
Ojczyzna Flâneura
Flâneur zrodził się w Paryżu. Walter Benjamin pisał: ,,Typ flâneura powołał do życia Paryż i to właśnie Paryżanie uczynili swoje miasto ,,ojczyzną flâneura”. Tak naprawdę wymyślił tę postać Charles Pierre Baudelaire, parnasista, prekursor symbolizmu i dekadentyzmu. To taki ,,miejski łazik”, włóczęga, dziwaczny osobnik… a Paryż wręcz stworzony jest dla włóczęgów. Baudelaire opisując flâneura, umieszcza go w przestrzeni dziewiętnastowiecznego Paryża. Francuzi flâneura określają, jako osobnika poruszającego się bez żadnego celu, dla którego samo przemieszczanie się, przechodzenie z jednego miejsca do drugiego jest celem, choć tak naprawdę samym w sobie nim nie jest. Tak naprawdę flâneur jest kimś nieuchwytnym, wieloznacznym, którego postać jest trudna do skonkretyzowania. Najczęściej mówi się o nim jako o obserwatorze, kto wykracza ponad zwykłe patrzenie.
Współczesna postać flâneura uległa wielorakiej degradacji. Spróbujmy jednak wcielić się w dziewiętnastowiecznego, swobodnego spacerowicza, który sam odkrywał to, co leżało w jego intencji.
Nigdy nie byłem zwolennikiem zwiedzania nowych miejsc tylko i wyłącznie z przewodnikiem w dłoni. Zamiast udeptywania tych samych – niby atrakcyjnych turystycznie, lecz dość przewidywalnych ścieżek i tras wycieczkowych – wolałem pozwolić sobie zgubić się w tłumie, pośród zupełnie nieznanych miejsc i zapachów, jak prawdziwy paryski flâneur 🙂
Pięknie flâneura, opisała Katarzyna Bartosiak: ,,flâneur jest ulicznikiem, zna wyboje chodników, kawiarnie, które rozpoznaje ,,na węch” sklepy, drzewa przy jezdni, latarnie, domy zrośnięte z brukiem, posiada intuicję charakteru ulicy, ale musi też się bacznie rozglądać, rzeczywistość bowiem jest nie do okiełznania, i zawsze czymś zaskakuje. Ale tak jak flâneurowi potrzebna jest ulica, tak i ulicy potrzebny jest flâneur…”
Uwielbiam książki… jakże często, klimat miejsca, jego atmosfera, tętnienie, szemranie ulic, szum rzeki, kolor nieba, smaki, zapachy opisane w książce są równoległymi bohaterami książek, najczęściej ignorowanymi, niedopatrzonymi.
Daremnym będzie podczas mojego paryskiego spaceru wyglądanie znanych miejsc, budowli, wręcz symboli, choć wnikliwe oko, potrafi je wyłowić, czasem w niedopowiedzeniach, czasem w delikatnie przemyconej myśli, lub po prostu za zakrętem, kamienicą, czy przęsłem kolejnego mostu.
Charles Aznavour przed laty śpiewał:
„Kocham Paryż,
gdy w maju nad Sekwaną siadają bukiniści,
malarze jak z baśni…
kocham rzekę i słońce,
i drobiazgów tysiące,
których nigdy nie mógłbym wyjaśnić.”
I wprawdzie to nie maj, a chłodniejsza pora roku, ale to przecież jedyna maleńka różnica.
Flâneura stworzył Baudelaire, ale i w naszych czasach uważny obserwator potrafi takiego osobnika wyłowić z tłumu…
Paryż można uwielbiać za jego bogatą spuściznę, za czar i urodę jego dzielnic, za różnorodność jego mieszkańców i paletę możliwości. Można tu szaleć w miejscach naprawdę wyjątkowo eleganckich, można ulec romantycznemu urokowi i usiąść nad brzegiem Sekwany.
W Paryżu każde przeżycie jest wspaniałym wrażeniem, wszystko jest piękne, warte grzechu i niezapomniane.



Można powłóczyć się tylko przed siebie w nieznane i też będzie ciekawie. Ale skoro Sekwana, zapraszam w miejsce szczególne.
I choć opisywane są one w przewodnikach, to tak szczerze, tego klimatu opisać się nie da.
Ktoś uroczo kiedyś ujął: ,,Paryż… Bulwary nad Sekwaną to przede wszystkim bukiniści, portreciści, modelki, geje, miłośnicy starych książek, bluesa i ziół.”
Książki to taka (pewno nie tylko moja 🙂 miłość. I nie wiadomo, czy to zapach, czy też magia słów w tytule, może magnetyzm autorów, a może faktura papieru, albo po prostu obietnica, która tkwi w każdej nowej książce?!?
Bukiniści pojawili się w Paryżu w XVI wieku. Już wtedy można było spotkać tych drobnych handlarzy, roznoszących po domach książki czy almanachy. A trzeba wiedzieć, że sprzedaż książek była wówczas mocno reglamentowana – wiele pozycji znajdowało się na indeksie, a za ich rozpowszechnianie można było zapłacić głową.
Nic dziwnego, że władza nie miała ochoty zezwalać na swobodną sprzedaż słowa drukowanego. W dokumencie królewskim z 1577 roku bukiniści wymienieni są jednym ciągiem z bandziorami różnej maści.
Wraz z wybudowaniem Pont-Neuf (w 1578; jest to najstarszy most w Paryżu) – a co za tym idzie, ułatwieniem komunikacyjnym – bukiniści stali się liczniejsi.
Było ich tak wielu, że zagrozili interesom „prawdziwych” księgarzy. Pod naciskiem tych ostatnich, w 1649 roku wydano zakaz sprzedaży książek w handlu obnośnym, zwłaszcza w okolicach Pont Neuf.
W kolejnych dekadach bukiniści byli -na zmianę – wyganiani i wpuszczani na słynny most. Ostatecznie osiedlili się na nim, oraz na okolicznych uliczkach na stałe pod koniec XVII wieku.
Termin „bukinista” po raz pierwszy pojawił się w słowniku Akademii Francuskiej w 1789 roku.
W 1859 roku władze miejskie pozwoliły sprzedawcom książek na przebywanie w stałych punktach Paryża. Każdy z nich miał prawo rozłożyć się na 10 metrach murku i handlować od wschodu do zachodu słońca.
Dziś standardowe stoisko ma 8,2 metra.
Antykwariusze, księgarze, sprzedawcy starych książek, roczników, czasopism, map, ilustracji i rycin, pocztówek, tanich reprodukcji lubią porozmawiać, wymienić się ,,skarbami” nie lubią gdy robi im się zdjęcia.
Godłem bukinistów jest „jaszczurka wpatrzona w szpadę”
Zwierzątko symbolizuje sprzedawców książek, którzy – podobnie jak ono – wciąż wypatrują słonecznego miejsca, aby sprzedawać swoje tomiki, natomiast szpada jest metaforą aspiracji zawodowych bukinistów, którzy chcieliby być traktowani jak „prawdziwi” księgarze, którym przyznawano przywilej noszenia szpady.
Paryscy bukiniści zainstalowali się wzdłuż brzegów Sekwany na długości ponad 3 km. Obecnie jest ich 240, mają w posiadaniu 900 zielonych budek.
Zostać bukinistą wcale nie jest łatwo, należy wypełnić formularz, dołączyć dossier, które będzie skrupulatnie przeglądane.
Miejsce dla bukinisty przyznawane jest tylko raz do roku, w 2012 (wówczas odwiedziłem Paryż) takich miejsc było 12.
Daną skrzynkę z książkami, starymi czasopismami, białymi krukami itd należy zajmować się osobiście. Zastępstwo jest możliwe, ale tylko pod warunkiem, że bukinista będzie obecny trzy dni w tygodniu.
Po trzech miesiącach nieobecności bukinisty Merostwo Paryża ma prawo odebrania skrzynki.
Dlaczego taki rygor, można by zapytać, otóż za skrzynkę nic się nie płaci.
Bukiniści narzekają jednak, że czasami zysk ze sprzedaży jest poniżej ich oczekiwań, ponieważ ludzie czytają teraz coraz mniej książek, dlatego część z nich decyduje się też na sprzedaż pocztówek i pamiątek z Paryża.
Jeśli lubicie stare książki, czasopisma i szukacie prawdziwych perełek to nie będziecie zawiedzeni.
Bukiniści wkomponowali się na stałe w krajobraz Paryża. Stali się częścią atrakcyjności turystycznej miasta, a także jego dziedzictwem kulturowym i historycznym. W 1991 roku nadbrzeża Sekwany, a wraz z nimi bukiniści, zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Wśród bukinistów można doszukać się i polskich śladów, jak choćby Leopold Zborowski, marszand i poeta pochodzenia żydowskiego, opiekun żydowskich malarzy imigrantów.
Początkowo był właśnie bukinistą i zarabiał na życie handlem książkami i grafiką, potem zajął się handlem obrazami. Stworzył galerię malarstwa, promującą twórczość takich artystów, jak Marc Chagall, Pablo Picasso, Paul Cézanne, promował również malarzy polskich. Po latach, można rzec o ironio losu, tak jak inni borykał się z różnorakimi przeciwnościami, po ciężkiej chorobie Zborowski zmarł w roku 1932 i został pochowany w grobie dla ubogich.
Od pierwszych dosłownie chwil Paryż uwodzi, rozkochuje w sobie, całkowicie pochłania
Ileż prawdziwych myśli w słowach Aznavoura…
… malarze jak z baśni…
… i drobiazgów tysiące…
Flâneur… Ziemia nie kręci się wokół Słońca, Ziemia kręci się wokół Paryża i wokół jedzenia 🙂
Bistro albo kawiarnia, to w każdym francuskim miasteczku, obok piekarni, sklepu rzeźniczego i straganu z warzywami najważniejsze miejsce… to najlepszy punkt kontaktowy, skrzynka informacyjna, barometr nastrojów małomiasteczkowych i wielkomiejskich społeczności.
Paryskie bistra z rzędem krzeseł wystawionych na ulicę to widownie ulicznych teatrów, idealne miejsce na obserwację.
I bistra i piekarnie to prawdziwe fabryki aromatów, które o świcie atakują każdą dzielnicę, ulicę, każdy róg i skwer. Nie sposób oprzeć się zapachowi chrupkiej bagietki..
Poranne zapachy Paryża i ciepłe, nawet zimowe słońce przebijające się przez gałęzie platanów, leniwie tulące się do policzków.
Wszyscy nawołują, zachwalają, zawsze panuje wielkie podniecenie, a w powietrzu wyczuć można najprzeróżniejsze aromaty, które drażnią nozdrza tak intensywnie, że nie sposób ich ignorować.
W takich miejscach zarówno wyrafinowani smakosze, jak i kulinarni ignoranci cierpią katusze, a ich pobudzone ślinianki szaleją.
ale w Paryżu kulinarnych ignorantów, raczej na próżno szukać
Każdego dnia, rozgrywa się malowniczy i pachnący spektakl…
Przyzwyczajenia Paryżan do kupowania na targach przetrwały wieki, wojny i rewolucje
Słychać czasem stwierdzenia, iż to targowiska próżności, ale chyba głoszący takie tezy nigdy nie zawitali w okolice Sekwany.
Wszystko kolorowe, słodkie, pachnące miodem, masą orzechową, z marcepanowym lub chałwowym nadzieniem, wyglądają nieraz jak dzieła sztuki.
Czyż nie wystarczy przymknąć powieki… delikatny wiatr sam wówczas przyniesie swoim podmuchem zapach miasta, rzeki, gwaru ulic i ludzi.
A jak jesień lub zima, to koniecznie pieczone kasztany, kupowane od ulicznego sprzedawcy w papierowych rożkach w chłodny dzień przyjemnie parzą dłonie, a są niesłychanie smaczne.
Francuzi mają dwa określenia jadalnych kasztanów… chataigne lub marron… cenione szczególnie za słodycz i delikatność.
Plac Pigalle i Zuzanna 🙂 któż tego nie słyszał. :-)))
W Paryżu to jedna z nielicznych potraw, którą wypada jeść na ulicy… GORĄCO POLECAM 🙂
,,Mieszkanie w Paryżu czyni cię niezdolnym do życia w żadnym miejscu, także w Paryżu.”
Flâneur to ktoś spacerujący bez celu, idący tam, gdzie pcha go ciekawość.


Przed podróżą do Paryża warto jednak sięgnąć po dobrą lekturę, by już wcześniej poznać klimat miasta. Miasta niezwykłego, które rocznie odwiedza nawet 50 milionów turystów, w tym 35 milionów obcokrajowców. To dane wręcz nierzeczywiste, nierealne, a jednak prawdziwe.
Na mojej bibliotecznej półce, ,,Ostatnie noce paryskie” Philippa Soupaulta, ale i ,,Wieśniak paryski” Louisa Aragona, prawdziwe arcydzieła surrealizmu, a powieści te tak świeże, jakby czas się ich nie imał. Mocno polecam te tytuły, po takiej lekturze, poznawanie Paryża stanie się opowieścią o poszukiwaniu cudów codzienności na paryskich ulicach. Z ich tajemnicami, fantastyką, niepokojem a czasem namiętnym skrytym życiem. Wówczas łatwiej zrozumieć pojęcie Flâneura, spacerowicza, miejskiego włóczykija, ulicznego tułacza.
Nie sposób nie przywołać jeszcze jednego tytułu, wspaniałej książki – albumu Bronisława Horowicza zatytułowanej: ,,Paryż – przystanki sentymentalne”. Książka równo sprzed pół wieku, z piękną kolekcją fotogramów Bronisława Horowicza, pisarza, fotografa, reżysera, który z wrażliwością błądząc po Paryżu, zatrzymuje się dla nas na tytułowych ,,sentymentalnych przystankach” ukazując niezwykłe spektakle dla oka, ukazując więzy, wspomnienia, a czasem przypadki wielkich Polaków, którzy Paryż upodobali sobie ponad wszystkie inne miasta świata.
A wówczas jakże blisko będzie do kościoła Św. Magdaleny, gdzie stał katafalk Chopina, gdzie stał katafalk Mickiewicza. Niedaleko stamtąd do kościoła St. Philippe du Roule, gdzie stał samotny katafalk Słowackiego, ale też katafalk Zygmunta Krasińskiego, przy którym płakały dwie jego żony i czworo dzieci.
A przecież i tutaj mieszkała, myślała i tworzyła Maria Skłodowska – Curie, pisząca na jednym, tym samym skrawku papieru formułę radu, notatkę ,,Irena ma już dwa ząbki” i przepis na galaretkę porzeczkową.
Paryż stolicą był i dla naszych malarzy. Tu Chełmoński wiódł życie tureckiego paszy, tu biedę klepali przyjaciele z jednego podwórka, z bliskiej ławy szkolnej Mehoffer i Wyspiański.
Tu Norwid czuł się jak na pustyni, ale czy nie byłby pustynią dla Norwida cały świat?
A gdzie Czartoryski, Paderewski, Sikorski? A gdzie Jarosław Dąbrowski, Walery Wróblewski?
Dla nich i dla wielu innych, Paryż był ich miastem.
W dole wody Sekwany, a ciut powyżej Hotel Lambert na Wyspie św. Ludwika, gdzie za czasów Wielkiej Migracji był miejscem spotkań Polaków, gdzie bywali Chopin i Mickiewicz.
Pałac Sprawiedliwości o którym w liście do Augusta Cieszkowskiego pisał Krasiński ,,tu schodzą mi dni”.
By w liście do Kumelskiego napisać ,,na moim piątym piętrze stoję, z którego widzę Panteon i wzdłuż cały piękny świat”.
To dawny kościół św. Genowefy. Tu spoczywają sławni ludzie Francji, miedzy innymi Hugo, Zola, Berthelot. Na rogu ulicy Soufflot, prowadzącej do Panteonu, znajdowała się w początkach XX wieku kawiarnia Vachette, miejsce spotkań artystów i literatów polskich.
Plac Vendome. Jedna z najpiękniejszych realizacji architektonicznych w Paryżu. Tu w domu pod nr 12 zmarł Fryderyk Chopin.
Wieża Saint – Jacques, jedyna pozostałość po kościele zburzonym w roku 1797. Bolesław Prus (choć nigdy w Paryżu nie był) opisywał tak to miejsce w Lalce ,,samotnik jak palec, wieża gotycka, otoczona drzewami”.
Fontaine du Palmier znajdująca się na Place du Châtelet. Fontanna ta została zaprojektowana, aby zapewnić mieszkańcom okolicy świeżą wodę pitną oraz upamiętnić zwycięstwa Napoleona Bonaparte . Jest to największa istniejąca do dziś fontanna zbudowana za panowania Napoleona.
Brązowe opaski na kolumnie składają hołd zwycięstwom Napoleona podczas oblężenia Gdańska (1807), bitwy pod Ulm (1805), bitwy pod Marengo (1800), bitwy pod piramidami (1798) i bitwy pod Lodiego (1796)
Fasada paryskiej Opery. I o niej wspominał Bolesław Prus w Lalce: ,,na pierwszym piętrze olbrzymie kolumny kamienne i nieco mniejsze marmurowe ze złoconymi kapitelami”.



,,Wszystko, co jest wysokiego w Paryżu od Eiffla począwszy, widać z tego mego okienka„, w liście do wujostwa Stankiewiczów pisał Wyspiański.


Łuk du Carrousel, zbudowany w roku 1806 dla upamiętnienia zwycięstw napoleońskich roku 1805. ,,Gdym szedł tą drogą prostą, długą pod małym łukiem triumfalnym na Placu du Carrousel” pisał Stanisław Wyspiański.
,,I można się w tym mieście rozkochać jak w kobiecie”, w liście do Władysława Orkana pisał Leopold Staff.
Montmartre i Moulin de la Galette, jeden z licznych ongiś młynów wzgórza Montmartre.
Malarze na Placu du Tertre to stały widok. Nieopodal przy ulicy Lepic, pod nr 29 mieszkał Leopold Staff.
Najstarszym zegarem w Paryżu jest ten z Palais de la Cité na Île de la Cité, zamówiony przez Karola V w 1370 roku dla północno-wschodniej wieży pałacu. Został zaprojektowany przez Henri de Vic i zainstalowany w 1371 roku. Jest on uważany za pierwszy publiczny zegar w Paryżu i był symbolem potwierdzenia przez francuską monarchię jej królewskich funkcji i emancypacji od Kościoła.
Rzeczywiście, przed tym zegarem tylko kościoły wskazywały czas. W tamtym czasie paryżanie odnosili się do dzwonów kościelnych, aby śledzić czas. Zegar ten wyznacza punkt zwrotny w historii, podając czas króla. Symbolizuje emancypację monarchii i państwa spod władzy kościoła.
Czy trzeba coś dodawać? 😉 Moulin Rouge – Czerwony Młyn w dzielnicy czerwonych latarni. Biżuteria, barwne pióra, kankan.
,,Cała poezja Paryża na co dzień, jego szarych uliczek, sklepików, małych kawiarenek, bistro, handelków, ulicznych sprzedawców, powoli stawała się moją własnością. Godzinami chodziłem wzdłuż Sekwany, patrząc, jak z wolna wzbierały pierwsze pąki na nadsekwańskich platanach i topolach” – tak w ,,Książce moich wspomnień” pisał Jarosław Iwaszkiewicz





,,Idę spać do Lamberta przez Aleję Mozarta,
mosty, owszem, niczego i Genowefa Landowskiego,
fontanny, luwry, kotki, tryb życia nader słodki.
A Sekwana zielona…” – to ,,Rozmowa z diabłem z Notre – Dame – Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego
I tak można bez końca. Bo przecież śladami choćby Chopina podążał Cyprian Kamil Norwid w ,,Czarnych kwiatach”, kiedy pisał: ,,To później, później w Paryżu, Fryderyk Chopin mieszkał przy ulicy Chaillot, co od Pól Elizejskich w górę idąc, w lewym rzędzie domów, na pierwszym piętrze mieszkania ma z oknami na ogrody i Panteonu kupolę i cały Paryż”



Lub Stanisław Moniuszko w listach do córki wspominając: ,,Największą ozdobą Paryża są spacery jakich nie ma w tym guście na całym świecie”.
Kraszewski natomiast w ,,Kartkach z podróży” dodał: ,,Najmniej skłonni do przyznania Paryżowi nazwiska stolicy Europy, wyznają przecież iż wiele europejskich miast przewyższa go w pewnych względach, ale żadne z nim równać się nie może ogromem, wykończeniem, rozmaitością, pełnością życia”.


Pozwólcie, że zakończę słowami Jarosława Iwaszkiewicza z przedmowy – wstępu do książki Bronisława Horowicza ,,Paryż, przystanki sentymentalne”.
,,Zadziwiające, jak w mieście jeden przystanek sentymentalny nakłada się na drugi. Jak jedno wspomnienie goni drugie. Jak każdy Polak zawdzięcza temu miastu co innego i jak widział je pod innym kątem. Jak zostawiało ono trwałe ślady na każdym artyście, który po nim chadzał, jak mało ci artyści wyżłobili trwałych znaków na kamiennym obliczu tej stolicy.
Ale gdzieś się te wszystkie sprawy musiały sumować, gdzieś zostały te ślady, które dziś trudno nam dostrzec. Trudno nawet myśleć, aby tacy ludzie, jak Mickiewicz, Słowacki, Krasiński, Norwid, Wyspiański nie pozostawili niewidzialnego dotknięcia na obliczu tego miasta. Tacy artyści, jak Chełmoński, Rodakowski, Makowski, Zak, Kramsztyk, August Zamoyski pozostawili strzępy swej indywidualności, chociażby na sentymentalnych przystankach.
Jakże wiele tych przystanków, przestają one być czymś chwilowym, przestają być momentem, stają się trwaniem. Stają się trwałym związkiem między kulturą a tym wspaniałym miastem. W jego wiekami nagromadzonym bogactwie tkwi niejeden klejnot do nas należący. Wzbogaca on tym samym skarbnicę świata.”
LUCYNA ROMAŃSKA
27 czerwca 2024 19:42Błażeju,
Dziękuję za kolejny tekst. Byłam w Paryżu 10 lat temu, ale zbyt krótko, żeby się w tym mieście zakochać lub chociaż je poznać. Ot, spacer nad Sekwaną, Notre Dam de Paris z czasów przed pożarowych. Natomiast jest mi bliska legenda artystyczna Paryża. Fotograficznie widzę to miasto jak na starych zdjęciach E. Adgeta i R. Doisneau. Oczywiście malarstwo i filmy jak ten … „Pod dachami Paryża”. Staram się, żeby te piękne obrazy nie zostały zdominowane przez widoki płonących samochodów na przedmieściach stolicy Francji. Podobno przed Olimpiadą niektórzy mieszkańcy miasta zostali zachęceni/zmuszeni do wyprowadzki gdzieś na prowincję, bo widok ludzi śpiących w kartonach na chodnikach mógł się źle komponować z migawek ze stolicy sportu. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że będzie w tym czasie w Paryżu niemal tylu policjantów co turystów. To nie dla mnie. W sumie dobrze, że mnie na taki wyjazd nie stać.:) Wolę w tym czasie przeczytać po raz drugi Twój piękny tekst o Paryżu.
Pozdrawiam,
Lucyna
admin
28 czerwca 2024 13:37Dzień dobry Lucyno 😉
Tak czytam sobie, słowo po słowie, buduję z nich zdania, odkrywam mnóstwo zawartych w nich przemycanych myśli. Zastanawiam się, jakie miejsca przeze mnie odwiedzane nie niosły w sobie zachwytu czy nawet zakochania, i trudno mi do takowych się dokopać. Czy to były krótkotrwałe epizody – nowelki czy dłuższe opowieści. Pierwszy mój odbiór to jednak zazwyczaj emocja, olśnienie, fascynacja. Zawsze ogrom tego, chłonę każdym zmysłem, bo jednak kiedy wszystko nowo poznawane to pełne jakiejś trudnej do wyrażenia magii. Owszem, czasem rozczarowanie odczuwałem, ale za kolejnym razem. Pierwszy dotyk zawsze jest zachwytem 🙂 I takowy był i Paryż.
Przywołujesz wielkie nazwiska. To przyjemność móc obcować z taką Sztuką. I choć wówczas świat wyglądał zupełnie inaczej, to jednak wszystko ,,wychodzone”, ,,wystane”, ,,wyczekane”, posiada coś wybitnie przemyślanego, z wyraźnym rytem i charakterem Artysty. I dziś można spotkać fascynujące Osobowości, klimatyczne zakamarki, pełne uroku detale, ale to wszystko wymaga zdecydowanie cierpliwości, pokory, szóstego, siódmego czy jeszcze kolejnego zmysłu. A może to łatwiej i szybciej uczynić choćby rysownikowi czy malarzowi?!?
Wiesz Lucyno, powrócę do początkowych zdań. Wiele zachwytu staram się przekazać słowem. Czasem udało mi się coś utrwalić za pomocą aparatu, ale zdecydowana większość to jednak odcisk w pamięci. I choć ona często ulotna, naznaczona zapomnieniem lub wypaczeniem po latach, to jednak mój zachwyt utrwalany głównie w ten sposób. Poprzez smak, dźwięk, kolor, zapach, niezwykłe towarzystwo, równie frapujące zasłyszane historie. To mocno złożony obraz całości.
Dziś już mało pamiętam, ale przed laty zaczytywałem się w powieściach Williama Whartona. Jego ,,Werniks”, ,,Spóźnieni kochankowie”, ,,Dom na Sekwanie”, to właśnie takie malarskie obrazy między innymi Paryża. Łatwiej mi coś zwiedzać, poznawać, przyswajać poprzez literaturę. Te strzępy, kawałki, okruchy, a czasem pył, pomagają, by widzieć coś pełniej. Fotografowanie dopełnia, choć to delikatna materia 🙂
A tę ,,ciemniejszą” stronę przy końcu Twojej wypowiedzi pozostawię… bo tak było, jest i będzie, i tam, i tu, i wszędzie…
Serdeczności Lucyno – Dziękuję
LUCYNA ROMAŃSKA
29 czerwca 2024 19:31Istnieją takie miejsca i zdarzenia, które podbijają nasze serca od pierwszego wejrzenia. Pamiętam Kew Garden w Londynie zachwycił mnie niezmiernie. Za drugim razem nie odnalazłam już tej pierwszej chwili zachwytu. Owszem, nadal uważałam to za atrakcyjne miejsce, ale błysk pierwszego oczarowania zniknął. Do innych miejsc wracam i za każdym razem wciąż to samo ŁAŁ! Tak mam w Dolinie Białej Wody w Jaworkach. Paryża nie spisałam jeszcze na straty, w szczególności, że mogłabym liczyć na gościnę znajomej, która mieszka tam wiele lat i w dodatku to artystyczna dusza nie tylko z racji wrażliwości, ale także z racji zawodu. Tylko ciągle się coś nie składa; czas lub pieniądze, czas i pieniądze… Ela, jako Polka na paryskim bruku, ma dystans do tego co dzieje się we Francji, bo nie jest w końcu Francuzką. Jednak dość krytycznie ocenia współczesną Francję i życie w Paryżu przez te trzy dekady zmieniło się wg niej na gorsze. Natrafiłam natomiast na Facebooku na Polkę, która prowadzi we Francji pensjonat w rejonie Dordogne. Nazywa się to „Uwielbiam Francję”. Miło czasami pooglądać, chociaż wyjazd tam to jeszcze bardziej nierealne niż Paryż.
Pozdrawiam,
Lucyna
O nas – Uwielbiam Francje
admin
30 czerwca 2024 10:11Dzień dobry Lucyno 🙂 Dzień dobry ponownie 🙂
Jak dobrze, że pod wpływem impulsu popełniłem wpis na temat Paryża 🙂
Tym sposobem dowiedziałem się od Ciebie o ciekawej stronie ,,Uwielbiam Francję”. Z ogromną ciekawością obejrzałem wypowiedź Pani Karoliny o Jej niezwykłych pasjach, i jeszcze bardziej barwnym życiu. Zatrzymało mnie zdanie ,,tworzę mój świat na swój własny sposób”. Gdzieś pomiędzy tymi słowami odnajduję obraz siebie z ostatnich lat, ale od jakiegoś czasu przemycam wiele mniejszych lub większych fragmentów tej opowieści, nie czas by rozwijać tę myśl tu i teraz rozleglej.
Może więc spróbować poszukać kilkoro chętnych na poznanie tej innej, tak ciekawie przedstawianej Francji przez Panią Karolinę. Spoglądam na taką propozycję i kierunek bardziej niż realnie. Fotograficznie rzecz godna poważnego pochylenia się nad podobnym projektem. Dotychczas oczarowany byłem Prowansją, może to pora by odkryć kolejne rejony, departamenty, miasta i wsie 😉
Co Ty na to Lucyno???
A kończąc nie omieszkam jednak zagadnąć o Wąwozie Białej Wody 🙂
Pieniny oraz przywołany powyżej obraz białych skałek, leniwie wijącej się strużki Białej Wody, z mostkami, przeprawami przez nurt po kamieniach czy kamiennych płytach, to pierwsze miejsca, które było mi dane poznawać tak bardziej świadomie w swojej młodości. Wspomnienia moje i zachwyty więc chyba podobne do Twoich. Po latach powróciłem do tych miejsc i dostarczyły mi kolejnych niezwykłych wrażeń i emocji. W kompletnej ciszy, wspaniałym towarzystwie, ale przede wszystkim pięknie Natury. I szepnę o czymś jeszcze 😉 Kiedy poznałem to miejsce po raz pierwszy, kiedy z każdym kolejnym krokiem wkraczałem głębiej i głębiej w tę Dolinę, miałem wrażenie, że przewracam kartkę w książce Karola Maya, kiedy zza skałek w takt kopyt na swoich wierzchowcach wyłonią się Winnetou i Old Shatterhand. Ale to wspomnienia dużo, dużo wcześniejsze. Gdzieś na półce bibliotecznej stoją trzy zakurzone tomy Maya i jeszcze więcej Wiesława Wernica…
Pozdrawiam Serdecznie,
Błażej
biżuteria z żywicy epoksydowej
2 lipca 2024 14:25Jejku cudowny artykuł. Wiosenny poranek w Paryżu to uczta dla zmysłów. Promienie słońca delikatnie muskają dachy kamienic, a zapach świeżo upieczonych bagietek wypełnia powietrze. Przyjechałam do tego miasta miłości, by poczuć jego niepowtarzalny klimat i zobaczyć na własne oczy słynne miejsca, które od lat podziwiałam na zdjęciach.
Pierwszy dzień rozpoczęłam od wizyty na Montmartre, artystycznym sercu Paryża. Spacerując po krętych uliczkach, zatrzymywałam się co chwilę, by podziwiać malownicze widoki i kolorowe stoiska lokalnych artystów gdzie zainspirowałam się cudownym rękodziełem. Dotarłam też do bazyliki Sacré-Cœur, skąd roztaczał się zapierający dech w piersiach widok na całe miasto. Wpatrując się w panoramę, zrozumiałam, dlaczego Paryż nazywany jest miastem świateł.
udałam się także na spacer wzdłuż Sekwany. Mijając liczne mosty, zauważyłam, że każdy z nich ma swoją własną historię i charakter. Dotarłam do katedry Notre-Dame, majestatycznej budowli, która zachwycała swoją architekturą. Przypomniały mi się opowieści o dzwonniku z Notre-Dame i jego wielkiej miłości do Esmeraldy.
pozdrawiam
iwona
admin
4 lipca 2024 17:40Dzień dobry Pani Iwono 😉
Bardzo miła to niespodzianka z pięknym komentarzem 🙂
Dziękuję!!!
Przy okazji obejrzałem drobiazgi, które Państwo tworzycie, pasja, zamiłowanie do takich twórczych realizacji wymagają niezwykłej wyobraźni i wewnętrznego piękna oraz ciekawości. Gratuluję uzdolnień, zmysłu i zapewne predyspozycji ku temu.
Serdecznie Pozdrawiam 😉
LUCYNA ROMAŃSKA
2 lipca 2024 20:16Błażeju,
Imponujesz mi spontanicznością i fantazją. Wyjazd w to zapewne piękne miejsce Francji rekomendowane przez p. Karolinę na pewno jest atrakcyjnym pomysłem. Turystycznie mam tylko w głowie Paryż, Prowansję, Bretanię i oczywiście zamki nad Loarą. Rekomendowany region Dordogne wydaje się być fascynujący. Na pewno dziewczyna potrafi pięknie i z pasją o tym miejscu opowiadać. Nie wiem, czy to tylko wrażenie, ale na jej filmikach te miejsca nie wydają się być zatłoczone. To dla mnie ogromny plus. Być może filmy powstały poza wysokim sezonem. Na dzień dzisiejszy nie śmiem niczego planować, natomiast z wielka przyjemnością zobaczę stamtąd Twoje fotografie i zapewne powstanie arcyinteresujący wpis na Twoim blogu.
Pozdrawiam niezmiennie serdecznie,
Lucyna
admin
3 lipca 2024 15:50Dziękuję Lucyno 🙂
Spontaniczność i fantazja… to raczej dobór miejsc, które albo mam od lat w planach (stąd tegoroczna Rumunia), albo tak jak w tym wypadku przyjemność z poznanych dotychczas francuskich zakamarków, które dawały mnóstwo zadowolenia. Ufam, że pozostałe zakątki są równie wspaniałe. Tak czy owak namiary mam 😉
Serdeczności,
Błażej
M.
23 sierpnia 2024 16:36Cześć Błażej,
Najlepsze kasztany są na placu Pigalle:-). A kiedy Ty Przyjacielu byłeś w mieście Zakochanych? W sumie też miałem okazję zawitać do Paryża, w którym co krok można trafić na historyczne budynki oraz wspaniałe zabytki kultury i sztuki. Nie muszę podawać nazwy słynnej wieży, gdyż wszyscy ją znają, a także słynnego muzeum, gdzie znajdują się słynne dzieła sztuki wielkich artystów. Nie zapominając o ulicznych artystach, z którymi można razem uczestniczyć przy powstawaniu wyjątkowych obrazów.
Pozdrawiam.
admin
23 sierpnia 2024 17:42Dzień dobry Michale,
już ponad dekada minęła, czas umyka niepostrzeżenie, ale wspomnienia staram się pielęgnować, lubię myślą powracać, odkurzać stare kadry, które po latach nabierają innych barw. Niedawne Igrzyska odezwały się na tyle głośno, że sięgnąłem głębiej, przywołałem co mnie zatrzymywało przed laty.
Pozdrawiam Serdecznie 🙂