Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

ODŚWIĘTNIE W KAŻDYM CALU

Podniośle, kwieciście, świątecznie, wystawnie, dostojnie, procesjonalnie, elegancko, niedzielnie, szczególnie. Właśnie tak!!! Może nie uwierzycie, ale taki obraz miałem w głowie na długo przed wyjazdem do Rumunii. Z jednej strony nie miałem pojęcia z czym się spotkam na miejscu, ale gdzieś w podświadomości kreowałem sytuacje, które marzyłem by urzeczywistniły się, bym mógł je utrwalić na karcie pamięci aparatu fotograficznego.

Może dlatego, łatwiej i szybciej mogłem się odnaleźć, kiedy dosłownie nie co do dnia, nie co do godziny czy minuty, ale w praktyce co do sekundy znalazłem się w miejscu, z którego ruszała procesja podczas Święta Zaśnięcia Matki Bożej. To były naprawdę sekundy. Nie znałem topografii miejsca, obcy był mi rytuał. Oczom moim jednak ukazała się taka malowniczość, tak uroczysty charakter, że zaufałem własnej intuicji i całkowicie poddałem się chwili. Ona poniosła mnie przez kolejne minuty.

Dokładnie przed rokiem fotografowałem uroczystości na Świętej Górze Grabarce na Podlasiu podczas Święta Przemienienia Pańskiego (Św. Spasa). To jedno z dwunastu głównych świąt roku liturgicznego, które szczególnie uroczyście obchodzone jest w monastyrze św. św. Marty i Marii. To święte miejsce jest powszechnie nazywane sercem prawosławia w Polsce. (polecam wpis z tego wydarzenia)

I po roku, tym razem podróżując po Rumunii, trafiam na inne, na najważniejsze święto maryjne w prawosławnym roku liturgicznym w monastyrze Bârsana w Maramureszu. Na Święto Zaśnięcie Matki Bożej.

Kościół rzymskokatolicki tego samego dnia, czyli 15 sierpnia obchodzi uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wg wierzeń Matka Boża zarówno duszą jak i ciałem odeszła do nieba, dlatego Cerkiew prawosławna nie nazywa jej odejścia z tego świata śmiercią, lecz zaśnięciem. Wg słów biskupa Łazarza o wierzącym prawosławnym chrześcijaninie nie mówi się, że ,,umiera”, tylko ,,udaje się na spoczynek” lub ,,zasypia”, ponieważ zgodnie z naukami Kościoła śmierć jest tylko chwilą, po której każdy człowiek wstaje.

Zapraszam więc na fotorelację z uroczystości, która nawet nie była ujęta w programie wyjazdu. Jak wiele innych, po prostu wydarzyła się spontanicznie i przypadkowo. Dokładnie tego dnia, idealnie o tej godzinie znalazłem się w tym miejscu z aparatem fotograficznym w dłoni. Kolejne to więc Spotkanie, jak nazywam te zrządzenia losu, które było i jest mi doświadczać na ścieżkach codzienności.

To przywilej i zaszczyt, móc natrafiać, przeżywać i dzielić się takimi chwilami. Smakować, doznawać, odczuwać. To niewysłowiona radość. Mam nadzieję, że może choć w małym stopniu wyrażalna w kadrach, mimo, że to jedynie płaskie fotografie, bez zapachu kwiatów, bez śpiewu wiernych, acz z oznakami na każdym kroku serdeczności, uśmiechem, przyzwoleniem na bycie wśród wiernych ale i wykonanie zdjęcia.

Przypomina mi się nasze Podhale, z kolorytem. I tam i tu, mieszkańcy z dumą wykazują przynależność do swojego regionu, do wsi. Strój ludowy noszony jest z wielką godnością. Śnieżnobiałe, koronkowe koszule i bluzki, kwieciste spódnice oraz nakrycia głowy, szerokie bogato haftowane pasy. Na każdym kroku widoczny jest ogromny szacunek. Dla sąsiada ale podobnie do obcego, turysty, czy jak w moim wypadku fotografa, naruszającego przecież ich intymność, swobodę, prywatność, nastrój chwili.

Pełnia lata, feeria barw, wielość zapachów, bogactwo efektów, niezwykłość i nastrój podniosłych wydarzeń. Tak zapamiętam Święto w Maramuresz, w niezwykłym kompleksie monastyru Barsana. Klasztor i cerkiew p.w. Dwunastu Apostołów. Jak dwanaście miesięcy w roku. Jak dwanaście świąt w roku liturgicznym prawosławia, dwanaście bram prowadzących do Jeruzalem. Liczba dwanaście traktowana jest w Cerkwi jako pełnia.

Rzeczywistość zmienia się, przemija, często na zawsze, ale na zdjęciu zostaje zatrzymana. Fotografia potrafi zatrzymać fragment rzeczywistości na wieki. Nie wiem, czy będzie mi dane trafić w to miejsce raz jeszcze. Głęboko ufam, że tak. Może natrafię ponownie na znajome już twarze, zapamiętane oczy. A może kogoś już wówczas nie będzie. Pozostaną właśnie po kimś te fotografie. Zwykłego / niezwykłego sierpniowego dnia.

Do zobaczenia podczas kolejnego Spotkania 🙂

komentarzy 6

  • Beata

    Odpowiedz 2 września 2024 17:55

    Witaj, Błażeju! Już trzeci raz przeniosłeś mnie do Rumunii. Cieszę się,że mogę poprzez przeczytanie i obejrzenie zdjęć wrócić do wspólnej przygody. Dziękuję za dodatkowe informacje, którymi dopełniasz urodę zwiedzanych miejsc. Serdecznie pozdrawiam.

    • M.

      Odpowiedz 24 października 2024 12:38

      Cześć,

      Błażej wspaniała relacja religijnego święta. Widać u Uczestników skupienie w modlitwie i szacunek dla drugiego człowieka, nawet obcego wędrowca.
      Super, masz szczęście.

      Pozdrawiam

  • LUCYNA ROMAŃSKA

    Odpowiedz 8 września 2024 16:32

    Błażeju,
    Patrząc na Twoje fotografie nie mam wątpliwości, że sfotografowałeś uroczystość celebrowaną w wyjątkowym miejscu, w wyjątkowy sposób przez tak wielu wiernych. Prawie wszyscy ubrani są w stroje ludowe, bez względu na wiek. Ci ludzie, zarówno kobiety jak mężczyźni, dzieci, młodzież, dorośli i starcy wyglądają pięknie. I wiedzą o tym i są dumni, że przynależą do tego świata. W zeszłym roku w maju na Słowacji, na Spiszu miałam okazję podziwiać (chociaż na mniejszą skalę) tamtejszych górali oraz w Istebnej pod koniec lata uroczyste dożynki. Także tam w stroje regionalne ubrały się cale rodziny, taki piękny element tożsamości. I to jest wspaniałe, że to jest żywa tradycja, a nie jakaś rekonstrukcja wykonana przez koło teatralne z domu kultury. Kilka miesięcy temu oglądałam na Facebooku zdjęcia z uroczystości Bożego Ciała. Niestety zraziła mnie autorka wpisem tłumaczącym się, że ona nie tratuje tego jako zdjęć z uroczystości religijnej tylko utrwala ginący folklor. Pomyślałam… ożeż ty głupia… ale wycofałam się z napisania komentarza. Co za czasy; niektórzy czują potrzebę tłumaczenia się, że broń Boże nie padają na kolana tutaj oni tylko ten ludek (chyba w do maśle ciemny) dla potomności fotografują. Nie lubię, nie zgadzam się z deprecjonowaniem tzw. ludowej religijności, bo niby jaka religijność jest właściwa?
    Pozdrawiam i czekam na następną część rumuńskiej opowieści. A swoją drogą chyba uzbierał się materiał na kolejną wystawę.
    Lucyna

Dodaj komentarz