WODA I OGIEŃ – cz.2
Lubicie czytać książkę lub oglądać zdjęcia przy dźwiękach muzyki? Jeśli tak, zapraszam tym razem by połączyć obraz z nutkami płynącymi prosto z Islandii.
Sigur Ros bowiem, jest kapelą rodem z ziemi ognia i wody. Może to czysty zbieg okoliczności, ale przebywając w Reykjaviku wstąpiłem do niezwykłego budynku. Po przekroczeniu progu po raz pierwszy usłyszałem wówczas te takty. Budynkiem tym była Harpa, słynąca m.in. z największej Sali koncertowej na Islandii. Architektura niezwykła zarówno na zewnątrz jak i w środku, dodatkowo muzyka wydobywająca się jakby z samego wnętrza ziemi. Tak bardzo usłyszane takty utkwiły mi wówczas w sercu, że od tej pory dźwięki te są ciągle gdzieś przy mnie.
W poprzednim wpisie starałem się ukazać piękno niezwykłej dla mnie Islandii z ,,lotu ptaka”, z powietrza. Tym razem spróbuję przybliżyć niezwykłości tych miejsc z powierzchni ziemi. A bywa ona dosłownie na każdym kroku tak nietypowa, mocno oryginalna, że zaskakuje sobą nieustannie. Krajobraz nierzadko zmienia się totalnie nawet po kilku kilometrach. Choć podobnie ma się rzecz też z pogodą. Aura w Skandynawii to prawdziwa huśtawka. Kapryśność i zmienność jej niesłychana.
,,Wpatrz się głęboko, głęboko w przyrodę, a wtedy wszystko lepiej zrozumiesz”. Myśl Alberta Einsteina od lat rewelacyjnie uniwersalna i jakże trafna podczas stawiania swoich stóp też na islandzkiej ziemi, którą cechuje bogactwo, różnorodność i piękno.
Tego dnia pogoda była kapryśna. Stalowe niskie chmury, a w zasadzie jakaś szara, jednolita zawiesina. Miałem wrażenie, że to co nad głową, oraz to co obok posiada tę samą barwę, odcień. Jakby całość przełączona w tryb chromatyczny. A przecież zbliżałem się do miejsca, które wielokrotnie podziwiałem na zdjęciach przy niezwykłym świetle słońca, które swymi promieniami potrafiło wydobyć, rozjaśnić, oczarować. Niestety tym razem było zupełnie odmiennie, choć dla mnie równie magicznie, wręcz niewiarygodnie.
Laguna lodowcowa Jökulsárlón, to jedyne miejsce w Islandii, w którym można zobaczyć z bliska góry lodowe. Zaledwie 50 lat temu lodowiec sięgał aż do brzegu, a lód który się od niego odłamywał, odpływał hen w ocean. Cofając się (niestety od 60 do 100 m na rok) pozostawia po sobie depresję wypełnioną stopioną wodą i olbrzymimi kawałami lodu. Te góry lodowe zbierają się przy płytkim ujściu laguny, topią się na mniejsze bryły i spływają do oceanu. Zimno błękitne i białe kawały lodu tworzą naprawdę piękną scenerię. Lód, piach i woda tworzą unikalny ekosystem – w lagunie nie ma żadnych ryb. Jökulsárlón to najczęściej fotografowane miejsce w całej Islandii. Stało się obrazkiem zamieszczanym na okładkach wielu magazynów, scenerią w hollywoodzkich filmach (zastępuje w kręconych scenach Arktykę). Do tej pory nakręcono tam 5 wysokobudżetowych filmów… w tym słynnego Agenta 007. To piękne i spektakularne miejsce. Nawet podczas braku promieni słonecznych lód mieni się różnorakimi odcieniami bieli i błękitu. Jeśli dodatkowo wyobrazimy sobie, że plaża, na którą wyrzucane zostają bloki lodu jest cała czarna, bo takowe jedynie w Islandii można spotkać… krajobraz jawi się iście nieziemski. Tak olbrzymie kontrasty można spotkać w niewielu miejscach na naszym globie. Jedenaście procent powierzchni kraju pokryte jest lodem, głównie w postaci lodowców. Zarówno z daleka jak i z bliska lód na Islandii jest piękny i występuje w wielu różnych odcieniach. Uwierzcie, robi ogromne wrażenie.
Po kolejnych kilkudziesięciu kilometrach diametralna zmiana. Na pierwszy rzut oka, lawowe równiny wydają się nagie i mało ciekawe. Ale wydobywające się maleńkie smużki pary spod spękanej ziemi ukazują, że są to jedne z najwspanialszych gorących obszarów w całej Islandii. Szczerze przyznaję, że jestem tymi miejscami oczarowany i mocno do nich tęsknię. A podczas islandzkiej podróży usilnie wypatrywałem ich oznak choćby nikłym, unoszącym się leniwie oparem. Drewniane kładki prowadzą przez aktywny geotermalnie teren do największych atrakcji. W wielu innych miejscach jednak takowych nie ma i należy wówczas stąpać ostrożnie i nie zbaczać z wytyczonych ścieżek. W wielu bowiem miejscach, warstwa ziemi jest niesłychanie cienka… a pod nią przykładowo kociołek bulgoczącego błota, o temperaturze bagatela... 100 stopni C. Najdziwniejsze barwy – piach w kolorze ochry lub czerwonawo – brązowy, jasne siarkowo – niebieskie kryształy i purpurowe sadzawki z gotującym się błotem. Jeśli wieje, a w Islandii wieje prawie zawsze, syczące fumarole sprawiają doprawdy nieziemskie wrażenie. Przy braku bariery wodnej stała emisja siarkowodoru tworzy kominy osadowe, przyczyniając się do siarkowego zapachu w okolicy. Wbrew wielu głosom lubię ten zapach. Akurat w takich miejscach zapach ten mnie nie drażni, a wręcz wybitnie współgra, dopełnia całości. Jeżeli z ziemi wybucha jedynie para pod ciśnieniem, nazywamy to fumarolą, jeżeli szczeliny i kominy gazowe zablokują płytkie kałuże wody i krzemianów, w efekcie powstają bulgoczące błota. Cały obszar dyszy podziemnym ciepłem, kociołki wrzącego błota są idealnym celem niejednego obiektywu. Jeśli los ponownie pozwoli mi odwiedzić te miejsca, nie omieszkam wówczas by dotrzeć do kolejnych pól, bowiem w niezwykły sposób potrafią oddać istotę tego co pod ziemią, a zachodzą tam niezwykłe zjawiska.
Nie jesteście znużeni? Wiem, wiem, oglądając tylko zdjęcia trudno wczuć się w atmosferę miejsca. Są osoby, które wręcz unikają podobnych rejonów. Dla mnie jednak, to niezwykły koloryt. Tu można doświadczyć prawdziwie tego co pod ziemią. Pod cienką nierzadko powłoką. Kiedy byłem małym chłopcem zaczytywałem się w książkach, które wyszły spod pióra Juliusza Verne. Jedna z nich nosiła tytuł: ,,Podróż do wnętrza Ziemi”. Nawet fabuła jej toczyła się pomiędzy Islandią a Wyspą Stromboli. Jestem przekonany, iż główny bohater, profesor mineralogii Otto Lidenbrock w tego typu miejscach byłby oczarowany 🙂
Wpis ten otwierałem górami lodowymi, dryfującymi do Oceanu. Z zimnego obszaru później przenieśliśmy się w gorące pola geotermiczne. Powróćmy więc raz jeszcze w rejony zimne, którym niewątpliwie jest Vatnajökull. To największy lodowiec w Europie i trzeci pod względem wielkości na świecie, po lądolodach Antarktyki i Grenlandii. Raki na nogi, czekan w dłoń i wyruszmy by zmierzyć się z tą wielgaśną ślizgawką 🙂 Naukowcy szacują objętość tego lodowca na około 3300 km 3 czyli więcej niż afrykańskie Jezioro Wiktorii. W odróżnieniu od innych lodowców, które powstały ze sprasowanego śniegu, Vatnajökull stanowi pozostałość po ostatnim zlodowaceniu, jest to część polarnej pokrywy lodowej, która wyrzeźbiła teren Islandii. Nazwa Vatnajökull oznacza ,,jezioro” bądź ,,wodny lodowiec”, z lodowca tego bierze początek ponad 100 rzek w Islandii, i nic to, że nie są to jakieś długaśne Amazonki 🙂 sam ten fakt świadczy o potędze Vatnajökull. Wyobraźcie sobie, że lód jest gruby na około 500 m, a w wielu miejscach przekracza nawet tych metrów 1000. Pływałem fiordami w Norwegii, pionowe ściany skał przylegające do wody niejednokrotnie miewały po kilkaset metrów wysokości, kiedy wspominam te obrazy, przywołuję pod powiekami, już sam ten fakt uzmysławia mi potęgę lodowca. A pod nim jest wiele jezior powstałych dzięki gorącu wydobywającemu się z siedmiu aktywnych wulkanów!!! Zaznaczam – wulkanów pod lodem, to tu właśnie można spotkać prawdziwy ,,ogień i lód”. Namierzono już wiele wyrzutów magmy spod kilku gorących jezior pod grubą warstwą lodu, jest to na szczęście dość unikalne zjawisko. Widoczki są olśniewające, trudno doprawdy ukazać urok samego lodowca, który na powierzchni jest bardzo brudny, często wręcz czarny (ogromny wpływ wielorakich erupcji i czynników atmosferycznych) ale spotykane na każdym kroku pęknięcia mienią się odcieniami błękitu. Szczeliny są często bardzo, bardzo głębokie... jak to na podobnych wyprawach bywa, czasem wrzuca ktoś kawałek skały do wnętrza a on leci i leci aby po długiej chwili cichutko plusnąć do podlodowego jeziorka. Tak szczerze, to mała adrenalinka gdzieś w człeku narasta w niektórych momentach, nie jest to jednolicie płaski teren, lód jest niesłychanie pofałdowany, z mnóstwem szczelin, pęknięć, niejednorodny. Spotyka się zarówno miejsca nadgryzione promykami słonecznymi ale również gładkie, twarde, wypolerowane stoki, których nawet raki nie nadgryzą. Vatnajökull ucieleśnia wszystkie ekstrema Islandii – najwyższe góry, najniższe temperatury, największe erupcje wulkaniczne, największą ilość opadów, najsilniejsze wiatry. Szczeliny i pęknięcia lodowe są wynikiem zmieniającego się ciśnienia wewnątrz poruszającego się lodowca, rzadko kiedy udaje się dostrzec dno takiej szczeliny. Jak to w życiu bywa, to co najbardziej interesujące, to również najbardziej niebezpieczne. Przeżycia z takiego miejsca pozostają na długo. Marzeniem byłby cały lodowiec w takich barwach jak na pęknięciach, z lotu ptaka. Podczas ładnej słonecznej aury byłby ten efekt zbliżony do marzeń. Dla mnie jednak i taka forma była czymś fantastycznym i unikalnym. Najstarsze fragmenty lodu na Vatnajökull pochodzą sprzed 10 000 lat, czyli bardziej niż sporo 🙂 Z daleka (początkowe zdjęcia) lodowiec ten wydaje się niepozorny. Poszczególne fałdy, piargi jeśli nie znajdują odniesienia, trudno wyobrazić sobie skalę, proporcje zastane w rzeczywistości. Z rozmysłem więc dołączam zdjęcie z sylwetkami ludzi. Mam nadzieję, że obraz ten ukaże w pełni wielkość tego osobliwego obszaru.
Miło było Was gościć na największym lodowcu Europy, jednym z największych na świecie, pod względem NAJ, Islandia jest niesamowitym miejscem.
Może za dni kilka postaram się odkurzyć jeszcze jakieś obrazki, by uzupełnić, by pokazać pełne oblicze tego niezwykłego kraju. Tak więc, do zobaczenia 🙂
M.
3 lutego 2021 18:03Dobry wieczór 😃 Błażej Przyjacielu dziękuję Ci za te wspaniałe opowieści o tej niezwykłej krainie. Laguna lodowców robi ogromne wrażenie. A muzyka tego zespołu zagości u mnie na dłużej, ponieważ bardzo wpada w ucho 😄 Miłego wieczoru 😄
admin
3 lutego 2021 18:20Dobry wieczór Michale 🙂
Cieszy mnie, że towarzyszysz cierpliwie i wysłuchujesz kolejnej opowieści. Pragnę ukazać te miejsca tak jak zapamiętałem. Zasługują one na to. Może rozciągnę w czasie te swoje „powroty”, ale wówczas mam nadzieję, iż obraz przedstawiony odda wiernie to co można tam spotkać.
Miło, że również muzyka przypadła do Twojego gustu. Dla mnie współgrają wybitnie. Te takty, jak skandynawskie Sagi…
Dobrego wieczoru, Dziękuję 🙂