WIEŚ PĘDZLEM I PIÓREM MALOWANA
Od wielu już lat obserwuję fenomen pewnej małopolskiej wioski. Padają słowa o tęsknocie i ciekawości by to miejsce zobaczyć oraz głosy rozczarowania, smutku, rozżalenia po odwiedzinach. Zazwyczaj karmimy swe zmysły kolorowymi obrazami, resztę wyobraźnia podpowie…
Obraz przestał być już aktorem drugiego planu. Komunikacja zdominowana przez dziesiątki lat przez słowo, została skutecznie wyparta obrazem. Obraz bowiem oddziałuje na nasze myślenie, pobudza emocje, buduje pamięć, wspomnienia. W cywilizacji pośpiechu prym wiodą komunikaty składające się z elementów wizualnych i werbalnych. Coraz częściej na darmo szukać słowa…
Zapraszam dziś do Zalipia, wioski przycupniętej w widłach Wisły i Dunajca, krainie zwanej Powiślem Dąbrowskim. Zapraszam i mocno polecam odmienny nieco sposób podróżowania. Powolny, spokojny rytm rowerowych kół, wpisany w ten nieskomplikowany, ubogi wręcz krajobraz równin. Mimo to, jest on swoiście piękny, posiada osobliwy nastrój spokoju i powagi. A dlaczego rower właśnie? Ponieważ nie ma lepszego sposobu by zobaczyć wszystko pełniej i ze szczegółami. Istnieją przecież one na każdym dosłownie kroku, choć nie narzucają się. Natura bowiem nie znosi krzyku, przemawia szeptem, formułując zdania zadziwiająco zwięzłe. Ludzie, przyzwyczajeni do głośnej rozmowy, nie słyszą tego szeptu, a szkoda bo wiele tracą. Nie wspomnę już o tych, dla których rozmowa odeszła w zapomnienie… Proponuję dlatego rower, który pozwala na zatrzymywanie się, na wędrówkę pełną zadziwień. Świat bogaty jest przecież w tak różnorodne oblicza, a jest ich tyle, ile par oczu obserwuje go i podziwia. Płaski krajobraz ma jakiś powab. Czas w nim płynie wraz z obłokami. Krajobraz potrafi być bardzo różny, ma wiele odmian i w różnorodny sposób na nas oddziałuje. Jakże bowiem często współczesny człowiek odsunięty od natury zbliżył się do niej w swych pragnieniach i marzeniach.
Kilka razy przemierzałem już tę drogę, rowerowe wycieczki są niezapomniane do dzisiejszego dnia.
Nie będę odkrywał Zalipia. Dokonał przecież już tego ponad sto lat temu pewien krakowski urzędnik Władysław Hickel. O okolicznościach tego wydarzenia pisał tak: ,,Przypadek zrządził, że nad łóżkiem służącego, pochodzącego z powiatu dąbrowskiego, zobaczyłem dwa arkusze zwykłego papieru, na którym farbą używaną do malowania ścian wykonane były bukiety, stylowo podobne do napotkanych na skrzyniach chłopskich. Zaciekawiony odkryciem, zwiedziłem tę część Powiśla i przekonałem się, że zbieg okoliczności pozwolił mi na odkrycie odrębnego i nieznanego środowiska sztuki ludowej.
Farbę kupują dziewczęta w Dąbrowie albo Tarnowie w proszku, który mieszają z mlekiem albo pokostem, a zamiast pędzla używają zazwyczaj brzozowego patyka namoczonego i rozstrzępionego młotkiem na jednym końcu. Pędzel taki jest oczywiście bardzo nieudolnym narzędziem; tem dziwniejsza, że niejedna z wielką zręcznością potrafi nim władać. Farba rozrobiona w odpowiedniej ilości mleka da się użyć i nie kruszy się zbytnio. Malarstwo to dowodzi, że w ludzie drzemie wielki zasób niewyzyskanego talentu i poczucia słonecznej barwności. W kompozycjach dwubarwnych uzupełniany jest kolor zielony czerwonym, fioletowy żółtym. Między niezliczoną ilością stylizowanych kwiatów trudno napotkać dwa jednakowe”
Niejako z premedytacją nie przywołuję najsłynniejszego nazwiska Malarki, choć w dołączonych przeze mnie zdjęciach możemy zaglądnąć do Jej domu, poznać oryginalne wzory malowane Jej ręką. Historia Jej życia została bowiem opisana na wszystkie sposoby, przedstawiona we wszelakich konfiguracjach i odcieniach. Pragnę natomiast przywołać inną Zalipiankę, która opiewała tę kolorową krainę słowem. Swoim poetyckim słowem malowała chaty, drogi oraz ludzi z ich zwyczajami i tradycją. Maria Kozaczkowa często bowiem jest jakby pomijana, choć tworzyła zarówno dla siebie jak i dla nas świat pełen dobroci, słońca, uśmiechu i kwiatów. Poetycki świat. Polecam dwa tomiki poezji ,,Boso po rosie” i ,,Kwiaty na śniegu”. Jakże wspaniale wsunąć choć jeden w rowerową sakwę, a później przysiąść gdzieś przy studni lub nieopodal pod spróchniałą wierzbą. A wierzb przecież na Powiślu bez liku. Mam do nich niezwykły sentyment. To one wiosną jako jedne z pierwszych rozwijają swe pąki i bazie. Może pod którąś z nich, o korze pomarszczonej i zadziwiająco wykrzywionych konarach lubiła przed laty w młodości przesiadywać Maria Kozaczkowa, może nawet przy nich pisała swe wiersze…
Jest w krakowskim gdzieś
Ponad Wisłą wieś,
Domy z wierzchu malowane,
Ściany – nawet piec.
Każda izba tam
Inny motyw ma
Promyk słońca przeniesiony
Pod słomiany dach.
Przyjeżdżają tu
Ludzie z krajów stu,
Dziwują się, że ktoś ogród
Do mieszkania wniósł.
Spod kobiecych rąk,
Z nadwiślańskich łąk
Na serwetach i makatkach
Barwne kwiaty lśnią.
I tak już od lat
Piękno polskich chat
Rozsławionych przez Zalipie
Idzie poprzez Świat.
Jeśli widzieć chcesz
„Malowaną wieś”,
By podziwiać sztukę ludu
Do Zalipia jedź.
Małą chałupkę skryły malwy,
Na kalenicy gniazda krąg:
Niby z mchów czapa – taki dawny
Jest mój rodzinny dom…
Pójdę, przytulę twarz do ściany,
Na wyrąbany siądę próg,
Wspomnę przednówków chleb ościany,
Cierpki smak polnych grusz.
I – wyjdę z niego tak, jak ongi
Musiałam odejść w deszcz i mrok.
Taki był cichy! – a nie chronił
Dziecka od pierwszych trosk…
Komu opowiem o minionej
Chłopskiej młodości – tęsknot treść.
O trzech okienkach zamyślonych:
Co matka dzieciom da dziś jeść?
Kogo namówię, by szedł ze mną
Raz jeszcze spojrzeć w tamten świat?
Choć… tam, gdzie lata moje biegną,
Nie będzie domków ani malw…
Domek się skrzywił – strzecha cieknie
I sterczą jej – jak żebra – łaty…
– Ale gdzie można umrzeć piękniej,
Jak nie na progu własnej chaty.
Kwiaty mojego dzieciństwa
Kwiaty Zalipia! Wśród
was rosłam,
Byłyście moim
barwnym światem,
Na białej ścianie
z niskim dachem…
– Często
wspomnieniem do was wracam,
Do
malowanych chat nad Wisłą,
Jak w
miłość Matki z lat dzieciństwa…
Kwieciste
lipy i kasztany
Z kolumienkami białych kwiatów,
Co czerwonymi
źrenicami
Przyglądały
się chłopskim chatom.
I drobnolistna jarzębina,
Strojna w korale jak dziewczyna.
Kwiaty przydrożne, nadwiślańskie!
Jakże smutniały
wasze oczy,
Gdym
za złotówkę szła na pańskie,
By kupić
zeszyt i podręcznik
I jak przy waszych tęcz kolorach
Popielaciała
moja dola.
Kwiaty
serdeczne, kwiaty złote,
Coście zdobiły
chlebne zboże,
Byłyście wiosną
i odlotem
Mych niespełnionych
nigdy marzeń,
I rumiankami i rezedą,
Które przydrożnych świątków strzegą…
Kwiaty
ojczyste, kwiaty polne!
– W naręczach pachnącego chmielu,
W wiankach oktawnych, świętojańskich,
W ludowej pieśni na weselu.
Jesteście
ze mną znów – jak wtedy,
Gdym
po was boso szła na grzędy…
Kwiaty dzieciństwa, kwiaty
swojskie!
– Jeśli
nie mogę was mieć tyle,
Ile
wspomnieniem wraca do mnie,
Nie
żal być po was choć badylem,
Co u rodzinnej
został strzechy,
Z matczynej zblakłej, zielnej wiechy…
Moja izba w kwiotki,
W listecki stodoła
I na studni nawet
Wionecek dokoła!
Cudują się ludzie,
Dziwio się wyciecki:
Cem jo malowała
Te ślicne kwiotecki?
Malowałam rosą,
Poranną jutrzenką,
Casem łezką z ocka,
A casem piosenką.
Do uśmiechu dziecka
Dosypuje mgiełke
Znad łącki i miesom
Jaskółcem skrzydełkiem…
W Zalipiu se mieskom
W malwach i powojach,
Bo to nojpiekniejso
Rodzinno wieś moja
Rowerem pierwszy raz do Zalipia przyjechałem przed wielu, wielu laty. Cudowne to chwile do dzisiejszego dnia. Był lipiec, niebieskie obłoki, słońce uśmiechnięte. Mijałem po drodze długie pola truskawek, ogromne plantacje i ten słodki ich zapach. Niepowtarzalny, niezapomniany… Czasem tak bywa, że smaki i zapachy zapadają nam w pamięć nawet z wczesnego dzieciństwa.
Zalipie już zawsze kojarzę z zapachem truskawek. W ruchu, zza uchylonej szyby samochodu tak wiele nam codziennie umyka. A przecież nawet płaski krajobraz, przemawia nie tylko barwą, przestrzennością i niepowtarzalną poezją, ale jakże często i zapachem. Spękana ziemia ścieżki, kilka głowiastych wierzb, podmuch ciepłego wiatru, muzyka świerszczy, szelest traw, kolor nieba.
Bo czyż nie najwspanialsze te wrażenia, których nie sposób oddać ani farbą, ani słowem…
Małgorzata
25 marca 2019 10:01Pięknie wiosennie ZROBIŁO się na stronie😊 i tak zachęcająco do PODRÓŻOWANIA po naszym kraju, nie brakuje pięknych miejsc, wystarczy tylko je ODKRYĆ w czym nam czytelnikom skutecznie pomagasz Błażeju🙂.
POZDRAWIAM, M
admin
25 marca 2019 17:11Dziękuję 😉 Spacerowałem dzisiaj polami, miedzami… słonko wyjrzało zza chmur, pastele zaczęły tańczyć na surowej jeszcze ziemi… Spotkałem stado saren i koziołków wygrzewających się w bruzdach… wszystko jakby w oczekiwaniu zastygłe na wybuch kolorów… Piękne miejsca na wyciągnięcie dłoni, wystarczy przekroczyć próg domu 😉 Pozdrawiam ciepło 😉