero w wieku XIV.

Wprawdzie w tym roku okres wakacji stoi pod wielkim znakiem zapytania, ale może właśnie choćby dlatego, warto pomysleć, zaplanować swoje ścieżki by zajrzeć do jakiejś cerkwi, poznać może choć część tego co nieznane lub omijane. Smutkiem napawa fakt, że największe, niepowetowane straty i zniszczenia odnotowano przecież już po działaniach wojennych. W 1945 roku na terenach Polski, a ściślej województwa rzeszowskiego znajdowało się około 650 cerkwi. Dziś jest ich już tylko ok. 300. W samych tylko latach 1947 – 1956, przeprowadzono rozbiórkę, niszcząc i rozkradając wyposażenie 300 z nich. Po 1956 zniszczono kolejne 50. Materiał z którego są zbudowane powoduje, że każdego roku ubywają kolejne… Te w których możemy spotkać kompletne ikonostasy można praktycznie wymienić z pamięci… Może dołączone obrazy pozwolą poznać lub rozbudzić zainteresowanie. Zaglądam do nich od lat. Wiele z tych, które prezentuję odwiedziliśmy wspólnie. Może uda się komuś połączyć zwiedzanie z wysłuchaniem koncertu. Przed trzema laty w Brunarach mogliśmy doświadczyć ,,Muzycznych Spotkań z Sacrum”. Muzyka sakralna i połączony z nią śpiew są szczególną formą kontaktu ze Stwórcą. Wyrażają to, czego nie można wypowiedzieć słowami. Wprawdzie nie rezygnują z umiejętności rozumu, ale go przekraczają i otwierają człowieka na nowe możliwości słyszenia. By usłyszeć to co Bóg mówi do nas, a równocześnie usłyszeć i siebie nawzajem. Czyż może być lepsza nauka czytania? Czytania tego co obok, dostrzeganie symboli, detali, drobiazgów… czytania drugiego Człowieka, jego potrzeb, pragnień… czytania zdarzeń, codziennych sytuacji życiowych. Choćby takich jak doświadczam, którymi się dzielę… Ten czas wybitnie temu służy… Za oknem mocno teraz u mnie pada deszcz… jak przed sześciu laty w Owczarach 🙂

komentarzy 5

  • M.

    Odpowiedz 6 maja 2020 19:08

    Dobry wieczór ?, Błażej mógłbym tak słuchać Twoich przygód godzinami. Wspaniale sfotografowałeś wnętrza tej pięknej Cerkwi, ja bym tak nie potrafił. Te świetne ZDJĘCIA można by było wykorzystać do książki o cerkwiach. Pozdrawiam serdecznie

  • Małgoś

    Odpowiedz 6 maja 2020 21:37

    Witam i ja 🙂
    Wspaniały wpis, i przygody i emocje i duża dawka wiedzy, czyta się jednym tchem, może dlatego że czuję ten klimat, mam nadzieję że inni czytelnicy też poczują 🙂
    Doświadczyłam i ja Beskidu Niskiego i Bieszczad z ich idyllicznym pejzażem i pięknem drewnianych świątyń wpisanych w krajobraz.
    Polecam każdemu 🙂
    Coś czuję, że to piękny początek wyjątkowej serii… 🙂
    Twoja Ciekawość świata i otwartość na inne kultury czy religie jest mi bardzo bliska, czasem tylko się zastanawiam kto kogo bardziej czym zaraził… 😉
    Masz dar, i lubisz dzielić się – a my z chęcią słuchamy 🙂
    Tak trzymać, czekamy na więcej!

Dodaj komentarz