Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

TRADYCJA SADZENIA DRZEW OWOCOWYCH

,,Tradycja jest jak lustro, w którym odbijają się wieki. Tradycja jest jak drzewo, które korzeniami swymi sięga głęboko w grunt rodzimy. Zdarzało się nieraz, że konary tego drzewa uschły, a pień poorany zmarszczkami starości przez wiele lat nie zdradzał utajonego w nim życia. Aż oto spod jego na pozór martwej kory wychyliły się ku światłu pączki, które rozwinęły się w zieleń i kwiaty. To właśnie odradzanie się tradycji świadczy o jej sile żywotnej. Jedne z nich zagubiły się w naszej współczesności, inne jednak przetrwały do naszych czasów, choć w postaci nie takiej, jak przed laty. Były one dawniej transformatorami odwiecznych wierzeń przesyconych magią, z biegiem wieków przeobraziły się w barwne zwyczaje, z których treść właściwa już dawno uleciała. Pozostała jedynie ich forma i to bardzo zniekształcona. Zwyczaje wraz z tradycjami ludowymi układają się w kolorową wstęgę, która całemu Krajowi użycza wiele krasy” – Tadeusz Seweryn

 

Był przez lata kultywowany wspaniały zwyczaj sadzenia drzew, szczególnie dla upamiętnienia narodzin dziecka lub zaślubin. Gdy na świat przychodził chłopiec, sadzono dąb, który był symbolem szlachetności i siły. Dziewczynka zazwyczaj obdarowana była lipą, symbolem niewinności i czystości, strażniczką domowego ogniska, gniazda rodzinnego.

 

Na Podlasiu, choć w innych rejonach tradycje były nierzadko podobne, sadzono drzewa owocowe. Zwyczaj ten był pielęgnowany. Troszczył się zazwyczaj o to ojciec lub dziadek dziecka. Często jesienią lub wiosną rodzice chrzestni w prezencie obdarowywali nowonarodzone dziecko kolejnym drzewkiem. W ten sposób zawsze wokół domów, obejść mieszkalnych lub gospodarczych tworzyły się prawdziwe sady, pięknie obsypane wiosną kwieciem. Po kolejnych narodzinach, drzew owocowych jedynie przybywało. Drzewa sadzono również z innych okazji, jak Pierwsza Komunia Święta, bierzmowanie, rozpoczęcie nauki w szkole, ślubu. Drzewo sadzono nierzadko na uproszenie łask, a później jako wota dziękczynne. Drzewa takie podlegały szczególnej ochronie i pielęgnacji. Wierzono, że jeśli będzie pieczołowicie doglądane, otoczone troską, to podobnie będzie wyglądać życie człowieka nim obdarowanego.

Pięknie o tradycji i znaczeniu drzew owocowych napisał Józef Rybiński w powieści p.t: ,,Słońce na miedzy – u Pana Boga na Podlasiu”

,,Od niepamiętnych czasów z pokolenia na pokolenie przekazywano ,,zabobon”, który należy nazwać mądrością ludową: Nie wolno niszczyć drzew owocowych. Złamanie gałązki, nawet z dzikiego drzewa owocowego, poczytywane było za grzech. Zrąbanie, spiłowanie drzewa owocowego powodować miało ubytek w rodzinie. Drzewo owocowe było na wsi podlaskiej swoistym tabu. Nie wolno było drzew owocowych otrząsać, rzucać na nie kamieniami (owoce skamienieją), patykami (owoce zdrewnieją). Na drzewie owocowym nie wolno było zawiesić nawet Świętości. Nie wolno było wycinać siekierą lub piłą nawet wyschniętych drzew owocowych. Należało odczekać jeszcze kolejny sezon – może drzewo przechoruje, puści nowe latorośle, odżyje. Pierwszym owocem, jak opłatkiem lub jajkiem święconym, dzielono się ze wszystkimi domownikami, życząc sobie wzajemnie: Aby wszyscy w zdrowiu, spokoju, zgodzie i miłości Bożej z darów tego drzewa korzystali i innym udzielali. A jeśli Ten, który to drzewo zasadził lub zaszczepił, był już na tamtym świecie, wtedy zanoszono wspólną modlitwę o spokój Jego duszy, z wdzięczności za to, że z Jego pracy korzystać będą oni oraz ich dzieci i wnuki”.

 

Przemierzając Kraj nasz, szczególnie w czasie wiosny, kiedy obficie drzewa owocowe obsypane są różnokolorowym kwieciem, warto przystanąć schronić się w ich cieniu, wspomnieć tych, którzy swoimi rękami je sadzili. Smutkiem napawają krajobrazy Beskidu Niskiego, w którym jakże często jedynym symbolem opuszczonych wiosek, wysiedlonych miejsc, są właśnie kwitnące wiosną drzewa owocowe… pozostałość po ich mieszkańcach.

Rzadkością bywają już spotkania z całymi alejami drzew owocowych, sadzonych wzdłuż dróg. Ta piękna Tradycja odeszła w zapomnienie, choć może tu i ówdzie, ktoś na nowo próbuje ją wskrzesić, sadząc małe, niepozorne drzewko owocowe…

Cytowany powyżej Józef Rybiński miał marzenie: ,, Chciałbym widzieć nasz piękny kraj, nasze wiejskie zagrody, drogi, gościńce i szosy, każdy kawałek gruntu wykorzystany na drzewa owocowe w wianuszku sadowym. Tak bardzo chciałbym, aby przywrócony został – zapomniany już, a tak piękny  – urokliwy zwyczaj sadzenia drzew owocowych ,,z okazji” i bez żadnej przyczyny, po prostu, aby sadek przy domu był. Jak dawniej. Jak niegdyś. Wszędzie.”

Bądź pierwszym komentującym

Dodaj komentarz