SPOTKANIE
Kiedy czerwcową porą siadałem by zredagować kolejny wpis blogowy, zatytułowany ,,Ojczyzna Flâneura”, nawet przez myśl mi nie przeszło, że po dwóch miesiącach życie dopisze dalszy ciąg. Widocznie Ktoś miał inne plany podsuwając mi gotowy materiał dopełniający jakby klamrą czas Igrzysk w Paryżu. Niezwykłe to koleje losu. Tym bardziej, że zmaterializowały się w odległych zakamarkach Rumunii 🙂
Monastyr Mołdawica, senna wioska, popołudniowe słońce. Na dziedzińcu klasztornym gwar. Postacie przeniesione jakby z innej epoki. Owszem, bywało podobnie niegdyś, onegdaj, może przed laty. Choć kilka wcześniejszych dni pozwalało przypuszczać, że gdzie jak gdzie, ale na terenie rumuńskiej Bukowiny czas zatrzymał się przed wiekami.
Niesłychane Spotkanie. Bajkowy koloryt. Niewysłowiona radość.
Prawdziwe święto lokalnej społeczności. Wręcz spotkanie rodzinne. Najbliżsi. Osoby z odległych lat, ale i młodość. Ba – kilku lub kilkunastoletnie pociechy spoglądające dumnie na starszych. Istna sztafeta pokoleń. Bo przecież nie opadł jeszcze kurz. W umysłach ludzkich nadal wybrzmiewają dźwięki narodowych hymnów, w powietrzu unoszą się okrzyki dopingu. Czas zbiorów. Plony naznaczone nierzadko wieloletnimi wyrzeczeniami, hektolitrami wylanego potu. Może chwilami zwątpień, kryzysów, niepowodzeń.
Ale dziś prawdziwe Święto!!! Łzy radości. Wszechogarniający uśmiech. Duma. Chluba. Skarb.
I nawet aura oświetla całość ciepłymi promieniami słońca.
Powitanie Ancuţy Bodnar. Złotej i srebrnej medalistki Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Młodej wioślarki, raptem 25 wiosen życia, choć w swoim dorobku posiadająca już złoto z poprzednich Igrzysk w Tokio, kilkanaście krążków podobnej barwy przywiezionych z mistrzostw świata czy kontynentu. Wysoka, skromna, jakże mocno identyfikująca się ze społecznością z której wyrosła, ,,wypłynęła” na szerokie wody wioślarskich torów i akwenów.
Czas nagrody. Wzruszeń. Oddechu.
Jakże wiele we mnie wdzięczności. Że było mi dane uczestniczyć, współprzeżywać, dzielić tę radość. Wdzięczności za wyrozumiałość, serdeczność, poświęcony czas.
I jakże wiele szczęścia, że właśnie idealnie o tej porze, mogliśmy / mogłem podziwiać, tradycyjne stroje ludowe, które zajmują specjalne miejsce w kulturze i tradycji społeczności Bukowiny. Kiedyś posiadanie bogato ozdobionego stroju było sprawą prestiżu, nierzadko pokazywało stan majątkowy właściciela. To więcej niż ubiór. To wyraz dumy, odrębności, szacunku do tradycji, miłości do miejsca urodzenia i życia.
Tak niewiele. Koszula wykonana z tkaniny konopnej, lnianej lub wełnianej. Spodnie, spódnice, kamizelki, serdaki, kapelusze, kolorowe chusty, szerokie pasy, charakterystyczne skórzane chłopskie sandały, ozdobne torby. Zdobienia, kroje. Dbałość o detal.
Niezapomniane przeżycie. Nieustanny podziw.
Drobna, ale jakże ważna część pielęgnowanej rumuńskiej kultury ludowej.
Moje spotkanie z Rumunią. I będzie tych spotkań więcej. A kilka z nich spoza planu, sztywnego programu. Bo czy istnieją zbiegi okoliczności, pełne zachwytów i zaskoczeń? Nieplanowane, nawet niemożliwe by nazwać je – wymarzone. Kiedy przywołuję tak bardzo świeże, żywe wspomnienia, spotkania, rozmowy, oglądane obrazy zza szyby autokaru, zastane sytuacje, obierane kierunki… Od – do. Ileż tego dokoła. Codziennie. W każdej godzinie. Co do minuty. By nie przeoczyć. By słuchać, by widzieć, by być.
Tym razem oszczędniej w słowie, niech obraz przemówi mocniej.
Bo i co dodać?
Chyba jedynie Dziękuję!!!
I tak bardziej osobiście.
Droga Ilario – Dziękuję za tych kilka słów w języku polskim wypowiedzianych do mnie na dziedzińcu Monastyru w Mołdawicy. Na Twoje dłonie – Podziękowanie za niesłabnący uśmiech kierowany przez Wszystkie oczy w mój obiektyw. Mam nadzieję, na spotkanie w przyszłości. Na poszerzenie wiedzy o Waszych tradycjach i społeczności.
Ancuţo – raz jeszcze wielkie Gratulacje!!! Wielu podobnych wzruszeń. Cieszę się, że było mi dane utrwalić te chwile. Ciężar złotego medalu na swej dłoni czuję do dziś.
M.
23 sierpnia 2024 16:58Cześć,
Błażej po tej opowieści mam rozumieć, że wyprawa się udała, sądząc po zdjęciach z jednego z Twoich ulubionych tematów fotografowania – ludzi, to byłeś w swoim żywiole:-). Wiedziałem, że z Twoją aparycją, wdziękiem, urokiem i łatwością komunikacji nawiążesz nowe znajomości. Żałuję, że mnie tam nie było, ale jak nawiązałeś kontakty , to na pewno jeszcze tam wrócisz, a ja skorzystam z okazji.
Pozdrawiam.
admin
23 sierpnia 2024 17:24Dzień dobry Michale,
owszem, wyjazd dostarczył mi wielu wspaniałych wrażeń. Mieszkańcy tych terenów są bardzo serdeczni, praktycznie nie spotyka się odmowy, czy niechęci do fotografów, dlatego ogromna to przyjemność móc zabrać ze sobą nie tylko kadry z architekturą lub krajobrazem, ale przede wszystkim portrety mieszkańców, w których ukryty niezwykły koloryt. To był bardzo udany wypad.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
LUCYNA ROMAŃSKA
26 sierpnia 2024 20:07Błażeju,
przeczytałam wczoraj Twój tekst, obejrzałam fotografie i ogarnęło mnie pewne uczucie. Cały dzień zastanawiałam się, czy w komentarzu o tym napisać, bo to bardzo nieszlachetne uczucie. Otóż poczułam zazdrość, nie taką metaforyczną, symboliczną, tylko taką najzwyklejszą, ordynarną. To wielka gratka, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie. Taka sytuacja jest wręcz niemożliwa do zaplanowania, to łut szczęścia ????
Pozdrawiam,
Lucyna
admin
27 sierpnia 2024 03:40Dzień dobry Lucyno,
a wydawałaś się zawsze taka bez skazy, wręcz idealna, opanowana, z klasą (uczniów pozostawmy z boku)… choć tli się jakiś wątły knocik nadziei, skoro cały dzień rozmyślałaś, czy przelać te swoje emocje i prawdziwe uczucia na szerszą, bardziej publiczną paletę 😉
Wiesz, że żartuję oczywiście 🙂 😉 😉 pozwalam sobie z rana, przecież większość śpi teraz, nie będą mieć świadomości jakie to błyski w oku towarzyszą mi podczas pisania tych słów 😉 bo i to ludzkie przecież 🙂
Owszem Lucyno, takie wydarzenia nie są chlebem powszednim, choć z drugiej strony dzieją się, spotykają nas. Inna kwestia jak odnajdujemy się wówczas, jak te zrządzenia losu pojmujemy i przyjmujemy, bo rola nasza wówczas niebagatelna. Niebo podczas całej mojej podróży po Bukowinie i Maramuresz niejednokrotnie otwierało się szeroko i słyszałem Głos: czerp garściami, korzystaj, bierz z tego stołu ile zapragniesz. I wiele we mnie pokory i wdzięczności jakby równolegle. Dlatego dzielę się tym szczodrze jak potrafię. Obrazem, słowem, tym co we mnie…
Serdeczności Lucyno 🙂