NIEDZIELA
Tak sobie myślę, że skoro dziś niedziela, to może zaproszę Was do kościoła. Tym bardziej, kiedy tak trudny czas zarówno w naszej Ojczyźnie jak i całym świecie. Przy okazji pokażę Wam jak zwykle kilka zdjęć. Zastanawiałem się do których tym razem zaglądnąć, bowiem na przestrzeni lat udało mi się wstąpić do bardzo wielu z nich. Oczywiście wszystkie z nich reprezentują architekturę drewnianą, którą po prostu uwielbiam 😉 Myślę, że mam i inny powód. Otóż odwiedzając różne zakątki Małopolski i Podkarpacia, oraz reprezentantki tych ziem, słynne na cały świat drewniane świątynie, rozmawiając z zatrudnionymi w nich przewodnikami, smutkiem nierzadko napawał mnie fakt, że w zasadzie osoby zajmujące się od lat tą tematyką, nie posiadają żadnej, nawet szczątkowej wiedzy na temat kościołów znajdujących się nieopodal, nie wspominając tych dalszych, ulokowanych setki kilometrów, w innych rejonach kraju. Niby coś pobrzmiewa odnośnie kościołów i cerkwi wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO, ale już inne istnieją w świadomości ludzkiej jedynie lokalnie, zepchnięte jakby w niebyt. Może dany właśnie nam ten czas, pozwoli rozejrzeć się dookoła, by dostrzec, poznać, zainteresować się mocniej lokalną historią, regionalną literaturą, też maleńkimi dziełami architektury jakimi są wiejskie, drewniane kościółki.
Przyciągają mnie od lat jak magnes, swoją przytulnością, półmrokiem, atmosferą zaciszności. Modlitwa we wnętrzach przesiąkniętych zapachem wosku i kadzidła jest niepowtarzalna. Z zewnątrz te niewielkie, często ascetyczne bryły wyglądają niezwykle skromnie, kiedy jednak przestąpimy próg, pochylimy głowy, objawi się wyjątkowy, niespotykany urok, unikatowe polichromie, oryginalne, rzadkie nastawy ołtarzowe. Nie jest moją intencją, by zanudzać datami, nierzadko skomplikowaną historią, ktoś zainteresowany może sięgnąć, poszerzyć, doczytać. Tym bardziej, że wiele z tych miejsc posiada już własne, szczegółowe opracowania naukowe. Bardziej zawsze zatrzymują mnie ludzie, zwyczajni mieszkańcy parafii, którzy najlepiej, najtrafniej potrafią ukazać duszę i osobowość tych miejsc. Z zewnątrz wydają się podobne, wiele z nich jawi się nawet identycznie, czyż nie podobnie jak ze spotkanym człowiekiem? Bo to co najpiękniejsze zazwyczaj ukryte, wymagające od każdego osobistego poznania…
Każdy odwiedzony kościółek to osobne wspomnienia, to wiele nierzadko humorystycznych sytuacji. Pamiętam jak przed laty zajrzałem do pewnego miejsca na Pałukach. Był upalny dzień. Zapukałem do pobliskiej plebani. Otworzył mi postawny proboszcz, pewno kilka lat starszy ode mnie 🙂 Stanął przede mną w rozpiętej sutannie, boso, z mocno męskim torsem 😉 spojrzał mi w oczy i zapytał w czym może pomóc. Zagadnąłem, czy istnieje możliwość bym mógł zajrzeć do drewnianego kościółka usytuowanego tuż obok. Wokół cudownie chyliły gałęzie śliwy, z dorodnymi owocami. Aromat dojrzałych owoców przyciągał całe rzesze owadów, przepięknych motyli. Rusałki admirały jakby przysłuchiwały się naszej rozmowie. Ksiądz przeprosił na sekundę, po chwili powrócił, wręczając mi w dłoń potężny, kilkunastocentymetrowy, masywny, ciężki klucz. Z uśmiechem wytłumaczył w kilku słowach w jaki sposób otwiera się zamek, gdzie znajduje się alarm. Stałem lekko zdezorientowany. Odpowiadam, że chcę wykonać kilka zdjęć, pobyć chwilę. Ale przecież….. ksiądz uśmiechnął się i mówi: ,,Chłopcze, nie obawiam się niczego. Przecież jeśli coś ukradniesz, będziesz z tego się spowiadać”.
W innym miejscu, zastałem proboszcza podczas golenia. W dłoni maszynka, na twarzy krem, w białym podkoszulku. Wysłuchał, podsunął kartkę papieru, bym napisał prośbę oraz oświadczył, że nie wykonuję zdjęć w celach komercyjnych. I bym dokładnie zaznaczył, że wyraża zgodę na zrobienie 4 zdjęć (słownie czterech). Zdziwienie na mojej twarzy chyba było widoczne zbyt mocno, bo i Jego reakcja była natychmiastowa. ,,Czterech, ponieważ są cztery ściany w kościele” 🙂 No tak, można i w ten sposób 😉
Miałem i inny przypadek. Na plebani przyjął mnie ksiądz ubrany w krótkie spodenki. Ucieszył się, kiedy usłyszał, że chcę rozejrzeć się, wykonać zdjęcie wnętrza. Wręczył klucz, wyjaśnił które drzwi otworzyć i poprosił bym się rozejrzał i poczekał na Niego. Za kilkanaście minut przyszedł, ubrany w sutannę 😉 Mówi, że teraz już mogę fotografować 😉 Rozstawiłem statyw, podpiąłem aparat, ustawiłem kadr… Ksiądz dobrotliwie, powolutku wszedł mi w ujęcie. Uśmiechnąłem się nieznacznie. Brak reakcji z Jego strony. Przeprosiłem delikatnie, że chcę wykonać zdjęcie bez nikogo w tle. Jakby nie zrozumiał. Trwał z mocnym postanowieniem. Przeszedłem kilka kroków, postanowiłem nie wdawać się w polemikę. Ustawiłem inny kadr, tak by nie urazić ale i by osiągnąć zamierzony cel. Reakcja była identyczna. Ponownie wkroczył, tym razem bardziej zamaszyście 🙂 Rozbroił mnie tym parciem na szkło 😉 Przeciąganie liny trwało jeszcze chwilę… wyraził zgodę, odchodząc z niezadowoleniem wypisanym na twarzy.
Chyba niedawno wspominałem, że raz jedyny spotkałem się ze zdecydowaną odmową. W zasadzie wówczas nawet nie chodzilo mi o wykonanie zdjęcia. Pragnąłem zobaczyć wnętrze, pomodlić się. Nazwa tej miejscowości wybitnie utkwiła mi w pamięci….
Ukazuję zazwyczaj puste wnętrza. Dziś ta pustka nabiera jakby innego znaczenia. Gdzieś te drewniane ściany przesiąknięte są zanoszonymi do Boga przez wieki modlitwami, deski wygładzone od zginanych kolan. A ileż różnorakich słonych łez wylanych, ile próśb, dziękczynienia… To wszystko zazwyczaj nieuchwytne. Przemijające.
Zapraszam do kilku wnętrz, wybranych losowo, choć może nie do końca jednak przypadkowo… Pragnę pokazać, ile tam piękna. Może niektóre z nich w niedalekiej przyszłości zasłużą by i one mogły znaleźć się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Jakże wiele z nich to prawdziwe perły architektury drewnianej. Wyjątkowe. Niezwykłe. Nieprzeciętne. Jak mówi proboszcz jednej z nich: ,,ten kościół dla nas tu mieszkających to jakby Wawel dla Krakowa”.
Może po zawirowaniach, kiedy sytuacja w kraju uspokoi się na tyle, że będzie ponownie można przemieszczać się po naszym kraju, zaplanuje ktoś z Was, by odwiedzić jakąś najbliżej położoną drewnianą świątynię. By odkryć to co bliskie, omijane, niezauważane, niczym nie wyróżniające, a wręcz coraz częściej nie pasujące do otoczenia. Urzekają swoją prostotą i sacrum. Pozwalają przenieść się w inny świat. W budowlach tych odzwierciedlił się swoisty genius loci, który nadał niepowtarzalne oblicze w każdej z nich. Warto wstąpić, by sercem uklęknąć… szczególnie dziś…
Kosieczyn. Ziemia lubuska. Oszalowany ciemną deską. Ktoś, kto zna kościółki na południu Polski, szczególnie małopolskie i podkarpackie, ale i śląskie, może nawet nie dostrzeże przejeżdżając obok. Zwyczajna, skromna bryła. Bez wyszukanego kształtu. Podparta w kilku miejscach. Bo kto poza mieszkańcami może wiedzieć, że prawdopodobnie jest to w tej chwili najstarszy kościół drewniany na naszych ziemiach. Badania dendrochronologiczne potwierdziły bowiem, że najstarsze belki pochodzą z roku 1345. Wnętrze jest niespotykane. Wyjątkowe. Jak mówi proboszcz kościoła, jest on ,,umęczony”. Całe bowiem wnętrze jest precyzyjnie posiekane siekierą lub innymi ostrymi narzędziami. Tylko w ten sposób można było przygotować belki, by zabezpieczyć je później glinianą polepą. Kolejne dziesiątki lat przykrywano te ściany tynkiem, później boazerią. Przez całe stulecia chroniła swej tajemnicy. Dopiero na początku tego wieku, prace konserwatorskie trwające ładnych kilka lat, pozwoliły wydobyć całe piękno na wierzch. Zdjęcia nie ukażą misternych nacięć, rzeczy niespotykanej w skali świata. To prawdziwy unikat. Bo czy nie pobudza w czyjejś wyobraźni fakt, że modrzewie na kosieczyńską świątynię zostały ścięte w drugim roku panowania króla Władysława Jagiełły? To fenomen. Przecież budulcem jest drewno a nie kamień…
Tarnowo Pałuckie na północnych krańcach Wielkopolski. Niewiele młodszy, do niedawna to ten kościół dzierżył palmę pierwszeństwa. Ale myślę, że nikt nie spiera się o czterdzieści lat. Bo cóż to znaczy w skali kilku wieków? Wnętrze to niezwykłe polichromie. Sam kościółek usytuowany jest na niewielkim wzniesieniu, jakby wyeksponowany by bardziej dostrzec, nie przeoczyć w codziennym pędzie. Już zamek przy drzwiach wejściowych dosłownie powala na kolana. Polichromie zachwycają najbardziej wybrednych. Biblia pauperum, święta opowieść, bliblia dla ubogich zapiera dech. Jakiś czas temu, przedstawiałem już podobne dzieło usytuowane na ścianach kościoła w Bliznem na Podkarpaciu. Może i ta wielkopolska świątynia podąży śladem tej podkarpackiej i znajdzie się na liście światowego dziedzictwa UNESCO, by kolejną perłę odkrywać zaczął cały świat.
Gąsawa, wprawdzie to kujawsko – pomorskie ale usytuowana na Pałukach o których wspomniałem już powyżej. Z zewnątrz, często kościół porównywany do stodoły. Ciemno oszalowany deskami. Im prostsza, bardziej surowa architektura, tym wnętrze onieśmiela wręcz. Kapiące od złoceń barokowe ołtarze, niezwykła belka tęczowa, zachwycające polichromie. Kościół przetrwał pożar miasta, przeżył szwedzki potop. Polecam różnorakie lektury na temat prac remontowych, renowacji. Budowla stała setki lat. Nikt nie miał świadomości co kryły ściany. Odkrywane malowidła czyszczone były miąższem chleba. Codziennie zużywanych było kilkadziesiąt bochenków. Obfitość form, motywow, ornamentów, treść, symbolika. Niewiele jest kościołów, które mogą poszczycić się tak cennym zabytkiem malarstwa barokowego. Polecam z całego serca, satysfakcja gwarantowana.
Wełna. To ziemia obornicka. Załączam jedynie jedno zdjęcie, bowiem trafiłem przed laty na toczące się prace konserwatorskie. W zasadzie był to wówczas jeden duży plac budowy. Ale chcę choć tym jednym obrazem uzmysłowić i ukazać jak unikatowa jest to budowla. Już bryła zewnętrzna może zachwycić. Zbudowany na planie krzyża łacińskiego, kryty gontem, z uroczymi podcieniami. To tu 11 września 1780 roku Józef Wybicki poślubił Esterę z Wierusz – Kowalskich. Tak, to On napisał słowa naszego hymnu narodowego. Ale nie dla tego faktu czynię wzmiankę o tym miejscu. Pragnę zwrócić uwagę na niezwykłe polichromie. Niezwykłość bowiem objawia się w iluzjonistycznym malarstwie. Na pierwszy rzut oka całość wydaje się niezwykle przestrzenna. Dopiero uważnie wpatrując się na poszczególne deski choćby stropu, który załączam, widoczne stają się zawarte iluzje. Deski same to płaska powierzchnia, na której wspaniale zaprezentowano malarstwo przestrzenne, w owych czasach praktycznie wykorzystywane jedynie przez największych artystów Włoch, Austrii, Hiszpanii. W ten sposób wykonane są stalle, ołtarze, ambony, konfesjonały, cała empora muzyczna. Ściany i stropy to jedna wielka iluzja architektoniczna. Aż chce się dotknąć, by zrozumieć i uwierzyć. Wspaniałe dzieło, wykonane przez Adama Swacha, franciszkanina z Poznania. Pełen zachwyt. Ale kto o tym miejscu słyszał? Nie mam oczywiście na myśli ludności miejscowej, oraz osób znających temat niejako od podszewki. Chyba sam poszperam, by zobaczyć jak całość prezentuje się po latach prac 😉
Klępsk. Raz jeszcze powrócę na ziemię lubuską. Wprawdzie dziś to świątynia katolicka, ale przez lata we władaniu protestantów. Stąd drewniane empory, niespotykane bogactwo ozdób. Podobnie zachwycony byłem kościołami Pokoju na Dolnym Śląsku. W Świdnicy i Jaworze. Im już poświęciłem swego czasu osobny post. Ten w Klępsku pod wieloma względami jest ,,naj”. Nawet pozwoliłem sobie jako zdjęcie – wizytówkę zaprezentować właśnie tę świątynię, z pięknymi szachulcowymi ścianami. Poewangelicka świątynia, ze względu na wyjątkowy gotycko – renesansowy wystrój, jest ogromną rzadkością. Zawiera nieprzeciętnej wartości dzieła sztuki malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego. Wśród bezcennego wyposażenia znajduje się choćby późnogotycki tryptyk z figurą Madonny z Dzieciątkiem. Niestety, kiedy przed laty tam dotarłem, część tryptyku była wywieziona do konserwacji, brakowało skrzydeł bocznych… Może to przyczynek, by podjechać w przyszłości raz jeszcze. W każdym razie to prawdziwy rarytas. Jestem przekonany, że nawet sama nazwa miejscowości niewiele mówi, nie wspominając o prawdziwej perle w postaci unikalnego kościoła.
Wplotłem w dzisiejszy opis kilka zdań o lżejszej wadze, może odrobinę humorystycznych, ale chcę niejako uzmysłowić i pokazać miejsca, które nie zawsze należy tylko i wyłącznie postrzegać przez pryzmat powagi, autorytetu, dostojeństwa. Bo przecież wszędzie jest też Człowiek. Z indywidualnym pięknem, nietuzinkowy, nieszablonowy. Że warto zatrzymywać się, poznawać to co nieznane, nawiązywać relacje, rozmawiać. I warto dzielić się. Nie zamykać… bo tyle teraz i tak nadzwyczajnej izolacji, odosobnienia, odseparowania, strachu… Życzę Wam przyjemnej niedzieli oraz kolejnych dni, spokojnego czasu.
I na koniec, polecam słowa naszego poety Wincentego Pola, który w ,,Pieśni o domu naszym” napisał m.in. takie słowa (polecam również całość tekstu, dostępny i łatwy w odszukaniu w sieci). Tak bardzo dziś posiadają głęboką wymowę:
,,Jeśli życie ci się zbrudzi,
Jeśli świat cię bardzo strudzi,
Do wiejskiego idź kościoła,
I na pola – i na sioła –
I tam szukaj znowu ludzi.”
Margo
29 marca 2020 12:59Och Mistrzu!!! Twoja praca daje poczucie oderwania od rzeczywistości, przenosi w inny wymiar i działa jak kojący balsam na duszę. To prawdziwy majstersztyk!!! Pozdrawiam serdecznie 🙂
admin
29 marca 2020 13:23Dzień dobry Margo 😉
Podobno ,,Najlepszych i najpiękniejszych rzeczy na świecie nie można ani zobaczyć, ani dotknąć. Trzeba je poczuć sercem.”
Te które pokazuję, można i zobaczyć, i dotknąć, i poczuć też sercem 😉
Cieszę się i Dziękuję serdecznie 😉