JAK NA DŁONI
To już siódmy odcinek. Kolejne spotkanie. Wspomnienie sierpniowych dni. Rumunia. Jej niezwykłość, ciepło, serdeczność. Od lat marzyłem o tym kierunku. By zobaczyć, poczuć, dotknąć. Dla kogoś kto ukochał drewno, kierunek ten wydaje się naturalny, zwyczajny, oczywisty. Nie budzący wątpliwości. Bo gdzie kierować swoje kroki, jak nie tam, gdzie do dziś dnia sztuka ciesielska wzniesiona wręcz na wyżyny artyzmu. Doceniana, wzbudzająca szacunek. Zatrzymująca co parę dosłownie chwil.
W epoce szkła i aluminium, dziesiątkach wzorów i kolorów, niebanalnych rozwiązaniach konstrukcyjnych, drewno jawi się dla wielu jako przeżytek, zacofanie, anachronizm. Prawdziwy relikt przeszłości, zaściankowość. Jako coś zbyteczne, nieprzydatne, jałowe.
I chociaż po latach zachłystywania nowoczesnością, wartość drewna na powrót coraz mocniej jest dostrzegana, to skutecznie wypierane jest przez szmirę, tandetę, miernotę.
Podróżowanie po Rumunii to nadal prawdziwa przyjemność, niezwykła uczta dla ciała i ducha. Warto zjechać z szybkich, hałaśliwych autostrad, by zanurzyć się w ciszy i harmonii. Świecie spójnym, spokojnym, pełnym proporcji, przejrzystości, porządku.
Świecie bliskim z nieodległych wspomnień lat dziecięcych, kiedy podobne obrazy były chlebem powszednim, codziennością, jak wyjmowaną przez Mamę drzazgę z delikatnej opuszki palca.
Pozwólcie, że przywołam może w tym miejscu fragment tekstu napisanego przeze mnie do przedostatniego numeru kwartalnika ,,Przestrzeń Pogranicza”, zatytułowanego ,,Opowieści z ludzką twarzą”, który dopełni myśli, pozwoli w pełni delektować się ciepłem, subtelnym akcentem, ukrytym w słojach, barwie, przytulności.
I niech te kilkadziesiąt dołączonych obrazów utworzy szczególną opowieść o tym co mnie zatrzymywało. Często zwyczajnych, mało znaczących detali. Zagłębień od dłuta, faktury, barwy. Nierzadko przypadkowych kadrów, ze wspólnym mianownikiem, posiadających tę samą cechę.
Dziadek Leon był znakomitym stolarzem. Drewno w jego dłoniach przemieniało się w niezwykłe rzeczy. Robił przepiękne meble, którym nadawał połysk i blask, kładąc politurę szelakową z naturalnych żywic mieszczących się w dużych butlach z grubego ciemnego szkła. Miałem to szczęście, że w latach dziecięcych i młodzieńczych było mi dane obserwować Dziadka podczas pracy. Poznać jego spracowane dłonie, stolarski warsztat z heblem, piłą, drewnianym młotkiem i dłutami. Zapach drewna i różnorakich żywic, terpentyn, lakierów, miękkość a czasem ostre krawędzie poskręcanych wiórów.
Może przez wspomnienie Dziadka tak bardzo ukochałem drewno. Może dlatego tak bliskie mi skraje, rubieże, zakamarki. Różne religie i kultury. Zapach, ciepło, niepowtarzalność. Świadectwa dawnych czasów. Drewniane budowle stawiane najczęściej przez anonimowych wędrownych cieśli, zdobionych przez wędrownych rzeźbiarzy i malarzy. Przyciągające urodą, strzelistymi gontowymi dachami, baniastymi hełmami, swoją historią.
To tam słyszę szept modlitw, przywołuję ducha dawnych mieszkańców. Czuję zapach kadzidła. Mogę usłyszeć skrzypienie drewnianych podłóg. Subtelność dźwięków lub potęgę brzmienia. Majestat, a może skromność. Gdzie cisza zmusza do refleksji. Prostota, która wzrusza, zatrzymuje, przemawia.
Drewniane kościoły, cerkwie, kapliczki przyciągają mnie jak magnes. Swoją przytulnością, półmrokiem, atmosferą, ciszą. Modlitwa w ich wnętrzach przesiąkniętych zapachem wosku i kadzidła jest niepowtarzalna. Z zewnątrz te niewielkie, często ascetyczne bryły wyglądają niezwykle skromnie, kiedy jednak przestąpimy próg, pochylimy głowy, trafimy w sam środek nieprzebranego bogactwa. Unikatowe polichromie, oryginalne, rzadkie nastawy ołtarzowe, onieśmielające błyszczące ikonostasy. Pozornie każda z tych budowli wydaje się podobna do drugiej, ale czyż nie tak samo jest z przypadkowo poznanymi ludźmi? To co najpiękniejsze jest zazwyczaj ukryte, wymaga od każdego osobistego poznania. Poświęcenia uwagi i czasu.
Niezwykły kunszt budowniczych, snycerzy, rzeźbiarzy, malarzy, pozłotników, konwisarzy, kowali, ślusarzy, kołtryniarzy, czyli szpalerników wyrabiających skórzane antepedia, hutników szkła, stolarzy, organmistrzów… Ołtarze, ambony, chrzcielnice, Skromne, proste ławy, lub pełne przepychu stalle, bogato zdobione rzeźbiarsko, intarsjowane, malowane.
Wspólnym mianownikiem tych dzieł jest tworzywo: drewno. Drewno jest szlachetne, wdzięczne, piękne. Przechowuje w pamięci ślady pracy wprawnej ręki i prostego narzędzia kształtującego kłodę.
Dłoń ludzka jest fascynująca. Patrząc na nią można zbudować psychologiczny portret człowieka. Dłoń ma swój własny, niepowtarzalny kształt i jedyny w swoim rodzaju rysunek linii i wzgórz w jej wnętrzu. Skrzywienie palców, ich kształt, sposób zamknięcia ręki.
I podobnie fascynujące i niepowtarzalne jest drewno. Z jego unikatowymi sękami, spękaniami, kruchością lub twardością, barwą. Rzadko w życiu bywa, by niedoskonałość stawała się zaletą, tak jak dzieje się to w przypadku drewna. Drewno nosi w sobie całą historię drzewa. Tajemnice nieodgadnione.
Cierpliwość, dyscyplina, wewnętrzny spokój, pewność, konsekwencja, wyobraźnia – kunszt, sprawność, doświadczenie, dokładność, precyzja, wyrazistość, misterność, finezja, zmysł piękna.
Ale skoro człowiek i drewno posiadają duszę ?!? 🙂
Choć Dziadka nie ma już kilkadziesiąt lat, to nadal dokładnie pamiętam Jego dłonie – stanowcze i delikatne. Mocne, zniszczone, z bliznami, trwałymi uszczerbkami od ostrej piły lub hebla, ale też czułe, wręcz pieszczotliwe w styczności z kawałkiem drewna.
Drewno nie ma sobie równych wśród innych materiałów. Wrażenia dotykowe, wygląd, zapach, są jedyne i niepowtarzalne.
Nie mogło więc zabraknąć wśród rumuńskich galerii i takiej. Zwyczajnej, prostej, czasem i sękatej, ale w miejscach tych czuję przytulność i spokój.
Piotrze – Dziękuję za uchwycony ślad, za towarzyszenie w poszukiwaniu, wysłuchanie 🙂
Piotr
15 października 2024 11:30Nie wiem czy wszyscy mają tak samo ale ja czytając ten wpis czuję zapach drewna i jego fakturę pod palcami. Może dlatego, że dane mi było towarzyszyć Ci w tej podróży?
Dziękuję za przypomnienie.
Piszesz Błażeju o pięknie niedoskonałości…jakże jest mi to bliskie…
Drewno… może być gładkie, oszlifowane, błyszczące, pachnące, nieskazitelne, ale to samo drewno może być spękane, szorstkie, sękate i raniące. Zmienia się, przez czas, otoczenie, przez to jak je traktujemy, jak o nie dbamy. Czy nie jest tak samo z człowiekiem?
admin
15 października 2024 17:01Dzień dobry Piotrze,
Piękne porównanie. W zasadzie w tym co napisałeś, wszystko się zawiera. Wystarczy jedynie każde słowo odczytywać prawidłowo – sercem.
Cieszę się, że było mi dane Was poznać. Dobrze wykorzystaliśmy te dni. Ufam, że ten czas wyda kolejne owoce.
Pozdrawiam Serdecznie,
Błażej
M.
24 października 2024 12:54Cześć,
Błażej masz rację, drewno ma swoją kolebkę historii. Można z niego tworzyć istne dzieła sztuki od małych po piękne budowle. Jak słusznie Pan Piotr napisał swoje odczucia, gdyż przy zapachu drewna można poczuć zew natury i taki Kościół, czy Cerkiew stworzona z tego budulca wśród piękna przyrody w połączeniu to zachwycające dzieło sztuki w każdym calu.
Pozdrawiam
admin
24 października 2024 17:18Dzień dobry Michale 🙂
uważny Czytelnik bez trudu dostrzeże, jak wiele tego ,,drewna” w moich wpisach 🙂 Stąd i moje kierunki starannie dobierane, bo przecież najlepiej bywać tam, gdzie nasze samopoczucie podobnie dobre, przyjazne, pachnące 🙂 To znakomita odskocznia w codzienności, to przytulność, ciepło, szacunek dla ludzkich dłoni.
Trochę podobnych miejsc doświadczyliśmy też wspólnie, wiesz, że oddycha się tam inaczej, pełniej, prawdziwie.
Dziękuję Michale 🙂