
ZIEMIA ŚPIEWAJĄCA W OBRAZACH
Pierwszy swój wpis z Rumunii zatytułowałem ,,Spotkanie”. Tych spotkań było wiele. Nie wszystkie radosne, kolorowe, przyjazne. Każde z nich inne. Zachwycające, zdumiewające, oryginalne, ale też dostarczające ogromnych pokładów smutku, refleksji, niemocy. Za czas jakiś dotrę z pewnością i do nich w swoich opowieściach. Wszystkie jednak osobliwe, jak i to które właśnie przywołuję. Kierunek ten obrałem z rozmysłem, koniecznie bowiem chciałem zobaczyć malowane monastyry znajdujące się na rumuńskiej ziemi. Bukowina nie posiada jakiegokolwiek innego odpowiednika, jest jedyna i niepowtarzalna. To prawdziwy Archipelag, jak często nazywany bywa ten rejon. To miejsce nagromadzenia na niewielkim obszarze wielu wspaniałych budowli, które co tu dużo mówić – połykają każdego w całości. Już sam fakt umieszczenia wielu z nich na liście światowego dziedzictwa UNESCO przemawia do wyobraźni. To unikatowe miejsca w skali świata. Żadne pocztówki, fotografie, wydawnictwa albumowe nie zastąpią tych widoków. To będzie jedynie skromna namiastka. Warto podjąć trud, by naocznie przekonać się o czym piszę.
Pragnę równolegle polecić niezwykle wartościową książkę Pani prof. Ewy Kocój zatytułowaną: ,,Świątynie, Postacie, Ikony”. Dobrze jest przeczytać ją przed podróżą, chociaż najlepiej uczynić to też po powrocie, by koniecznie pojechać w te miejsca raz jeszcze, co mam zamiar zdecydowanie urzeczywistnić. Myślę, że dopiero wówczas na spokojnie, niespiesznie całość faktów przemówi z należytym porządkiem i przejrzystością.
Zapraszam więc na Spotkanie Słowa Pani prof. Ewy Kocój z moim Obrazem. Oczywiście nie wszystko można uwiecznić, są miejsca (szczególnie wnętrza) w których obowiązuje całkowity zakaz fotografowania. Ufam jednak, że całość wystarczy by kogoś z Was zainspirować tym kierunkiem. Przynajmniej, na dobry początek kolejnej życiowej przygody Z obszernej książki (wspaniała lektura), liczącej blisko pół tysiąca stronic, pozwoliłem sobie na wyjęcie kilku fragmentów, które mnie szczególnie zatrzymują, te z naciskiem na barwy, kolory, detale, wszak spoglądając przez szkiełko zdecydowanie te właśnie motywy dostrzegam jakby mocniej. Odcień i kolorystyka tych miejsc wręcz powala na kolana.






,,We współczesnej kulturze rumuńskiej malowane z zewnątrz cerkwie i monastyry Bukowiny postrzegane są przede wszystkim jako przestrzeń barwnych ikon. Zarówno badacze tematu i duchowni prawosławni, jak mieszkańcy wiosek określają sceny polichromii zewnętrznej i wewnętrznej cerkwi jako ikony.
Praktyka określania malowideł ściennych cerkwi Bukowiny terminem ikony wynika przede wszystkim ze szczególnego statusu świętego obrazu w tradycji prawosławnej. Od początku chrześcijaństwa ikona towarzyszyła wiernym, a jej rozumienie wiązało się ściśle z dziejami Kościoła i rozwojem teologii.
Analizując sens i funkcję ikony, można wyróżnić dwa ściśle związane ze sobą i wzajemnie dopełniające się znaczenia: kultowe, w którym obraz ten powinien spełniać pewne określone przez Kościół kryteria, aby mógł stać się przedmiotem praktyki religijnej, oraz misteryjne, związane z antropologią i ontologią świata chrześcijańskiego.












Kościół wschodni, a także badacze tematu podkreślają, iż o zaliczeniu ikony do obrazów kultowych decydują następujące warunki: odpowiednia technika wykonania, wyświęcenie, kult ze strony wiernych, kanoniczność oraz przedstawiony temat.
Misteryjne znaczenie ikony trzeba rozpatrywać poprzez apofatyczne doświadczenie Boga oraz zstępujący porządek budowy świata, przejęty z filozofii neoplatońskiej, tak charakterystyczne dla teologii prawosławnej. Człowiek może Boga doświadczyć przez symbole, w tym poprzez ikonę. Prawosławny Wschód podkreśla, iż obraz religijny przeznaczony jest dla tych, którzy mają oczy, niezależnie od ich wykształcenia czy zamieszkania. Ikona to pobudzenie, to utrzymanie wzroku w ,,mocy patrzenia”, dzięki któremu wierzący sięga do głębi, czy mówiąc językiem teologów – do samego jądra, podstawy istnienia, czyli do Boga.
W zbiorowej świadomości ikony malowanych cerkwi i monastyrów Bukowiny stanowią niezwykłą przestrzeń, w której dominuje przede wszystkim barwa. W obszarze tym dostrzega się zarówno poszczególne barwy, użyte do ukazania szat postaci świętych, jak i barwy tła cerkwi.
Kolorystyka postaci oraz tła dominującego w malowidłach ściennych powoduje, iż w świadomości typu ludowego rozmieszczony na cerkwiach religijny program ikonograficzny jest dostrzegany wybiórczo. Nierzadko wierny, obserwujący świat ikon, zatrzymuje się na ich barwach, nie wnikając w znaczenie teologiczne przedstawień. Poszczególne sceny i kompozycje religijne, dotyczące najważniejszych dogmatów chrześcijaństwa oraz ich głębokie przesłanie odchodzą na plan dalszy, zacierają się, a rolę pierwszoplanową przejmuje barwa. W powszechnym odczuciu malowniczy świat fresków cerkiewnych, rozbrzmiewający wielością sensów i kolorów, podporządkowany jest jednej określonej barwie na każdej cerkwi. Tę harmonię kolorów a jednocześnie dominantę kolorystyczną poszczególnych świątyń Bukowiny dostrzegają mieszkańcy okolicznych wiosek.



Na ścianach cerkwi w Humorze w potocznym odczuciu dominuje kolor czerwony, zwany także często ceglastym czy też ochrą. Podobnie jest też w cerkwi w Vatra Moldoviţei, w której według mieszkańców dominuje barwa żółto – złota. Szczególnej symboliki nabiera jednak kolor niebieski, dominujący na ścianach cerkwi w Voroneţ, który nie tylko na Bukowinie, ale i w całej Rumunii określany jest już odrębną nazwą: błękit Woroniecki (albastrul voroneţul). Przez niektórych błękit ten porównywany jest z barwami największych malarzy świata: Giotta i Carpaccia, Michała Anioła czy Rubensa. W wypowiedzi jednej z kobiet z wioski Voroneţ kolor i znaczenie tego miejsca porównywane są do rzymskiej Kaplicy Sykstyńskiej.
Bogactwo kolorów malowideł ściennych cerkwi i monastyrów Bukowiny tworzy w powszechnym odczuciu świat pełen harmonii. Z dominującym tonem cerkwi – błękitem, ochrą, zielenią, żółcią, czerwienią, łączą się barwy pochodne, dopełniające. Całość tworzy harmonijny świat kolorów, opisywany nierzadko w kulturze potocznej przez metaforę śpiewu, który rozbrzmiewając różnymi głosami, układa się w jedną zachwycającą melodię. Owa harmonia nie rodzi się jednak ,,z samej siebie” – w wielu tekstach kultury tłem dla barwnych ikon staje się krajobraz Bukowiny.
Adolf Wickenhauser, czerniowiecki XIX-wieczny historyk, jeden z pierwszych badaczy zajmujących się tematem cerkwi i monastyrów, rozpoczynał swoje prace od ukazania piękna regionu w każdej porze roku. Z charakterystycznych dla Bukowiny barw, tworzących swoistą pełnię człowieczego roku, wyłaniały się malowane świątynie. Takimi schematami posługuje się współcześnie jedna z mniszek z Voroneţ, dla której harmonia barw tej cerkwi – czerpiąca z barw Bukowiny – staje się jednocześnie dowodem na wysoki poziom artystyczny mołdawskich malarzy: ,,Ziemia śpiewająca w obrazach” – W Voroneţ, tak jak i w Moldoviţei, Suceviţa, Humor i Arbore śpiewają kolory. Dla wrażliwej duszy, kochającej boską prawdę, kontemplacja Ikon tych cerkwi jest unikalnym przeżyciem. Nierzadko zadziwiają i w trakcie Liturgii, w takich chwilach, jak przez przejrzystą barwną błonę, słychać rozlegający się z wnętrza czysty i harmonijny śpiew. Czerwień, brąz, purpura, biel, wszystko otoczone błękitem, tworzy harmonię, która zgadza się z umiarem linii. Proporcje są podporządkowane całości malarstwa i rytmowi każdej sceny. Porządek linii jest całkowicie spleciony ze zgodnością barw. Ciepły ton purpury, otoczony żółtym złotem, jaśniejące pasma bieli i błękit dźwięków są świadectwem całkowitej dojrzałości artystycznej malarzy naszych Monastyrów (Simionovici 1997)
Ideologiczne treści przenikają także do świadomości mieszkańców wiosek, którzy potwierdzenie narodowości malarzy – Mołdawian odnajdują w zbieżności kolorystyki strojów świętych postaci na ikonach z barwami haftów na strojach ludowych.
– Cerkiew malował malarz rumuński, mołdawski, tutejszy, dlatego jest dużo naszych kolorów na cerkwi. Wielu spośród namalowanych świętych nosi stroje w tutejszych kolorach, czerwonych, niebieskich. Ważne jest, że cerkiew jest malowana, tak nam się bardziej podoba –
W niektórych tekstach kultury rumuńskiej częstym motywem opisu jest także piękno i dostatek żyjących tu ludzi. Mieszkańcy Bukowiny – urodziwi, żyjący w harmonii z otoczeniem, uprawiający rolę, zajmujący się hodowlą zwierząt, ukazywani są na tle barw i specyficznych cech każdej z pór roku, wypełniając swe codzienne czynności. Takie schematy odnaleźć można w pracach jednego ze współczesnych Bukowińczyków – Mircea Moitrici, dla którego dzieła mołdawskiej sztuki czerpią swe źródło z piękna Bukowiny i same są światłem dla otoczenia.
– Skąd pochodzi barwa Voroneţ? Sekret stuleci żywił ten mit, i oto upłynęło już pięć wieków od kiedy fundacje Stefana Wielkiego i Świętego oraz innych wojewodów odsłaniają (rozjaśniają) gwiezdne polany w wielkich lasach Bukowiny. Myślę, że błękit z Voroneţ stanowi ziemski odpowiednik zieleni rozłożonej przez naturę na ojcowiźnie. Nie znam, w żadnej innej części, tak misternej harmonii jak tutaj.
Wiosną, Bukowina jest przyśpiewką niesioną z jednej przełęczy na drugą, krzykiem, który naśladuje ruch między Orionem a Łabędziem. Wszystko jest uspokajającym pocieszeniem nieba i spotkaniem między żurawiami, które podążają w stronę Suczawy, Mołdawii lub Siretu.
Latem, Bukowina jest świętem rzek i lasów, kiedy przybywa wielu ludzi z oddali, aby słuchać dzwonów naszej nieśmiertelności.
Jesienią jest bezgranicznym blaskiem, słodkim migotaniem lat, stulecia marzeń (snów) gromadzą się wokół tej pory roku. Bukowina jest wówczas regionem szczęśliwym, oracją godów jeleni, które ryczą pośród wzniesień. Mężczyźni gromadzą w owczarniach swe mienie. Wioski spowijają dymy. Przygotowania do śniegów. Mężczyźni i kobiety zbierają płody ziemi, a ich dzień rozpoczyna się pod wieczór i kończy następnego wieczora, i oto zima jest już w drodze, zawadiacka (niesforna) oblubienica.
…Od wieków Bukowina promieniowała światłem i przyjmowała czyste światło z otoczenia, od tych, którzy zatrzymali się w świętych ołtarzach przez długie wieki (Motrici 2001)
– Bukowina jest to ziemia usiana cerkwiami i monastyrami, założonymi przez oświeconych władców Mołdawii. Bukowina jest naszą najdroższą ziemią, kolebką Mołdawii i najbardziej kwitnącą krainą, gdzie żył niegdyś najbardziej wolny lud (Eminescu 2001)
Bukowina nazywana jest krainą harmonijnych barw, której znakiem są malowane cerkwie.
– Cerkwie są malowane, bo Dom Boga musi pięknie wyglądać. W całym naszym regionie, na Bukowinie, są pomalowane cerkwie. Niewymalowana cerkiew to tak, jak człowiek w samej koszuli-



W świadomości typu ludowego, określanie Bukowiny ,,ikoną do nieba” wiąże się z przekonaniem, iż ikona, jako miejsce mediacji, jest symbolicznym odbiciem postaci świętej na nim wyobrażonej. Kraina ta staje się w zbiorowych wyobrażeniach odbiciem boskiego – pochodzącego z nieba – światła. Takie samo znaczenie ma inne, współcześnie używane określenie Bukowiny: ,,okno do nieba”. Owa mediacyjność Bukowiny, cerkwi, a także jej ikon wyraża się w przekonaniu, iż w miejscu tym, wzorem mitycznego raju, Bóg wraz ze swoimi świętymi przebywają wciąż między ludźmi. Znakiem tej obecności jest barwa – pochodzący z nieba Woroniecki błękit, dzięki któremu ludzie doświadczają nieba: ,,patrząc na malowidło (pochodzące z 1547 roku) rozciągające się na błękitnym tle i wznosząc wzrok na okap Cerkwi, ma się wrażenie, iż zstąpiła ona z nieba, lub też dokładniej, okruch nieba został zawieszony na jej ścianach. Nieznani malarze Monastyru w Voroneţ, których imiona są zapisane w księdze życia w niebiosach, osadzili niebo na ziemi, aby wznieść ludzi do nieba” (Simionovici 2001)
Niekiedy poszczególne ikony zostają w zbiorowej świadomości wyodrębnione ze ścian cerkwi i stają się przestrzenią, która otwiera, a także przenosi do nieba. Trudno jest niekiedy stwierdzić w jakim stopniu określenia takie wynikają z myślenia symbolicznego, a w jakim stają się doznawaną, realną rzeczywistością. Dla Cezara Sterpu ikona Sądu Ostatecznego na zachodniej ścianie cerkwi w Voroneţ otwiera symboliczne niebo. Postać Boga Ojca siedzącego w otwartych oknach nieba, otoczonego znakami zodiaku, obwieszcza iż w tej przestrzeni kończy się (umiera) ziemski i zaczyna inny czas. Człowiek, który przekroczył wrota monastyru i stanął przed błękitem ścian cerkwi, dotyka nieba.
Ikona Sądu Ostatecznego – w bukowińskich cerkwiach, zgodnie z kanonem malarstwa ikonowego, kompozycja Sądu Ostatecznego ma charakter strefowy.
Scena Sądu Ostatecznego jest monumentalnym malowidłem wypełniającym w pięciu poziomach całą elewację zachodnią, niezakłóconą żadnymi otworami okiennymi czy drzwiowymi.
Na najwyższym poziomie fresku, bezpośrednio pod dachem, znajduje się przedstawienie Boga Ojca (jako Starca Dni), po którego bokach anioły zwijają niebo (znak końca czasu, który jest na owym zwijanym niebie reprezentowany dwunastoma znakami zodiaku, dalej zaś znajdują się archanioły.
Na kolejnym poziomie, w centralnym miejscu przedstawiony jest tronujący Chrystus, a po jego bokach, wedle układu deesis, Maria i Jan Chrzciciel. Dalej po obu stronach znajdują się apostołowie oraz anioły. Od stóp Chrystusa biegnie w dół rzeka piekielna, rozszerzająca się aż do najniższej kondygnacji.
Centralna scena środkowego poziomu malowidła to hetoimasia (etimazja), po bokach której klęczą Adam i Ewa. Za ich plecami znajdują się po cztery grupy postaci. Za Adamem kolejno prorocy, hierarchowie, męczennicy i sprawiedliwi, na końcu zaś przedstawiony jest św. Paweł. Z kolei za Ewą oraz stojącym za jej plecami Mojżeszem znajdują się nieprawowierni (być może zadaniem Mojżesza jest orędowanie za nimi): Żydzi, Turcy i Tatarzy, Ormianie oraz Saraceni.
W kolejnym poziomie w centrum znajduje się waga sprawiedliwości. Po jej lewej stronie, za aniołami uczestniczącymi w walce o dusze ludzkie spoczywające na wadze, ukazani są zbawieni czekający na wejście do nieba. Na przedzie tłumu można rozpoznać wyróżnionych przez malarza. Z kolei po prawej stronie wagi, również za sceną walki o dusze na wadze (pełną tutaj diabłów) oraz za rozszerzającą się czerwoną rzeką piekielną (do której strącani są potępieni) znajduje się przedstawienie zmarłych powstających z grobów na sąd (pomiędzy nimi także przedstawiono zwierzęta) oraz personifikacja ziemi. Do sceny tej należy też znajdująca się w niższym poziomie personifikacja wody.



Najniższy wreszcie poziom przedstawia przede wszystkim raj i piekło. Po lewej stronie znajduje się otoczony murem raj, nad którego bramą siedzi serafin. Pod drzwiami znajduje się następna grupa zbawiony oczekujących na wpuszczenie do nieba ze św. Piotrem na czele (dalej widać m.in. św. Helenę i św. Konstantyna Wielki). W niebie znajdują się już przedstawieni na białym tle Maria (po której bokach znajdują się archaniołowie Michał i Gabriel, Abraham, Izaak i Jakub, a także Dobry Łotr; za nimi przedstawione są trzy drzewa rajskie. Z kolei na prawo od muru otaczającego czekających na wstęp do raju przedstawione są śmierci sprawiedliwego oraz niesprawiedliwego, a pomiędzy nimi ukazany jest król Dawid. Dalej na prawo znajduje się rzeka piekielna z Lewiatanem oczekującym na dusze potępionych.
Ikona Drzewo Jessego – w schemacie tej kompozycji przedstawia się postać śpiącego na skale (u dołu kompozycji) Jessego, z którego ciała wyrasta w górę szczep zielonej gałęzi drzewa życia. W gałęziach, w okrągłych medalionach, przedstawia się genealogiczny porządek potomków Jessego, począwszy od syna i psalmisty Dawida aż do Chrystusa. Prorocy przedstawiani są z atrybutami. Zazwyczaj kompozycja otoczona jest figurami wyobrażającymi starożytnych filozofów (mędrców). Wśród filozofów przedstawiani są m.in. Filon, Kleantes, Solon, Homer, Sokrates, Arystoteles, Platon, Pitagoras, Sybilla, Plutarch, Tukidydes.
Ikony cerkwi i monastyrów Bukowiny otoczone są szczególnym kultem wśród mieszkańców wiosek. W ich pojęciu w odbiorze sztuki sakralnej nie liczy się zgodność z chrześcijańskim kanonem, kwestia autorstwa, stylu, kręgu kulturowego czy warsztatu, z którego ikona pochodzi, tak ważne dla historyków sztuki; najważniejszym aspektem związanym z ikoną staje się świadomość, iż jest ona odbiciem prawdziwego wizerunku Boga i świętych postaci. W miejscu, w którym się znajdują, spotykają się dwa światy, dwie sfery istnienia: transcendentna i ziemska. Ziemia, siedlisko cierpienia i grzechu, przeciwstawiana jest niebu – przestrzeni Boga, szczęścia i wiecznej harmonii. W wyniku tego wartościowania, cerkiew, monastyr i święty obraz wyraźnie odgraniczają ziemskie życie od boskiego. Stąd też codzienny zwyczaj udawania się lub okresowego pielgrzymowania do świętych miejsc i ikon. W przekonaniu wiernych to tu właśnie w sposób szczególny kumuluje się sacrum, tu najłatwiej o wyproszenie łask, o złagodzenie cierpienia, cudowne uzdrowienie z ran duchowych i fizycznych. Tu ludzie są bliżej Boga i świętych, nieustannie doświadczają ich obecności, a postaci z ikon niosą pomoc w trudnościach życia codziennego.
W zbiorowych wyobrażeniach mieszkańców Bukowiny, ikona jest zazwyczaj rozumiana jako przedmiot zawieszony między światami. Dzięki niej, mocą modlitwy i kontemplacji, człowiek symbolicznie przenika w przestrzeń nieba. W przekonaniu prawosławnych, każda z takich ikon jest cudowna, gdyż każda jest odbiciem Postaci – wizerunku Boga – Człowieka lub tych, którzy swoim życiem starali się osiągnąć ideał przebóstwienia.
Wiara w cudowność ikon na Bukowinie jest tak silna, iż niekiedy wystarczy sama modlitwa, aby ujrzeć, zobaczyć oczami duszy jej charyzmat.
Na koniec – niespodzianka.
Przedstawione powyżej monastyry mają po kilkaset lat. Warto wyruszyć ich szlakiem, by poznać te niezwykłe budowle. Ale warto również zatrzymać się przy powstających wciąż nowych cerkwiach. Przecież po kilku kolejnych wiekach, to również te będą podziwiane z zachwytem nie mniejszym od dzisiejszych starowinek. Jak choćby ta w Neamt, która piękne polichromie zyskała dopiero w minionej dekadzie. I na niej kompozycja Drzewa Jessego, oraz wielu znamienitych świętych.














Bukowina zaskakuje na każdym kroku, oczarowuje swoją niezwykłością historii ale i pięknem krajobrazu.
I już dziś zapraszam na kolejne spotkanie. Ale to za kilka dni
LUCYNA ROMAŃSKA
26 sierpnia 2024 20:08Błażeju,
Wczoraj ludzie, dzisiaj sztuka, chociaż bez człowieka by jej nie było. Opis, fragment książki, fotografie… wszystko imponujące i zachęcające do odwiedzenia tego miejsca. Moja refleksja, chociaż przyznam, że nie po raz pierwszy przyszło mi to do głowy, dotyczy percepcji sztuki w dawnych wiekach, sztuki głównie sakralnej, którą oglądali tzw. zwykli ludzi. Niewątpliwie potrafili skupić się dłużej na jednym obrazie, na tak wielowątkowych kompozycjach, chłonąć je, rozwijać tym samym wyobraźnię i po prostu poczucie piękna, chociaż zapewne tego tak nie nazywali. W poszukiwaniu sacrum człowiek przechodzi przez to co ziemskie. Ostatnio byłam w krakowskim Kościele Mariackim i patrząc na Ołtarz Wita Stwosza po raz kolejny pomyślałam, że przed wiekami ludzie chyba bardziej potrafili kontemplować to dzieło, tacy zwyczajni zjadacze chleba. Teraz wszystko jest w kulturze masowej rozdygotane, zmienne, w nieustannym ruchu… gdzie tu miejsce na refleksję. W zeszłym roku pokazałam dzieciom slajdy z obrazami Zofii Stryjeńskiej… wyświetlone na dużej tablicy… kolorowe, dynamiczne i co…? Kilkoro stwierdziło, ze fajne, może być… Inny przykład; już sami impresjoniści nie wystarczą, tylko trzeba robić pokaz multimedialny, w którym widz jest atakowany z każdej strony.
Pozdrawiam,
Lucyna
admin
27 sierpnia 2024 04:25Dzień dobry Lucyno,

Tak sobie myślę, że zacznę jakby nie na temat, choć to się łączy, jest spójne, wręcz jedno wychodzi z drugiego…
Otóż kiedy siadałem na rumuńskiej ziemi do posiłków, moi współtowarzysze (Serdeczności Beato i Piotrze) wykonywali znak krzyża. Mój Brat czyni podobnie, ubogaca ten gest jeszcze krótką modlitwą dziękczynną. I przecież nie jest mi to obce, wychowany byłem identycznie, na tych samych wartościach, na tych samych symbolach. Wychodząc z domu lub powracając zawsze wypowiadałem wyuczoną regułkę chwalącą Boga… z prośbą i podziękowaniem. I Mama moja czyni to do dziś dnia po wielokroć przy każdej okazji.
I wiesz, gdzieś to jakbym zatracił, w tym ogólnym pędzie, zabieganiu, bałaganie, prawdziwym chaosie. Choć to znam, pamiętam, w duchu po wielokroć przywołuję. Ale mam też świadomość, iż dla wielu z młodszych pokoleń jest to obce, nieznane, wręcz egzotyczne, a może dziwaczne.
Bo coraz mniej powagi, szacunku, uwrażliwiania na to co wokół. Bo w słowie ,,wiedza” tej wiedzy niewiele lub jej w ogóle już brakuje. Ktoś powie, że teraz inne wartości? Nie – po prostu ich brakuje, ponieważ one niezmienne od stuleci. Wypadły po drodze jakże ważne ogniwa, które przekazywały tę wiedzę kolejnym pokoleniom.
I stąd tyle zagubienia, błądzenia jak we mgle, bez jakichkolwiek drogowskazów z nakazami czy zakazami, lub choćby informacyjnymi treściami. Oczywiście nie jest tak, że już tylko spalona ziemia i popiół, i zgliszcza, ale postępuje to już lawinowo, bez możliwości zawrócenia, skorygowania, czy obiecania poprawy
Coś odeszło, stało się nieznane, obce, nijakie. Bogactwo i dobrobyt zabijają kreatywność, wrażliwość, sentymentalność, serdeczność, skupienie, umiar… I można by w nieskończoność z coraz większym smutkiem.
Smutkiem, że choć nadal wielu takich, którzy się chcą dzielić, przekazywać co prawdą a co fałszem, to coraz mniej chęci by choć wysłuchać, choć przeczytać, przynajmniej spojrzeć…
I jakie stąd wnioski?!? Dziękujmy, że było Nam dane poznać i doświadczyć, i korzystajmy ponieważ umiemy, nie tylko to rozdzielić i dostrzec, ale szanować, rozumieć, poruszać się, czerpać garściami. To dla nas okazja, prawdziwa gratka!!!
Napisałaś Lucyno spośród wielu innych dwa ważne słowa: ,,skupienie i wyobraźnia”. Dziękuję codziennie, że wiem co one znaczą!!!
Mnóstwo Serdeczności Lucyno, choć może dla wielu mnóstwo nie na temat
LUCYNA ROMAŃSKA
30 sierpnia 2024 20:15Dobry wieczór Błażeju,
Czytam, że miałeś wspaniałych towarzyszy podróży, którzy zapewne razem z Tobą podziwiali i odbierali te miejsca nie tylko jako ciekawostkę architektoniczną. To kolejny atut takiej podróży. Niedawno przeczytałam na Facebooku wpis takiego pieśniarza – Adama Struga, który napisał, że „Piękno to obowiązek etyczny, a nie widzimisię.” I ja się z tym absolutnie zgadzam. Piękno przypomina o Absolucie, wszechogarniająca brzydota każe o nim zapomnieć. Herbert pisał, że „nie należy zaniedbywać nauki o pięknie”, a zaniedbaliśmy. Moja smutna konstatacja… nie ocali nas „potęga smaku”, bo ta galopująca dewastacja każdej sfery życia, to nie walenie na oślep, ale jakiś diabelski plan. Tylko nam się wydaje, że się tak jakoś stało, z biegiem czasu, nie wiadomo dlaczego i kiedy i przez kogo… bo czasy się zmieniły, bo taki pęd i chaos… i moda. To się tak po prostu nie stało przez przypadek. Pachnie teorią spiskową? A niech tam, rzeczywistość potwierdza, że mam rację. Wystarczy oczu i uszu nie zasłaniać przed faktami. Zostały jednak archipelagi piękna i sacrum. Tego się trzymajmy.
Pozdrawiam ciepło,
Lucyna
admin
31 sierpnia 2024 11:31Dzień dobry Lucyno,
Cóż dodać, wiele podobnych i u mnie refleksji. Może dlatego, jak potrafię, staram się nie tylko dostrzegać to piękno, cieszyć nim, ale i dzielić z innymi, ba – w całości je oddawać. Wiele składowych to tworzy. Począwszy od środowiska w jakim przychodzimy na świat, później w jakim przebywamy, żyjemy, wzrastamy, na kogo trafiamy w życiu, kogo dopuszczamy bliżej, ufamy, na kogo otwieramy siebie… jakie wartości wyznajemy, w co wierzymy.
Wspomniałaś moich towarzyszy podróży. Tak, muszę przyznać, że to niezwykłe Osoby. Mam nadzieję, że Ich poznasz osobiście. To właśnie te wartości, które należy prawidłowo odczytywać, rozpoznawać. I dziękować. Wówczas kolejne dni zaczynają przypominać całkiem świetnie dopasowaną układankę.
W dniu dzisiejszym opublikuję kolejny wpis. I nie czynię tego na siłę. Nie w tym celu wybrałem ten kierunek. Obieram je z rozmysłem. Utwierdzają mnie, że tych ,,archipelagów piękna i sacrum” jest tak wiele, że życia nie starczy. Warto w taki sposób wypełniać swoje dni, wówczas przykryją sobą to co nieznośne, nijakie, banalne.
Wszak to my przecież jesteśmy kowalem swego losu.
Serdeczności Lucyno,
Błażej
M.
24 października 2024 12:27Dzień dobry,
Przyjacielu wręcz mnie bardzo zaciekawiło i ogromnym wrażeniem jest wczytać się w Twoje przemyślenia. W każdym zakątku Świata czy to blisko, czy to daleko jest inna kultura, religia, czy sztuka. Warto chłonąć wiedzę na ten temat, gdyż to daje człowiekowi świadomość współistnienia i wzajemnego szacunku.
Pozdrawiam.
admin
24 października 2024 16:29Dzień dobry Michale,
,,podróże kształcą”, chociaż powodów można znaleźć dużo, dużo więcej. Każdy podróżuje, zwiedza po swojemu, nawet jeśli kilkanaście osób podróżuje jednym i tym samym autokarem, to odbiór każdej z tych osób różni się, zabieramy w drogę powrotną odmienne doznania. Po latach i wspomnienia będą inne. Staram się poszerzyć odbiór poznanych miejsc o własne spostrzeżenia, zasłyszane ciekawostki, doczytane informacje. Czynię to i dla siebie, by za czas jakiś wypełnić tzw. ,,białe plamy”, których bardzo wiele, a to w powielanych stereotypach, lub innych błędnych założeniach.
Cieszę się, że zaglądasz, poświęcasz czas.
Serdeczności Michale.