Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

O SZCZĘŚCIU

Może już wspominałem wcześniej, ale jeśli nawet, to przywołam tę myśl raz jeszcze. Były to lata 80te ubiegłego wieku. Otrzymałem prezent. Książkę. Od Taty. Bordowa płócienna oprawa, złotem tłoczony tytuł. ,,O SZCZĘŚCIU”. Autorem – filozof Władysław Tatarkiewicz. Muszę przyznać, że długi czas nie dawała mi ona spokoju. Może osoba Autora mnie przytłaczała, może tytuł, a może poruszona problematyka. Po wielokroć po nią sięgałem i odkładałem. Czasem zerkałem, przeczytałem kilka zdań… miejsce swoje miała w samym rogu pokoju, na łączeniu dwóch półek. Nigdy całej nie przeczytałem tak prawdziwie, od początku do końca. Ale chyba też żadnej nie brałem w swe dłonie tak często… I dziś, kiedy chcę podzielić się niedawnym wspomnieniem, obrazem, przywołuję pamięć i o niej… Zapyta może ktoś – dlaczego? Co ma wspólnego jedno z drugim? Najkrócej zapewne mógłbym odpowiedzieć, że całość łączy tytuł tej książki, i zarazem ukryte jest w nim. Szczęście. Jedno słowo. Tyle w nim sekretów. Tyle emocji. Tyle skromności.

Po latach odwiedziłem Podlasie. Sporo tych lat upłynęło. Prawie jedenaście. Ostatnim razem przemierzałem te tereny rowerem. Ponad 1000 km, wzdłuż słupków granicznych. Od Wiżajn na Suwalszczyźnie po Przemyśl na Podkarpaciu. Leśnymi duktami, polami, rzadko spotykanymi wioskami. Asfalt był istnym rarytasem. Zazwyczaj były to polne drogi, piaski, kamień. Nie potrafię dokładnie sprecyzować dlaczego Podlasie właśnie darzę tak wielkim sentymentem. To coś głębszego. Myślę, że tak jak wówczas, jak poprzednio, ale i przed tygodniem, jak klamrą spina właśnie to zwykłe w swojej niezwykłości słowo jakim jest Szczęście. Poczucie zadowolenia. Spełniania w tym co robię, co oglądam, z kim rozmawiam, czego doświadczam. Tak odmienne były i są ostatnie dni. Mogę nawet powiedzieć, że po raz pierwszy tak mocno naznaczone brakiem ,,człowieka”. Ale i te krótkie chwile, mgnienia – uzmysłowiły mi, że jest to, to samo Podlasie, które znam. Które zawsze otaczało mnie serdecznością, uśmiechem, ciepłem. Że tyle w nim skromności i pokory… spotykanych na każdym dosłownie kroku… jak w słowach ale i życiu codziennym Władysława Tatarkiewicza.

Podróżowanie po Podlasiu ma dla mnie wyjątkowy smak. Oglądałem wiele albumów, media społecznościowe bombardują tysiącami ujęć z wody, lądu, powietrza. Ale pełną paletę barw i kształtów można zobaczyć jedynie własnymi oczami, tak jak i poznać, poczuć, zrozumieć, dopiero wówczas, kiedy doświadczymy całości prawdziwie sobą. Bo przecież każdy mijany człowiek, każdy najmniejszy obiekt, to oddzielna opowieść, która staje się wspaniałą lekcją wrażliwości i tolerancji. Nie nadużyję kiedy wypowiem takie słowa, że w żadnym już innym rejonie kraju nie zetkniemy się z tak serdeczną gościnnością miejscowych ludzi, niezależnie od ich narodowości i wyznania… tak jak w żadnej już części naszego kraju nie spotkamy tak pięknych wiosek z jednolitą starą zabudową, gdzie murowane budynki należą do rzadkości, liczne natomiast są zabytki budownictwa drewnianego, pięknie zdobione chaty, wiatraki, kapliczki, przydrożne krzyże…

,,Wieś zaczyna się od krzyża. Trzeba się przeżegnać. W imię Ojca i Syna i Ducha świętego, amen. Jak w kościele, tylko codzienniej. Kościół jest niedzielny, świąteczny, to i żegnanie się kościelne, nie takie zwyczajne. A wieś, swoja, powszednia. To tak jakieś bardziej swojskie to żegnanie się pod krzyżem wioskowym, to tak jakoś zwyczajniejsze. A potem, po żegnaniu się trochę podejść i nasz dom. To prawie tak wygląda, jakby żegnało się przed naszym domem.”

Cytat ten pochodzi z tomiku ,,Przebłyski słów,, Jana Zalewskiego, dobitnie oddaje klimat miejsc w naszym kraju, takich jak i te, które pokazuję… czy to kościół, czy to cerkiew… krzyż z jedną poprzeczną belką, czy też dwiema, niekoniecznie pod dobrym kątem połączonymi… i ta niepowtarzalna dla mnie architektura tworzona na styku Wschodu i Zachodu… skromna, schowana w zaciszu drzew, lub błyszcząca, widoczna z daleka.

Stara drewniana architektura jest wyjątkowa. Kocham te ażurowe dekoracje wycinane w deskach. Ornamenty, które przybierają różną formę i umieszczane są wokół okien, na węgłach domów, wiatrownicach. I nadokienniki, i podokienniki. Nie wspominając samych okiennic, które są pięknym dopełnieniem całości. Dekoracje snycerskie potrafią wprawić w zachwyt chyba każdego. Uśmiecham się kiedy to piszę. Otóż jak wiadomo, te wszystkie ornamenty to pamiątka po dawnym osadnictwie rosyjskim. A uśmiecham się dlatego, że widzę jak choćby Małgosia akcentuje ten fakt, że to naleciałość rosyjska 😉 Ja podchodzę do tematu od strony estetycznej, zawiłości historyczne pozostawiam historykom. Dostrzegam coś, czego u nas nigdzie nie ma, a posiada niesamowity urok, niepowtarzalny klimat. Zawsze fascynowały mnie koronki wycinane z drewna. Może stąd tyle drewna w poszczególnych postach 🙂 🙂 🙂 Chyba nazywa się to słabość 😉 Jak zwał tak zwał. W każdym razie, smutny temat Bieżeństwa z 1915 roku, przez całe dziesiątki lat przemilczany, ukrywany, wg mnie przyniósł choć tyle dobrego co w tych ornamentach teraz mogę podziwiać. Uchodźcy, uciekinierzy, ofiary… potomkowie nadal pieczołowicie ozdabiają swoje skromne domostwa. Stało się to już tradycją, z pietyzmem pielęgnowaną.

Przejechaliśmy ostatnio setki kilometrów i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem ładu, porządku, zadbania, troski o każdy skrawek ziemi. Oprócz błogiej ciszy spotkaliśmy niebywałą harmonię, równowagę, spokój.

Jadąc wczoraj samochodem i słuchając audycji radiowej, padło w pewnym momencie pytanie prowadzącego, kierowane do słuchaczy: czym dla ciebie jest Polska? Wśród wielu odpowiedzi usłyszałem następujące stwierdzenie pewnej kobiety: ,,Polska jest dla mnie po prostu moim domem. Tu urodziłam się, tu żyję, i jak da Bóg, tu umrę i zostanę pochowana”.

Przemierzając choćby ostatnio podlaską ziemię, bardzo zawsze dostrzegam Człowieka. Lubię przystanąć, wymienić serdeczności, posłuchać… podobnie było i tym razem… choć jak wspomniałem powyżej, dziś puste zazwyczaj przestrzenie stały się dojmująco opuszczone, bezludne, jakby wymarłe…

Ale nawet dziś, oczy potrafią wyłapać uśmiech, przychylność, dobroduszność… i jakby tego samego poszukują w kąciku oka po drugiej stronie ogrodzenia, przesłoniętego czasem uniesionym aparatem… W tym momencie przecież tak bardzo jesteśmy tacy sami… z podobną tęsknotą, bliźniaczą ciekawością, pokrewną serdecznością na dnie duszy.

Uwielbiam łagodności Beskidu, pagórki Bieszczad, ale delikatne pofałdowania Podlasia są dla mnie szczególne i wyjątkowe. Z ogromną przyjemnością przemierzałem kraj by ponownie po latach dotknąć tych miejsc. Zaczytuję się często w rozprawach o wyższości sztuki nad kiczem, o porównaniach, sileniu się by zaistnieć, być choć w odrobinie oryginalnym… ale za każdym razem zastanawiam się czemu to służy… skoro nasz umysł, nasze ciało najpełniej nas informuje, wysyła sygnały, które są przecież nad wyraz wyraźne. Albo do czegoś lgniemy albo odrzucamy. To tak proste i czytelne.

Bo dlaczego miałbym rezygnować lub odrzucać swoje Szczęście? Inny filozof Tadeusz Kotarbiński wysunął stwierdzenie, że ,,Człowiek może być szczęśliwy wtedy, kiedy zazna spełniania. Szczęście może być osiągnięte jeśli istota ludzka potrafi wyjść poza swoje własne ,,ego”, by podejmować i realizować przedsięwzięcia. Szczęśliwy ten, kto ukochał coś, co nie jest nim samym, zachwycił się przedsięwzięciem porywającym”.

Intuicyjnie wyczuwamy czym jest szczęście, w jakich chwilach otrzymujemy jego przypływ, te ciut większe, wyraźniejsze dawki, które podnoszą, ubogacają, przywracają wiarę… budują poczucie satysfakcji, pozwalając się wewnętrznie spełniać.

Podlasie zawsze mnie dopełnia, tu znajduję Szczęście 🙂 w prostych rzeczach… tak jak w tych drewnianych domkach… chatynkach, krzyżach na rozstaju dróg. Tu znajduję dobrą energię. To idealne miejsce by zwolnić, nie zagubić siebie… I wciąż te miejsca odkrywam dla siebie na nowo… Może w taki mniej popularny sposób odkryję coś przy okazji i dla Was 🙂 Choć maleńki okruch…

,,Kto chce dużo, temu łatwo może się zdarzyć, że niewiele osiągnie”

prof. Władysław Tatarkiewicz

komentarze 3

  • M.

    Odpowiedz 3 maja 2020 10:03

    Dzień dobry 😃, Błażej pokazałeś Podlasie od tej pięknej i wyjątkowej strony. Byłem raz na tych ziemiach i miałem okazję zawitać do zapomnianych wsi z drewnianymi domkami, tuż przy białoruskiej granicy, gdzie jechało się po szutrowych drogach by tam dotrzeć. Wcześniej jakoś nie przywiązałem wagi do tych zabudowań z drewna, interesowały mnie tylko okoliczne krajobrazy, ale dzięki Tobie teraz sobie uzmysłowiłem, że pokazałeś na Podlasiu to co najpiękniejsze, dziękuję Ci serdecznie mój Przyjacielu :-). Trzymaj się ciepło 🙂

  • M.

    Odpowiedz 6 maja 2020 19:11

    Dobry wieczór,BŁAŻEJ masz rację, TAKIE zapomniane wsie w dzikiej głuszy są warte uwagi. Pozdrawiam

Dodaj komentarz