CO NOWEGO NA BAGNACH?
Ponownie jesteśmy na bagnach. Staram się podjechać w to miejsce przynajmniej raz w miesiącu, choć mam świadomość jak wiele umyka mi bezpowrotnie. Miesiąc czasu w miejscu gdzie każda kolejna doba przynosi coś nowego, to okres po prostu utracony…
Kilkutygodniowe upały, brak opadów deszczu, spowodował, że poziom wody drastycznie opadł, choć wiele zakamarków nadal jest mocno podmokłych. Chwila nieuwagi i wpadam po kolana w miejscu, które prezentowało się całkiem niewinnie. Na każdym kroku należy pamiętać, że teren ten bywa zdradliwy w najmniej oczekiwanej chwili. Szczególnie, kiedy wzrok zostanie przyciągnięty przez minimalny ruch zarejestrowany kącikiem oka… wówczas lampka pod nazwą ,,ostrzeżenie” jakby przygasa.
Podczas poprzednich spacerów starałem się pokazać szatę roślin, koloryt wiosny. Dziś, letnią już porą zajrzymy w pewne oczy, których zazwyczaj trudno doszukać się kiedy poziom wody jest wysoki, utrudniając skutecznie przemieszczanie. Owszem miejsce to, zawsze bywa głośne, choć stworzenia sprawnie unikają ludzkiego towarzystwa.
Zazwyczaj odwiedzam te miejsca w godzinach popołudniowych oraz wieczornych, kiedy chóry na niezliczone ilości głosów rozpoczynają swoje koncerty. Uśmiecham się, przyrównując czasem szczekanie psa w całkowitej ciszy. Kiedy jeden odezwie się, natychmiast z różnych zakątków inne natychmiast odpowiadają niskimi lub wysokimi tonami. Tu wydaje się, że melodia nigdy się nie kończy, choć wieczorem, kiedy wiatr przycicha, słońce chyli się coraz niżej, temperatura spada o kilka stopni, gwar zdecydowanie przybiera na sile. Na mokradłach, bagnach, torfowiskach, zewsząd słychać kumkania żab.
Od dziecka fascynowały mnie te małe stworzenia, choć zawsze ogarniał mnie dziwny lęk, by nie dotknąć ich śliskiego ciała. Ropuchy, rzekotki, żaby trawne, moczarowe, strumieniowe, jeziorkowe, śmieszki i wiele, wiele innych. W dniu wczorajszym z bliska mogłem podziwiać te zwyczajne z nazwy, czyli ,,wodne” Niewielkie, kilkucentymetrowe, o ciekawym ubarwieniu. Deseń strony grzbietowej wprawdzie może być zmienny, to jednak charakterystyczna zielona barwa, z udami brązowo, żółtawo, marmurkowymi, nie powinna powodować pomylenia z innymi osobnikami wyróżniającymi się tak fantastycznymi oczami
Któż nie lubi słuchać żabich koncertów? Samce żab wodnych są niezwykle aktywne, wystarczy, że jeden osobnik zainicjuje śpiew, a zewsząd zaczynają mu wtórować dziesiątki innych, jakby tylko czekały na ten sygnał. Głosy godowe chyba u każdych innych osobników są jakby przygotowywane na specjalne okazje.
Wymarzone warunki do życia mają w tym rejonie, a w bieżącym roku wręcz cieplarniane. Nie tylko ze względu na panujące upały ale i potrzebny pokarm. Komarów w tym roku pod dostatkiem dla każdego A żaby żywią się przede wszystkim owadami
Skoro o owadach mowa. Czasem życie tak umyka, że nie dostrzegamy tych maleńkich stworzeń. Owszem, kiedy zaczyna się ciepły czas zazwyczaj zauważamy kolorowe motyle, ważki, biedronki, wspomniane powyżej komary, pszczoły, osy… Ale jeśli uzmysłowimy sobie, że tylko w naszym kraju występuje ich grubo ponad 30 tysięcy gatunków, a na całym świecie entomolodzy podają, że występuje ich od 3 do 30 milionów gatunków, z czego opisanych zostało niecały milion, to można dopiero wówczas uzmysłowić sobie, jak bogaty jest ten świat. Ciekawy, fascynujący, ale i nieznany.
Nie ukrywam, że fotografowanie pomaga poznawać, pogłębiać wiedzę. Czynność ta, przynajmniej w moim wypadku nie kończy się naciśnięciem spustu migawki, czy wywołaniem obrazu zapisanego na karcie pamięci. Lubię sięgnąć, poszukać, dowiedzieć się. Zwykła, zwyczajna potrzeba. Tak jak podzielenie się później refleksją, spostrzeżeniem, może i błahą ciekawostką, drobiazgiem…
Od dziecka, jak to chłopak składaliśmy z Bratem szybowce. W czasach zamierzchłych a może i dawniej lubiliśmy zaglądać do sklepów typu ,,Składnica harcerska”. To tam najczęściej nabywaliśmy modele szybowców. Wykonane one były ze sklejki, listewek, papieru. Lubiłem pomagać w składaniu tych modeli, dopasowywaniu poszczególnych elementów. Ale najwspanialej było, kiedy przyglądałem się jak starszy Brat skrzydła opakowywał papierem pergaminem. Prześwitywały pod nim drewniane wręgi, cały stelaż, kręgosłup wspaniałego samolotu. I później, kiedy następowała próba lotu. Zawsze w niepewności czy model chwyci wiatr pod skrzydła, czy płynnie przeleci i łagodnie wyląduje na trawie. Cała konstrukcja choć delikatna, może nie aż tak skomplikowana, to jednak robiła wrażenie na kilku lub kilkunastoletnich dzieciach.
Może stąd tak uwielbiam obserwować fruwające owady. Szczególnie motyle i ważki. A u tych drugich szczególnie skrzydła. Które przypominają mi skrzydła szybowców. Miałem bowiem świadomość ile elementów krył poszczególny płat. Misterne skrzydła ważek są dla mnie fenomenem. Rzadkością jest bowiem możliwość by móc obserwować coś przeźroczyste z całym skomplikowanym wnętrzem jak na dłoni. Mapę niteczek, żyłek, kreseczek, powleczonych jakby najdelikatniejszym pergaminem. Który na słońcu naprężał się, dźwięczał po klepnięciu opuszkiem palca. Który unosił cały ciężar kadłuba. Ileż razy obserwowałem, uganiałem się za ważkami. Imponowała mi zawsze ich zwrotność, zwiewność, subtelność. Eteryczność, której jakże często nie potrafiłem zrozumieć. I uchwycić też na zdjęciu przez lata całe, kiedy zbyt bliskie podejście skutkowało natychmiastowym poderwaniem się do lotu.
Bagna służą zdecydowanie również tym wspaniałym stworzeniom. Co rusz śmiga gdzieś przed naszym wzrokiem kolejny okaz, przysiadając z gracją na wystających gałęziach krzewów lub drzew, źdźbłach trzcin lub wysokich traw. Rozkładając swoje skrzydła i zastygając w bezruchu kąpiąc się w słonecznych promieniach. Wówczas są najbardziej aktywne. Bo w sumie to śpiochy, skoro dzień zazwyczaj zaczynają około południa
Sporo wczorajszego czasu poświęciłem na podglądanie tej delikatnej piękności. Wynajdowały bowiem poszczególne osobniki ulubione konary usytuowane nad lustrem wody, podrywały się do lotu by po chwili powrócić prawie w identyczne miejsce.
Ważki czarnoplame, bo takie najczęściej fotografowałem, wprawdzie są jednymi z najpospolitszych i najliczniejszych ważek, to niezmiernie interesującym zjawiskiem jest rozmnażanie. Łączą się w pary w locie, a cały proces trwa maksymalnie do 30 sekund. Wkrótce po kopulacji samica przystępuje do składania jaj. Frunąc falistym lotem dotyka co pewien czas powierzchni wody końcem odwłoka i składa jednocześnie po kilka jaj, które chronione galaretowatą osłonką opadają na dno zbiornika. Samicy strzeże wówczas samiec. W następnych dniach osłonki jaj porastają glonami, dzięki czemu stają się doskonale zamaskowane. W razie wyschnięcia wody larwy zagrzebują się w muł i zapadają w rodzaj letargu, w którym mogą przetrwać ponad 6 tygodni. Cykl rozwojowy trwa 2 lata.
A co jest pożywieniem ważek…? Najczęściej, podobnie jak żab… są to komary
Mnóstwo komarów, miliony komarów…
Poprzedni spacer po bagnach poświęciłem rosiczce okrągłolistnej. Jakże miłym zaskoczeniem były dla mnie w dniu wczorajszym ponownie rosiczki. Tym razem skupiłem się by ukazać ich mnogość. Szczerze, takiego wysypu nie widziałem w swoim życiu jeszcze nigdy. Przysiadłem i uśmiechnąłem się na samą myśl sprzed lat, kiedy z grupą Przyjaciół wynajęliśmy w Borach Dolnośląskich Przewodnika, który za całkiem niezłą sumkę doprowadził nas do stanowiska rosiczek. Hmm… co mam teraz Wam powiedzieć? Oczywiście były, maleńkie, pojedyncze egzemplarze. Radość nasza była wówczas niewysłowiona. Bo jednak ten ,,drobiazg” nie jest łatwo dostrzec nawet stojąc tuż obok. Spójrzcie więc teraz na te moje zdobycze Widok bajkowy wręcz. Trudny nawet do opisania słowem, choć szkiełkiem aparatu wcale nie łatwiejszy. Bo wprawdzie ich wiele ale maleństwa swoimi gabarytami nie ułatwiają tego zadania. Może teraz oglądając też te zdjęcia wyobraźnia wasza pozwoli by przywołać wymienianego dziś już kilka razy osobnika o nazwie komar…
Bo skoro i żaby, i ważki, i rosiczki odżywiają się tym przysmakiem to ileż ich musi być skoro wszyscy tak dobrze żyją, a komary jeszcze nawet do ludzi przyfruwają w odwiedziny
Lubię to miejsce bardzo. Mam swoje ulubione ścieżki, gałązki, wydeptane miejsca, w których zabawiam dłuższą chwilę…
A kiedy zapada zmierzch, kiedy słońce chyli się do snu, świat bagien rozbłyska jak wielka metropolia świetlnymi, kolorowymi neonami. Słabnące słońce z każdą chwilą ostatkiem sił podświetla drobne gałązki, źdźbła traw, zawieszone na wietrze pajęcze sieci. Wszystko to przy wtórze żabich kumkań, bliskich odgłosów dzięcioła, zapachu wiatru…
Chyba już nawet wiem, co będzie celem kolejnego bagiennego spaceru… Bo tu zawsze jest inaczej, zawsze Pięknie
Dziękuję 😉
piotr
10 lipca 2019 13:30witaj błażeju , jak dobrze że dzisiaj pijąc kawę tutaj zajrzałem , gdyż … po raz pierwszy od wielu lat zobaczyłem żabę. kiedyś będąc jeszcze dzieckiem , dziadek mój andrzej zabierał mnie na wędrówki po lesie i pił wodę tylko z takiego strumienia lub źródełka w którym były żaby i mawiał , że tylko taka woda w której żyją żaby jest zdatna do picia .podziwiam ciebie z jaką starannością i pietyzmem opisujesz temat, pozdrawiam wszystkich którzy tutaj zaglądają .
admin
10 lipca 2019 15:38Dziękuję Piotrze za tak miłe słowa. Mocną refleksją się podzieliłeś… Najwyższy czas by spotkać się po latach 😉 Tematów jak zauważam byśmy mieli bez liku 😉 Ciepło Cię Pozdrawiam 😉