OD ZIARENKA DO BOCHENKA
Kilka dni temu usłyszałem ciekawe spostrzeżenie, o smakowaniu życia. Że nie ilość daje nam szczęście, ale smak tego co dobre, i głębokie wyczucie tego smaku. Ale by ten smak poczuć, to nie można przełknąć tego czego doświadczamy. Trzeba to potrzymać w ustach. Podobnie jak z jedzeniem czekolady. Nie chodzi o to żeby to przełknąć, chodzi o to żeby się ona rozpłynęła, żebyśmy poczuli ten smak. I kiedy tak sobie dumam, myślę, że podobnie jest z chlebem. Dodam, dobrym chlebem. By nie tylko nasycić się nim ale delektować się zapachem, smakiem, dotykiem spieczonej skórki.
Cofam się niejednokrotnie wspomnieniem do odległych lat, kiedy w małej miejscowości na Kujawach, w której wówczas mieszkałem, spacerowałem codziennie do piekarni po świeży, gorący jeszcze chleb, który parzył dłonie, ale swoim aromatem oznajmiał z daleka, że już jest, czeka. Zapachem chleba przesiąknięte było pomieszczenie z drewniana ladą, ale i najbliższa okolica. Ileż to razy po drodze skubałem odstającą, ostrą skórkę, która nierzadko raniła język lub podniebienie, jednak ważniejsze było poczucie smaku. Nad wyraz wyjątkowego, skoro wspomnienie to jest przy mnie już kilkadziesiąt lat. Jeśli mnie pamięć nie myli piekarnia ta znajdowała się przy ulicy Polnej.
16 października to Światowy Dzień Chleba. Skoro więc dziś tak doniosła okazja, nie sposób by tematowi temu nie przyjrzeć się bliżej. Tym bardziej, że dotarła właśnie do mnie bibliofilska perełka. Zapewne jeden z najwybitniejszych bibliofilów, Richard de Bury, kanclerz Edwarda III, jednego z najdłużej panujących monarchów angielskich, o ,,Malarskiej opowieści o polskim chlebie” mógłby wypowiedzieć się w samych superlatywach. I pochlebstwa te, wyrazy podziwu miałyby swoje niezwykłe uzasadnienie. Dla miłośników książek w Polsce, to prawdziwa rzadkość.
Pragnę tym bardziej podzielić się swoją radością z posiadania tej niezwykłości. Nie wspominając nawet o ciekawości i osobliwej drodze do niej 🙂
Otóż przed dwoma miesiącami otrzymałem z pewnego równie niezwykłego miejsca przesyłkę zapakowaną w karton ze zdumiewającym nadrukiem znajdującym się na nim: ,,Malarska opowieść o polskim chlebie”. Już sam tytuł zachwycał, choć niósł też w sobie wiele znaków zapytania. Po szybkim poszukiwaniu w sieci zorientowałem się, iż Dzieło to ukazało się przed trzema laty z okazji 100 lecia odzyskania niepodległości Polski, ale niestety nie było osiągalne w normalnej dystrybucji. Ten unikatowy album, rozprowadzony został bowiem po całym świecie w formie daru. Mogłem jedynie przeczytać, jak wielkim uznaniem cieszył się wśród obdarowanych.
Kto mnie poznał, ten wie, że niestrudzenie staram się krok po kroku poznać więcej, by tak jak przytoczyłem w pierwszych słowach, poczuć smak, jego głębię, by doświadczać nie tylko z ekranu monitora, ale tak jak w tym wypadku, by dotknąć, przewracać kolejne stronice, wczytywać się w niezwykłą opowieść o chlebie.
Zbyt długo by trzeba opisywać jak ta moja droga wyglądała 🙂 ale skoro dzielę się, to znaczy, że zakończyła się dla mnie sukcesem, i pragnę tym postem przybliżyć tę rzecz niezwykłą. Nie boję się użyć słowa zjawiskową.
Pani Danuto, Serdecznie Dziękuję!!! Szczególnie dziś, kiedy kolejna kartka w kalendarzu informuje, że dzień ten na całym świecie poświęcony jest chlebowi. Jestem niezwykle rad, że czekał na mnie jeden z egzemplarzy tego wspaniałego albumu. Tym bardziej, kiedy czytam, że ostatni 🙂
Pora najwyższa przejść do omawianego woluminu.
Autorkami powyższego bestselleru są dwie panie. Pani Elżbieta Staszewska i Pani Mieczysława Janik. Niskie ukłony za ogrom benedyktyńskiej pracy. Za zakres, oraz smak i klasę. Trudno może uwierzyć, ale faktycznie każda z kolejnych kartek pachnie świeżym chlebem.
Tak na marginesie, a może należy wyraźnie zaakcentować, by właśnie takie treści wchodziły do lektur obowiązkowych już w szkołach podstawowych. Starsze pokolenie pamięta, wyniosło z trudnych nierzadko doświadczeń życiowych wiedzę na temat chleba. Szacunku do niego, zrozumienia czym był i czym jest nadal, czym powinien być w życiu każdego Polaka. Pojedyncze egzemplarze powyższego albumu trafiły do wielu znamienitych osób życia publicznego i społecznego, może infantylne te moje marzenia, ale tak niewiele potrzeba, by rzecz, która dziś jest bibliofilską perłą, stała się w niedalekiej przyszłości kompozycją – arcydziełem dostępną dla każdego Rodaka. I nie chodzi o to, by w każdej bibliotece na półce zaznaczyła swoją obecność. Chodzi o pielęgnowanie treści, które niosą w sobie wartości nieprzemijające, o ich przekaz w tak niezwykły sposób jak to uczyniły Autorki w omawianym tomie.
,,Malarska opowieść o polskim chlebie” to zdecydowanie coś więcej niż tylko album. Podział na kilka rozdziałów, myśli w nich zawarte, to kompletne dzieło na temat historii chleba i szacunku jakim był i jest obdarzany na całym dosłownie świecie. Nie sposób, by pochylić się nad każdą ze stron, dotknę tematu może powierzchownie, ale żywię nadzieję, że nawet taki kulawy, niedoskonały zabieg, przekaże to co ważne.
,,Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie,
Dla darów nieba
Tęskno mi Panie…” Cyprian Kamil Norwid
Słowo wstępu Pana Bronisława Wesołowskiego Prezesa Stowarzyszenia Naukowo Technicznego Inżynierów i Techników Przemysłu Spożywczego (Wydawca powyższego projektu) niejako wspaniale charakteryzuje zawartość albumu:
,,Chleb wpisany jest w historię życia każdego człowieka.
Ten powszechny, codzienny pokarm, uświęcony wielowiekową tradycją poszanowania towarzyszy nam od narodzin po kres. W religijnym sensie chleb jest niejako potwierdzeniem wiary, że zostaliśmy wezwani do wysiłku, którego owocem jest wspólne dobro. Dobro naszych Rodzin i naszego Kraju.
Przedstawione dzieła autorstwa najwybitniejszych polskich malarzy, dokumentują obecność chleba w naszym życiu w chwilach podniosłych i codziennych, w trudnych dniach mozolnej pracy na polu gdzie rodził się chleb i w czasie świętowania plonów.
Oddajemy do rąk Państwa ten niezwykły album z nadzieją, że przyniesie on chwile refleksji nad naszą polską tradycją i światem, który istnieje już tylko na płótnach mistrzów.
Niech w naszych sercach zapisze się przesłanie Papieża Polaka św. Jana Pawła II: ,,… umiejmy dzielić się chlebem”.
Wg słów poety Feliksa Raka:
,,W każdym bochnie chleba.
tkwi ziarnko zboża
okruch soli
kropla wody
praca rąk człowieka
i dobroć Boża”
,,Jak żaden inny pokarm, ma szczególną rangę i status w kulturze, tradycji, obyczajach i obrzędach. Pod każdą szerokością geograficzną jest symbolem przetrwania, sytości i braku głodu. Wszędzie otaczany jest najwyższym szacunkiem”.
,,Chleb to najbardziej powszechny, a zarazem niezwykły pokarm, który we wszystkich kulturach i regionach świata posiada szczególny status – status świętości. Od niepamiętnych czasów otaczany był czcią, jako dar niebios, a jednocześnie był darem ofiarnym składanym bóstwom”.
,,W polskiej tradycji, nie tylko ludowej, od dawien dawna, uważano chleb za dar Boży. Dawny obyczaj, przekazywany z pokolenia na pokolenie, nakazywał poszanowanie dla chleba. Ten szczególny szacunek wynikał nie tylko z niedostatku i głodu, ale także z sakralnych przymiotów chleba, który towarzyszył ważnym obrzędom dorocznym i rodzinnym.
Szacunek dla chleba przejawiał się w codziennych zachowaniach i gestach. I tak chleb w domu powinien leżeć na honorowym miejscu. Praktykowano zwyczaj, że po wypieku chleba, w domu odkrawano przylepkę i kładziono ją pod świętymi obrazami, na domowym ołtarzyku. Była to szczególna postać ofiary i zarazem prośba, aby go nigdy nie zabrakło. Pod żadnym pozorem nie wolno było marnować chleba, wyrzucać do śmieci. Mogłoby to spowodować gniew Boży. Nie godziło się bawić chlebem, spożywać go brudnymi rękami. Powszechnym zwyczajem było, przed odkrojeniem pierwszej kromki, kreślenie nożem znaku krzyża na chlebie, wyrażając tym gestem wdzięczność Bogu za ten dar. Dopiero potem można było kroić bochen na kromki i dzielić między domowników.
Siadając do posiłku należało zdejmować nakrycie głowy, a gdy przez nieuwagę kromka chleba spadła na ziemię, należało ją przeprosić za zniewagę. Chlebem należało dzielić się z potrzebującymi. Od dawien dawna było to oznaką przyjaźni, miłości, dobroci. Chleb towarzyszył wielu obrzędom dorocznym jak wigilia Bożego Narodzenia, prace rolne, oraz obrzędom rodzinnym, jak witanie młodej pary na progu domu lub dostojnych gości ,,chlebem i solą” na znak szczerych życzeń powodzenia, wszelkich dostatków.
Szczególne miejsce na świątecznym stole w Boże Narodzenie, zwane dawniej Godami, zajmuje opłatek. Symbolizuje on chleb, który należy się dzielić z innymi na znak przyjaźni i pojednania i jest głównym elementem uroczystej wieczerzy wigilijnej. Do stołu zasiada się dopiero, gdy wszyscy domownicy przełamią się opłatkiem. W domach wiejskich wieczerza rozpoczynała się od chleba. Na odświętnie nakrytym stole, umieszczany był na środku najpiękniejszy bochen godniego chleba. Był to chleb pieczony w domu i traktowany jako świętość. W niektórych regionach kraju, poza centralnie ułożonym bochnem chleba, kładziono dodatkowo po jednym bochenku na każdym rogu stołu, żeby ze wszystkich stron świata dar Boży szedł do domu. Zgodnie z tradycją gospodarz domu napoczynał bochenek godniego chleba, odkrawając piętkę zwaną okrajkiem. Wycinał z niego miękisz i w wydrążeniu umieszczał opłatek, który przykrywał wykrojonym miękiszem. Ten okrajek godniego chleba umieszczał na sianie, pod obrusem, gdzie pozostawał przez całe Święta. Potem przechowywany był z czcią, a gdy przychodził czas wiosennego siewu, dodawano go do ziarna siewnego, aby użyczał swej siły i chronił plony od klęsk żywiołowych. Po odłożeniu okrajka na siano, gospodarz rozdawał kolejne kromki godniego chleba po starszeństwie.
Chleb pełnił symboliczną rolę nie tylko w obrzędach dorocznych, towarzyszył również najważniejszym świętom rodzinnym. Był obecny podczas chrztów, wesel i pogrzebów. Istniało przekonanie, że jest potrzebny zarówno nowonarodzonym jak i zmarłym.
,,W polskiej tradycji chleb zajmował zawsze wyjątkowe miejsce. Zgromadzone w tym rozdziale obrazy pokazują długą i mozolną drogę jego narodzin, od okupionej ciężką pracą rolnika pierwszej orki, aż po czas radosnego świętowania zbiorów. Pędzlem i talentem artystów utrwalone zostały na płótnach prace polowe przebiegające zgodnie z dorocznym rytmem natury, od wiosny do jesieni.
Snopy zżętego zboża wymłócone, spichlerze wypełnione ziarnem, głodne dni przednówka mijają, ale mozolna praca, aby zamienić ziarno w oczekiwany bochen chleba nie ustaje.
Przygotowanie chleba rozpoczyna się od zmielenia ziarna na mąkę.
Chleb, jako realny pokarm, towarzyszy człowiekowi w życiu codziennym od kołyski po kres życia. To podstawowa i powszechna, choć nie jedyna jego rola. Zgodnie z wielowiekową tradycją chleb pełni tez symboliczną rolę w sytuacjach niecodziennych. Takimi są obrzędy i uroczystości rodzinne: wesela, chrzty, praktyki religijne a także wydarzenia historyczne, patriotyczne. Te rzeczywiste i symboliczne funkcje chleba odnaleźć można na płótnach wielu polskich twórców.
Martwa natura, jako odrębny gatunek malarski, w porównaniu z innymi gatunkami artystycznymi usamodzielniła się najpóźniej, bo dopiero w XVII wieku. Zaistniała wówczas w Holandii i Flandrii. Niezależnie od epoki czy kierunku artystycznego, w kompozycjach martwej natury często pojawia się wątek chleba.
Malarstwo religijne i malarstwo sakralne to terminy często używane zamiennie, dla określenia tego samego gatunku sztuki. Jednak według specjalistów w tej dziedzinie, istnieją różnice między tymi pojęciami.
Malarstwo religijne czerpie tematykę z wydarzeń biblijnych, odnosi się do wizerunków Boga, Matki Boskiej i Świętych, do dogmatów religijnych, wydarzeń z historii Kościoła i obrzędów religijnych. Dzieła tego gatunku powstają najczęściej z wewnętrznej potrzeby artysty i nie zawsze z myślą o konkretnym przeznaczeniu. Dlatego ujęcie tematyki może odznaczać się subiektywizmem i dowolnością.
W malarstwie religijnym występuje szczególny obszar – malarstwo kościelne (sakralne). Jest ono przeznaczone do kultu publicznego i związane jest z Kościołem i jego funkcją. Ten gatunek malarstwa, ze względu na przeznaczenie, powinien odznaczać się większą obiektywnością. Pomimo tych różnic granice między malarstwem religijnym i sakralnym są płynne i nie zawsze jednoznaczne.
Zgromadzone w tej części reprodukcje obrazów można zaliczyć do jednej i drugiej kategorii. Łączy je motyw chleba.
Ponad 200 stron, a z każdej z nich emanuje subtelne piękno. Niezwykła narracja, różna symbolika, odmienne tła historyczne wydarzeń, atmosfera patriotyzmu, kult poezji.
Każdy obraz przedstawiony w tym przepięknym albumie, to odmienna historia. To nie tylko suche kadry, ale mnóstwo wzruszeń i ciekawe opowieści Autorek. Pozwolę sobie jeden taki opis dołączyć. Umożliwi on może, by wyobraźnia oglądających i czytających te słowa pozwoliła dostrzec więcej, pełniej. Dla mnie bowiem ,,Malarska opowieść o polskim chlebie” to zjawisko.
Obraz ten już był wcześniej prezentowany. Chcę pokazać na tym przykładzie, jak ważne są słowa. Wówczas dzieło malarza nabiera zupełnie innego wymiaru. Tym bardziej więc żal, że ten wyjątkowy album nie jest na rynku osiągalny.
,,Chleb towarzyszył człowiekowi nie tylko w wydarzeniach pełnych chwały i tryumfu, ale także w chwilach bolesnych i dramatycznych, których w historii Polski było niemało. Do takich zaliczyć należy okres brutalnych represji ze strony zaborcy, po upadku powstania styczniowego, kiedy nagminnie pozbawiano majątków i zsyłano na Sybir uczestników powstania. Dramatyczne losy Polaków mają swe miejsce w literaturze, często można odnaleźć te wątki także w malarstwie.
Dramat zesłania był tematem serii obrazów Jacka Malczewskiego, ucznia Jana Matejki, który widział w nim kontynuatora swego dzieła.
Życie i twórczość Jacka Malczewskiego przypadły na okres niezwykłych wydarzeń historycznych w Polsce. W styczniu 1863 roku (artysta liczył wówczas 9 lat) wybuchło powstanie, po upadku którego nastąpił ciąg dotkliwych represji ze strony zaborcy rosyjskiego. Wydarzenia te, zwłaszcza represje postyczniowe, nie pozostały bez wpływu na postawę i twórczość artysty.
Rok 1863 wyłaniający się jak przez mgłę ze wspomnień dzieciństwa, żywe w rodzinnym otoczeniu współczucie dla ofiar powstania pokutujących na dalekiej obczyźnie sprawił, że bohaterami pierwszych namalowanych przez młodego Malczewskiego obrazów stali się zesłańcy syberyjscy.
Istotnie, Jacek Malczewski będąc jeszcze na studiach w Paryżu (1876 – 1877) rozpoczął karierę artystyczną od namalowania scen związanych z popowstańczą martyrologią Polaków. Ta problematyka odsuwała go nawet od zajęć uczelnianych. Tak pisał do rodziców: … nie wyobrażacie sobie, jak przeszłość na obczyźnie poetycznieje – a może też tak i poetyczną była. Nie mogę malować, jak mi się zdawało, scen greckich, kiedy ja wszędzie widzę naszą ziemię, nasze twarze, nasze serca.
Jacek Malczewski wzrastał w domu rodzinnym w atmosferze patriotyzmu i kulcie poezji Juliusza Słowackiego. Była zafascynowany poematem Anhelli, który stał się inspiracją do wielu obrazów m.in.: Śmierć Ellenai, Śmierć wygnanki, Niedziela w kopalni, Śmierć na etapie.
Jednym z najbardziej znanych obrazów, z cyklu sybirskiego, jest Wigilia na Syberii (1892). Przedstawiona na nim scena wieczoru wigilijnego bardzo silnie przemawiała do odbiorców. Ten niezwykle wzruszający obraz nie pokazuje, jak inne dzieła o tej tematyce, fizycznego cierpienia zesłańców, lecz uroczystą wieczerzę. Na twarzach skupionych wokół stołu zesłańców maluje się wzruszenie, rozpacz, ból osamotnienia, a nawet łzy.
Inspiracją do powstania tego dzieła były relacje i osobiste wspomnienia zesłańców. Adam Szymański, który na zesłaniu spędził 17 lat za działalność w spiskowym ruchu patriotycznym, opisał wigilię, którą przeżył w kraju Jakutów, w gronie kilku polskich zesłańców. Wydaje się, że to wspomnienie stało się źródłem, z którego zaczerpnął Malczewski.
Oto ono: ,,Siedli więc przy stole z lichym przykryciem i przez dziury wyglądało siano, na stole leżące. Stół był oświetlony dwiema świecami, w lichtarze blaszane, dobrze pogięte wetkniętymi”. Scena łamania się opłatkiem otrzymanym od rodziny w liście z Polski skończyła się płaczem zebranych.
W tej wigilijnej opowieści nie można pominąć wątku chleba. Na wigilijnym stole, pośród pustych talerzy, artysta umieścił ,,świąteczną” pajdę czarnego chleba, który w tym niezwykłym dniu i w niezwykłych okolicznościach jest nie tylko realnym pokarmem, ale i symbolem.
Wigilia na Syberii od 1916 roku znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Obraz ten jest darem Eustachego Jaxy Gronowskiego, działacza społeczno – charytatywnego, uczestnika powstania styczniowego, który gromadzoną przez całe życie kolekcję dzieł sztuki, przekazał Muzeum Narodowemu w Krakowie.
Dzieło Jacka Malczewskiego posłużyło za inspirację do napisania, przez Jacka Kaczmarskiego, tekstu przejmującej pieśni o tym samym tytule.
Może ktoś posłucha i spojrzy na obraz Wigilia na Syberii raz jeszcze. Jestem przekonany, że nabierze głębi i zupełnie innej barwy.
Pani Danuto, napisała Pani w mailu do mnie, że życzy mi Pani ,,patriotycznej lektury” 🙂 Jest ona w każdej swej stronie zdumiewająca, unikalna. Delektuję się prawdziwie 🙂 Dziękuję.
Jarek
16 października 2021 19:43Błażeju, bardzo ciekawie piszesz. Ja chodziłem do piekarni przy ul. Batorego. Zawsze przed świętami nosiłem blachę z ciastem do pieczenia. Czekając na odbiór, wdychałem zapach świeżo wyjmowanych z pieca Chlebów. Zapach który został w pamięci na zawsze. Piekarni przy ul. Polnej nie pamiętam.
admin
16 października 2021 20:01Dobry wieczór Jarku 🙂
to już tak zamierzchłe czasy, że mogę się mylić co do nazwy ulicy, ale to było gdzieś w okolicy Wdy. Bliżej zdecydowanie, aczkolwiek równie pachnące wspomnienia posiadam z okolicy Rynku – droga w kierunku Poczty (niestety nazw ulic nie pamiętam kompletnie, choć ta Polna wybitnie mi zapadła jakoś w pamięć)
Dziękuję i Pozdrawiam Serdecznie 🙂