TWARZĄ NA WSCHÓD
Miejscem ostatniej opowieści była Łódź. ,,Blaski i cienie” oparte były jakby na procesie, przejściu, podróży od niewidzenia do widzenia. Określone składaniem obrazu w jedną całość z pokruszonych maleńkich szkiełek, kadrów spotykanych mimochodem na łódzkich ulicach. Scalanie pojedynczych, luźno rozrzuconych scen, klatek, epizodów. Fragmentów, z każdym kolejnym dniem pasujących do siebie coraz mocniej. Prosta zasada poznawania, zgłębiania niuansów. Nazywam to ,,nauką czytania”.
W maju 2020 roku jeden z wpisów bloga był nawet tak zatytułowany. Dotyczył cerkwi, a dokładniej ikonostasu. Obiecałem wówczas, iż w przyszłości spróbuję kontynuować ten rozpoczęty wątek, wszak Ojczyzna nasza, to tygiel różnych kultur i religii.
Nie sposób by próbując opisać Łódź, nie sięgać pamięcią dziesiątki lat wstecz. Do miejsc, które oswoili i pokochali łodzianie wyznania mojżeszowego. Jestem przekonany, że w przyszłości powrócę tu ponownie, by przybliżyć miejsca stworzone ręką łódzkich Żydów, te które służą współczesnym mieszkańcom i dziś, ale też opowiedzieć o tych, których już nie ma, po których pozostały puste miejsca, a które warto wypełnić pamięcią.
Łódź jest jedynym miastem w Europie, gdzie Żydzi odegrali tak wielką i twórczą rolę we wszystkich dziedzinach życia społecznego, politycznego, kulturalnego oraz mieli ogromny wpływ na błyskawiczny rozwój miasta.
Dziś zapraszam do miejsca, które opowiada fascynującą, a niekiedy tragiczną historię Łodzi, na jeden z największych i najpiękniejszych cmentarzy żydowskich w Europie.
Wielokrotnie oglądałem zdjęcia z tego miejsca, byłem nimi oczarowany. Znam przecież wiele podobnych, równie interesujących, jak choćby kirkut w rodzinnym Tarnowie, ale cmentarz w Łodzi jest wśród innych zjawiskiem czystym jak kryształ. Nie sposób by przejść obojętnie obok tysięcy kamiennych macew, miejsce to mówi więcej o historii wielonarodowej Polski niż niejedno muzeum.
By opowieść była ,,czytelna” w pełni, pragnę by słowem towarzyszyła nam Pani Joanna Podolska, której wspaniałe książki oprowadzają mnie po Łodzi od dobrych kilkunastu dni 🙂
,,Wędrowanie szlakiem żydowskiej Łodzi nie byłoby pełne, gdybyśmy nie odwiedzili nekropolii na Bałutach. Cmentarz ten pokazuje, jaką rolę odgrywała ta społeczność w Łodzi i jakie znaczenie miała dla polskich Żydów. Nie ma tu co prawda grobów największych artystów, z których Łódź jest dumna. Julian Tuwim jest pochowany w Warszawie na Powązkach, Artur Rubinstein kazał rozsypać swoje prochy na wzgórzach Jerozolimy, Aleksander Tansman ma grób w Paryżu, Artur Szyk spoczywa w Stanach Zjednoczonych. Ale na cmentarzu na łódzkich Bałutach są groby ich rodziców i krewnych, tu pochowani są najwięksi łódzcy przemysłowcy, kupcy i społecznicy, a także nauczyciele, prawnicy, lekarze. To również miejsce spoczynku tysięcy zwyczajnych krawców, szewców, sklepikarzy, którzy w łódzkiej ziemi obiecanej wiedli proste życie. Tu na ulicy Wschodniej czy Wolborskiej, niedaleko stawu przy Starym Mieście albo w oficynie kamienicy przy ulicy Południowej, był ich dom i ojczyzna. I tu na łódzki kirkut przyjdzie do nich Mesjasz, by ich wskrzesić na Sąd Ostateczny.
Pospacerujmy po cmentarzu żydowskim i zadumajmy się chwilę nad losem społeczności, która odegrała tak wielką rolę w dziejach Łodzi, a dziś najważniejszym świadectwem jej istnienia jest właśnie to miejsce. Niezwykłe. Nastrojowe. Piękne.
Pospacerujmy alejkami, przyjrzyjmy się wspaniałej symbolice, która najczęściej pojawia się na macewach, i paru detalom, które przykuwają uwagę zwiedzających.
Niemal wszystkie macewy na cmentarzu żydowskim zwrócone są na wschód. Są wyjątki, ale nieliczne. Także zmarli są pochowani w taki sposób, by ich nogi skierowane były na wschód. Jest to tradycja związana z wiarą w przyjście Mesjasza. Zmartwychwstający powinni stanąć twarzą w kierunku Jerozolimy. Co prawda znając geografię, wiemy, że Jerozolima wcale nie jest położona na wschód od Polski, ale zwyczajowo przyjmuje się kierunek wschodni.
W części ortodoksyjnej, a ta stanowi zdecydowanie większą część cmentarza żydowskiego w Łodzi, są odrębne kwatery dla kobiet i odrębne dla mężczyzn.
Dziś proponuję przyjrzenie się starszej i tradycyjnej części cmentarza. To na niej stoją niemal wyłącznie skromne macewy, czyli kamienne tablice nagrobne. Mają zwykle formę prostokąta, wykonane są z piaskowca, rzadziej z wapienia lub granitu. Mają dość podobną formę i różnią się tylko detalami i ornamentyką. Macewa składa się z niewysokiego cokołu, części środkowej, na której jest inskrypcja i części reliefowej, gdzie umieszczono płaskorzeźbę, na której w symboliczny sposób prezentowana jest osoba zmarła: jej imię lub przydomek, zawód lub funkcja, cechy charakteru, a nawet zasługi dla gminy. Często nagrobna płaskorzeźba alegorycznie pokazuje symbole trwale związane ze śmiercią. Macewa ma zwykle półkoliste bądź trójkątne zwieńczenie. Napisy są przede wszystkim w języku hebrajskim, choć w Łodzi zdarzają się inskrypcje w języku jidysz i po polsku.
Najczęstszym motywem pojawiającym się na macewach w Łodzi w części męskiej są księgi, a także szafa z księgami. Występuje na grobach duchownych, rabinów, ale także nauczycieli i mędrców. To także symbol ludu Księgi, czyli tych, którzy studiują Torę. Na księgach czasami można dostrzec znaki kabalistyczne albo tytuły.
W wielu męskich kwaterach można zauważyć dwie dłonie w geście błogosławieństwa. Taki symbol pojawia się na grobach kapłanów (kohenów) potomków arcykapłana Aarona.
Kolejny popularny symbol – choć znacznie rzadziej występujący w Łodzi – to misa i dzban, albo dłoń trzymająca dzbanek. Symbolizuje potomków rodu Lewiego, pełniących powinności religijne w świątyni. Do nich należało też obmywanie rąk kapłanów przed błogosławieństwem.
Korona poziomo nad szafą z księgami symbolizuje Torę, a więc Prawo zawarte w Pięcioksięgu Mojżesza. Oznacza pobożność, prawość, doskonałość, ale też głowę rodziny i wierność małżeńską. To jeden z najbardziej wieloznacznych symboli występujących na macewach. Ukośnie spadająca to śmierć głowy rodziny.
Złamane lub zapalone świece są najczęściej motywem występującym w części kobiecej. Zapalanie świecy na początek szabatu należy do obowiązków i przywilejów żydowskiej kobiety, dlatego w chwili śmierci ten zwyczaj jest przywoływany. Świece mogą być trzy, pięć albo jedna. Mogą być zapalone (z płomieniem), bądź zgaszone albo złamane (symbol śmierci duszy). Czasami dodatkowym elementem na grobie kobiecym są kotary, które zasłania się po zgaszeniu świec.
W Łodzi z rzadka można odnaleźć na nagrobkach menorę – siedmioramienną lampę oliwną używaną w Świątyni Jerozolimskiej, która należy do najważniejszych symboli judaizmu, ale na macewach odnosi się na ogół do poczucia przynależności narodowej. Podobnie jak gwiazda Dawida, też stosunkowo rzadko występująca w Łodzi.
Czasem na macewach pojawia się kotara jak w teatrze. Zasłonięcie kotar oznacza zakończenie spektaklu, jakim było życie. Charakterystyczne symbole śmierci to także całun i złamana kolumna lub złamane drzewo. Jeśli z drzewa wyrastają liście, to znak, że zmarły był młodym człowiekiem. Drzewo symbolizuje także rajskie Drzewo Życia., którego owoce dawały nieśmiertelność. W Łodzi najczęściej na macewach występuje dąb.
Na nagrobkach występują również symbole zwierząt. Ptaki – zwykle na grobach kobiet – są alegorią dusz, które siedzą na tronie Pana i śpiewają jego chwałę. Ptak może być pokazany w locie albo na gałązce, może też trzymać coś w dziobie (na przykład gałązkę lub kwiat). Gołąb jest symbolem duszy wyzwolonej, wznoszącej się nad boskim tronem, to również ptak pokoju, oznacza łagodność, zgodę i miłość małżeńską.
Znacznie rzadziej niż na innych cmentarzach żydowskich spotykamy w Łodzi tradycyjne symbole zwierzęce. Ale wędrując między alejkami części ortodoksyjnej możemy odnaleźć pojedyncze macewy z takimi znakami. Lew był znakiem plemienia Judy i rodu Dawida. To symbol potęgi i silnej wiary, bardzo często występuje na grobach rabinów i cadyków.
Kosze kwiatów lub owoców oznaczają obfitość, ale jest to także nawiązanie do idei Drzewa Życia. Maki i róże są symbolem nietrwałości i kruchości ludzkiego życia. To kwiaty, które szybko umierają. Jak ludzie. Mak to również symbol snu i śmierci. Ale także… zapomnienia.
Spacer po ogrodzie wieczności jakim jest cmentarz żydowski, to niezwykłe doznania. W takie miejsca warto powracać po wielokroć. Pierwsze wędrówki są zazwyczaj dotknięciem, zetknięciem się z czymś nieznanym. Warto przystawać, uczyć się, poznawać, odkrywać. To pierwszorzędna podróż od niewidzenia do widzenia. Tu też należy powoli sklejać, łączyć pojedyncze, czasem w pierwszej chwili nic nie znaczące odpryski. Jak choćby taki zjawiskowy grób.
Ruta (Rachela) Akawie, to córka Abrahama Izaaka. Zmarła w roku 1910 mając 22 lata. Autorem rzeźby na jej grobie jest Abraham Ostrzega. Widzimy sześć ludzkich postaci, po trzy z dwóch stron rozłożystej palmy. Wydaje się jakby ci ludzie płakali. Stoją bokiem i mają głowy oparte na rękach. To piękna subtelna metafora. Zgodnie z żydowską tradycją ich twarze nie są widoczne. Ale w tym pomniku można dostrzec również zakamuflowany wizerunek ludzkiej twarzy. Głowy płaczących postaci tworzą oczy, ich szaty to łzy, liście palmy – brwi, a pień – to nos. Tablica, na której jest umieszona inskrypcja, łudząco przypomina usta ułożone w wyrazie smutku. To bardzo interesująca rzeźba artysty, którego dzieła często budziły sprzeciw wśród pobożnych Żydów.
A Palma to też symbol Judy, obfitości i narodowego odkupienia.
Cmentarz żydowski na Bałutach. Niezwykły ogród wieczności, dom życia, żydowski ogród.
,,Po cmentarzu żydowskim można spacerować w różnych porach roku, wyznaczając sobie różne trasy. I w każdej porze roku jest piękny. To nie tylko ważne miejsce z powodu osób tu pochowanych i artystycznej urody zabytków. To Także enklawa przyrody. O każdej porze roku bałucka nekropolia inaczej pachnie. Wiosną kwitnącymi pąkami drzew owocowych (między nagrobkami rosną drzewa wiśniowe, jabłonki, a także śliwy), można też znaleźć irysy i narcyzy. Latem z ziemi bucha gorący zapach spalonej, suchej trawy. Jesienią pachnie owocami. W niektórych miejscach cmentarza gałęzie uginają się pod ciężarem malin i jeżyn, a drzewa mienią się kolorami. Zimą jest najspokojniej, macewy przykrywa gruba warstwa białego puchu. I może wtedy jest najpiękniej…”.
,,Blaski i cienie miasta Łodzi” oraz ,,Twarzą na wschód” – to plon wspólnego pleneru z Towarzystwem Fotograficznym im. Mieczysława Wielomskiego ,,Przeciw Nicości”. Był to niezapomniany czas.
Podobnie jak w pierwszym wpisie, również i tym razem mam ogromną przyjemność dołączyć obrazy Pani Lucyny Romańskiej oraz Pana Kazimierza Jastrzembskiego.
Trzymam mocno kciuki za powodzenie wystawy 🙂 Jestem przekonany, że będzie wspaniała, zachwycająca. A scalone prace wszystkich Uczestników pleneru pozwolą na delektowanie się wybornym obrazem Łodzi. Wyjątkowym jak Wy sami 🙂
Dziękuję 🙂
Bądź pierwszym komentującym