RESZTKI RESZTEK…
Podróżując po naszym kraju, dostrzegam jak coraz bardziej popularne stają się tematyczne szlaki turystyczne. Nawet maleńkie miejscowości starają się przyciągnąć turystę. Zainteresować przynależnością do choćby jednego z wielu szlaków. Jest ich już całe mnóstwo. Kuszą: historyczne, archeologiczne, etnograficzne, kulturowe, zabytków architektury i przemysłu, wodne, górskie, przyrodnicze, i wiele innych.
Wybierając się w nieznany rejon lubię sięgnąć do źródła, do posiadanej na półce książki, która może być pomocna, inspirująca, by zachęcić do nadłożenia może kilku dodatkowych kilometrów…
Jednymi z nich są trzy tomy napisane przez Ojca i Syna – Marcina i Piotra Libickich.
,,Dwory i pałace wiejskie na Mazowszu”, ,,Dwory i pałace wiejskie w Wielkopolsce”, oraz ,,Dwory i pałace wiejskie w Małopolsce i na Podkarpaciu”.
Niby jedynie cztery województwa, ale ze względu na obszar to prawie 1/3 powierzchni naszego Kraju. Bardzo często wręcz zanurzam się w tego typu opracowaniach. Podziwiam benedyktyńską cierpliwość oraz wieloletnie pasje w zdobywaniu, gromadzeniu informacji. Trzy tomy, ale ponad 2 tysiące obiektów. Prawdziwa kopalnia wiedzy, historii zapisanych przez dziesiątki, nierzadko setki lat…
Odbiegnę odrobinę od tematu, chociaż wątki te przeplatają się, dopełniają w sposób znakomity.
Jakiś czas temu, zakupiłem w antykwariacie od dawna poszukiwaną książkę nieżyjącego już Prof. Wiktora Zina. Zaskoczeniem dla mnie, były umieszczone w niej, wycięte pojedyncze kartki czasopism sprzed lat, wydanych w Stanach Zjednoczonych dla Polonii autorstwa Pana Profesora. Przytoczę więc Jego słowa w uzupełnieniu niejako powyższych opracowań.
,,Kto ma ,,polskiego Boga” w sercu, miejsca te nie powinny pozostać mu obojętne. Dwie wojny światowe przewaliły się przez tę ziemię. Okupacja niemiecka i ta ostatnia sowiecka, niszczyły ją wedle planu i harmonogramu precyzyjnie przemyślanego. Winą Polaków w tym drugim przypadku była obojętność i cicha aprobata, by ginęło to, co było z krwi i kości nasze, rodzime. Architekci nie są tu bez winy. Reforma rolna została wypełniona wbrew prawu, w odniesieniu do parków i budowli dworskich. Późniejsza gospodarka zasobami podworskimi, to coś więcej niż brak gospodarności. W latach sześćdziesiątych na terenie Polski istniało kilka tysięcy dworów, dworków, pałaców. Ich naczelną cechę, stanowiła nie tylko architektura, ale osobliwe, niepowtarzalne zbratanie się budowli z przyrodą. To było osadzone głęboko w tradycji.
Co z tego wszystkiego, w sensie materialnych faktów, pozostało dziś. Zadziwię Państwa, gdy powiem, wciąż wiele, chociaż są to tylko resztki – resztek. Zachodni turysta nie zwróci na nie nawet uwagi, mimo tego, że są tak piękne i bliskie sercu każdego Polaka. Pozwólcie Państwo, że Wam to przybliżę.
Asfaltowa droga pomiędzy starą i nową stolicą Polski. Bliżej Krakowa, przy drodze kapliczka, a w niej drewniany Chrystus pilnuje miedz i złotych łanów. Właśnie tu, w bok od drogi biegnie aleja, którą nikt nie jeździ. W koleinach stoi woda, w lipcu wiekowe lipy brzęczą chorałami pszczół i pachną miodem. Dokąd ta droga prowadzi? Na końcu alei owalny gazon otoczony tarninowym żywopłotem uformowanym w owal. To prawdziwy Cour`d honeur. Taki jak w Wilanowie czy nawet w Wersalu. Jest i monumentalna brama, ale nie wzniesiona z cegieł, to po prostu tworzą ją dwie gigantyczne topole. Monumentalne, wielokondygnacyjne gmachy, istne propyleje prowadzące do nieznanego Akropolu. Każdy kto przejdzie pomiędzy mocarnymi pniami zapyta: A ile to lat mają te drzewa, które końcami gałęzi czeszą płynące obłoki? Przechodzimy przez tę bramę, w jesieni złotopurpurową. Złote liście topoli szeleszczą jakieś znajome rytmy. A czerwone cynobrowo – karminowe, to dzikie wino, jego nawisy niczym kotary w teatrze zespoliły dwa gigantyczne drzewa tworząc bajkową architekturę. A co poza nią? Ściana klonów, grabów, omszałe pnie dębów. Nie trzeba być architektem, ani urbanistą, by dostrzec w tym zespole gatunków pozostałości dawnego wspaniałego parku i aleję umieszczoną na osi tej pierwszej lipowej. Zarośnięta jest pokrzywami. W miarę gdy posuwamy się nią, odkrywamy po bokach resztki żywopłotów, kępy drzew tworzących okrągłe altany, szpalery z dawna nie przystrzyganych bukszpanów. Na ściętym przez piorun modrzewiu rozsiadło się bocianie gniazdo, ale jakieś wielkie – jakby wielorodzinne. To zaczarowany świat, w który wpisało się kilka wieków historii. Pomiędzy drzewami parku wyrosły inne ,,samosiejki”, ale dęby i jesiony są w dwójnasób wyższe. Słychać szmer wody. To strumień zagrodzony spróchniałymi balami rozlewa się w sadzawkę i stawy. Pachnie tatarak, wzlatują dzikie kaczki. Na środku wodnej toni stoi nieruchomo czapla. Miejsce po omszałym młynie znaczą właśnie te belki i kilka nadpalonych słupów. Młyn spalono podczas ostatniej wojny. A gdzie dwór, serce tego całego założenia? Gdzie siedziba właścicieli tej posiadłości? Kunsztowne ramy pozostały, co wydarzyło się z resztą?…Pozostało tylko tyle i aż tyle… ruiny… Nie wolno wszakże zapomnieć o świętości miejsca. Te ruiny osnuwa historia. Bywał pośród tych ścian Książe Józef Poniatowski, nocował tu Stanisław Staszic. Wybicki, twórca hymnu narodowego był przyjacielem właściciela, zajmował pokój narożny. Zresztą, po co nurzać się aż tak w epizodach, jeden symbol wystarczy za wszystko. W północnym rogu parku jest i trwa kopiec z krzyżem. Tak złożyło się, że leżą tam żołnierze polegli w powstaniu listopadowym, styczniowym i warszawskim (chociaż te dwa pierwsze też były warszawskimi). A więc tyle pozostało z rodowego gniazda. A jak wyglądał dwór? Aż dziwne, że najpełniej i najzwyczajniej mówi o tym spotkany w alei parkowej były fornal. ‘’Dwór jak dwór. Biały, murowany, z gankiem wspartym na dwóch słupach, miał po trzy okna z każdej strony frontowej ściany. W bocznych facyjatkach też okienka, bo tam były komnatki na piętrze. Później dodaje: – każdego roku mniej tych ruin, kto naprawia piec, bierze cegłę. A korzenie rozsadzają mury. Państwo pomarli, a ich dzieci są gdzieś w świecie.”.
Skąd ja znam taki dwór, taki lub bardzo podobny? Wszyscy wielcy w naszym narodzie rodzili się w dworkach krytych często słomą, lub w pałacowych oficynach z ganeczkiem i paroma filarami w ganku. Myślę o Chopinie, Mickiewiczu, Kościuszce, Norwidzie, Sienkiewiczu, Moniuszce. Dość. Są w Polsce miejsca, które należy zagospodarować. Ocalić parki, aleje, stawy. Zabezpieczyć coraz częściej ścinane drzewa. Należy klamrą pamięci spiąć to co było, z tym co trwa teraz. Pamiętajcie, że przyroda nie znosi próżni”.
I po takich miejscach opisują, prowadzą nas Panowie Marcin i Piotr Libiccy. Gorąco polecam Ich książki. Istnieje szlak ,,Śladami wielkich postaci”. Jakże często pokrywa się ze szlakiem ,,Dworów i pałaców wiejskich” naszej Ojczyzny.
Odwiedziłem wiele tych i podobnych miejsc. Niektóre kwitną, wiele z nich jednak powoli chyli się ku upadkowi. Ostatnie lata pozwalają mieć nadzieję, że zapoczątkowany proces odzyskiwania dóbr, przyczyni się do uratowania tego, czym nasza ziemia była tak bogata.
Historyk Jerzy Łojek napisał: ,,po wojnie z krajobrazu powojennej Polski zniknęło 11 tysięcy dworów. Żeby to sobie uświadomić, musicie wyobrazić sobie Italię, z której nagle znika 11 tysięcy winnic”.
Dzieje dworów wiążą się nierozerwalnie z historią naszego kraju. To prawdziwe Perły naszej Polskości.
Na koniec pozwolę sobie przytoczyć kilka słów od Autorów o pewnym pałacu położonym na ziemi wielkopolskiej. Maleńka miejscowość o nazwie Dłoń. Była wówczas równie piękna jesień jak tegoroczna. Zatrzymałem się przejazdem. Pamiętam ten dzień sprzed lat…
,,Niemiecki przemysłowiec z Berlina żydowskiego pochodzenia Samson Woller wydał świetnie dwie swoje córki za mąż. Helenę za Niemca hrabiego Leopolda von Ziethena i Marię Otylię za Polaka księcia Franciszka Ksawerego Druckiego – Lubeckiego. Wkrótce obie siostry zamieszkały w nowo wzniesionych pałacach. Księżna Drucka – Lubecka w bardzo udanym pałacu w Dłoni, zbudowanym wg najlepszych koncepcji stylu narodowego. Eksplozja budowli w tym stylu , szczególnie wśród rezydencji zamawianych przez wielkopolskich ziemian w początku XX wieku, była reakcją na antypolską politykę pruską. Księżna musiała wkrótce poczuć się Polką, skoro wybrała dla swego domu koncepcję stylu narodowego. Zresztą po jakimś czasie, nawet przez Niemców uważana była za Polkę, a źródła niemieckie wymieniają księżnę jako polską właścicielkę ziemską”.
Bądź pierwszym komentującym