Sincos

W zaleznosci od kąta

Obraz test

SZTUKA ZAGRABIONA

,,Co każdy hitlerowski rabuś polskich dzieł sztuki trzymał jesienią 1939 roku w kieszeni? Tajne niemieckie listy najlepszych obrazów i rzeźb przeznaczonych do rekwizycji? Fotografie arcydzieł z naszych zbiorów?

Bynajmniej. W kieszeni zawodowego niemieckiego grabieżcy tkwiła książka. Polska książka. ,,Zbiory polskie. Archiwa – biblioteki – gabinety – galerie – muzea i inne pamiątki przeszłości w Ojczyźnie i na obczyźnie” Edwarda Chwalewika, wydana w Warszawie w roku 1926.

Wystarczyło odszukać nazwę miejscowości w ,,Zbiorach polskich”, by z grubsza wiedzieć, czego się w niej można spodziewać. Chwalewik wykonał ogromną prace – opisał z grubsza wszystkie polskie kolekcje dzieł sztuki i przedmiotów artystycznych, nawet te tkwiące z dziada pradziada w zapadłych ziemiańskich dworkach, nawet te, których istotna wartość lokowała się raczej w sferze sentymentu, a nie sztuki wysokiej. Tylko pozornie opisy Chwalewika były tak zdawkowe, tak ogólne, że ich przydatność dla złodziei w mundurach SS i w szarych garniturach profesorów szacownych niemieckich uniwersytetów była znikoma. Chwalewik dodawał bowiem do swych not bibliografię fachowej literatury, a nawet artykułów prasowych, szczegółowo opisujących omawiane przezeń zbiory – o ile literatura taka w ogóle istniała.

Okrutnym grymasem naszej historii był powód, dla którego Edward Chwalewik wykonał tę iście benedyktyńską pracę. Pisał on we wprowadzeniu do pierwszej, wstępnej wersji swego dzieła, że powstało ono ,,pod wrażeniem grozy zniszczenia, którego dokonała wojna światowa w zabytkach naszej przeszłości”.

Jesienią 1939 roku wedle wskazówek ze spisów Chwalewika członkowie niemieckich komand rekwizycyjnych krążyli po okupowanej Polsce i żądali wydania im opisanych w ,,Zbiorach polskich” dzieł.

W pierwszych tygodniach okupacji Niemcy masowo wykupywali książkę Chwalewika w nielicznych otwartych jeszcze polskich księgarniach, zamówili też tłumaczenie ,,Zbiorów polskich” na język niemiecki.

Szacuje się, że niemieccy okupanci i Armia Czerwona zrabowali bądź zniszczyli blisko 600 tysięcy obiektów naszego narodowego dziedzictwa kulturowego. Po wojnie tylko skromną część tych wywiezionych skarbów i pamiątek udało się odzyskać.

Niemcy rabowali dzieła sztuki z polskich zbiorów urzędowo i kradli na własną rękę. Kradli od pierwszych dni wojny, a na masową skalę – w ostatnich miesiącach wojny. Kradli wszyscy – od prostych żołnierzy, przez oficerów Wermachtu SS, na generalnym gubernatorze Hansie Franku skończywszy.

Od ćwierć wieku zrabowanych podczas wojny dzieł z nową energią poszukują urzędnicy ministerialni, marszandzi, dziennikarze, całkiem prywatni pasjonaci. Ich sukcesy zachwycają – powracające dzieła są co prawda kroplą w morzu wojennych strat, ale wartość artystyczna i emocjonalna odzyskanych zabytków jest ogromna.

Książki te opowiadają o dziejach kilkudziesięciu dzieł ważnych dla polskiego dziedzictwa, którym ostatnia wojna światowa nie oszczędziła niebezpiecznych przygód. Ich losy są świadectwem, że nieustanna, uparta walka o utracone skarby kultury zwykle, choćby po dziesiątkach lat, kończy się powrotem. Do domu.”

Cytaty te pochodzą z genialnie wydanych dwóch tomów zatytułowanych ,,Sztuka zagrabiona”, autorstwa Pani Moniki Kuhnke oraz Pana Włodzimierza Kalickiego. Powinienem wręcz rozpływać się w tym miejscu nad formą, stylem, niezwykłą pracą wykonaną przez wymienionych powyżej Autorów. Pozycje te powinny znaleźć się na półce każdego Rodaka, szczególnie miłośników Sztuki pisanej przez duże ,,S”. Zawierają kilkadziesiąt zjawiskowych rozdziałów ukazujących sensacyjne historie odzyskania zagrabionych arcydzieł w czasie wojny, lub ich losów, które niejednokrotnie są tak pasjonujące, iż poznaje się je z dreszczykiem emocji. Jak piszą Autorzy: ,,Opowieści o dziejach dóbr kultury to także opowieści o ludziach: kolekcjonerach za wszelką cenę usiłujących je zdobyć, opętanych żądzą grabieży rabusiach w mundurach i eleganckich garniturach oraz ofiarnych ratownikach, często ryzykujących życie, czasem ginących, by skarby kultury ocalić, i tych, którzy po latach wypatrywali śladów zaginionych dzieł.”

A że ścieżki nasze to często przystanki w muzeach, galeriach, na wystawach, stąd nie może zabraknąć zdjęć, które powstają jakby przy okazji wizyt. Po zapoznaniu się z treścią książek fotografie te nabierają zupełnie innej wartości, bo przecież ile obrazów, rzeźb, grafik czy innych dzieł sztuki, tyle frapujących historii, pasjonujących zdarzeń, które przyciągają, ekscytują, dają do myślenia. Pozwólcie więc, że tekst zaczerpnięty z tomów zatytułowanych ,,Sztuka zagrabiona” zilustruję zdjęciami z miejsc, które zatrzymują, które pozostawiły we mnie niezatarte wspomnienia, ale też dostarczyły wielu wzruszeń.

Mocno zastanawiałem się jaką opowieść wybrać spośród opisanych w tych nieprzeciętnych woluminach, wszystkie one osobliwe, silnie chwytają za serce. Są wśród odzyskanych dzieł i takie, które było nam dane poznać, choć dziś nabierają dla mnie zupełnie innego blasku, poznaję je jakby od nowa, od początku. Z pewną nutką sentymentu postanowiłem zamieścić obszerne fragmenty dotyczące miejsca, które odwiedziłem już bardzo dawno, bowiem było to w roku 1987. Aż dziwię się samemu sobie, że tak wiele pamiętam do dziś, chociaż rzeźby – głównej bohaterki, nie przypominam sobie. Zapraszam więc do Nieborowa, z niecodzienną opowieścią Autorów ,,Sztuki zagrabionej”.

,,Władysław Nowicki zatrudniony był w nieborowskich dobrach jako strzelec. W trakcie polowań nosił skrzynkę z amunicją myśliwską księcia Janusza Radziwiłła. 8 września 1939 roku słyszał, jak pociski artyleryjskie dużego kalibru wybuchały niecały kilometr od pałacu w Nieborowie. To niemiecki oddział pancerny tuż za wsią natknął się na wycofujący się na wschód polski 10 dywizjon artylerii ciężkiej z Grupy Operacyjnej gen. Franciszka Dindorf – Ankowicza. Potyczka polskich artylerzystów z niemieckimi czołgami wciąż trwała, gdy Władysław Nowicki wsiadł do bryczki. Pognał do odległego o 4,5 kilometra romantycznego parku Arkadia. Tam zatrzymał się przed jedną z parkowych budowli, Świątynią Diany. Wyniósł z niej antyczną rzeźbę  – marmurowe popiersie Niobe. Przy akompaniamencie artyleryjskich wystrzałów i eksplozji pocisków Nowicki pędem przewiózł rzeźbę do nieborowskiego pałacu.

Sień główna i tak zwana Biała Sala na pierwszym piętrze zastawione były drewnianymi skrzyniami kryjącymi nieborowskie skarby – malarstwo, grafikę, srebra, porcelanę, najcenniejsze stare druki. Nie wywieziono ich ani nawet nie próbowano ukryć przed najeźdźcą. Nowicki nie dołączył marmurowej głowy Niobe do stosów skrzyń. Ukradkiem zawinął ją w szmaty, wyniósł pakunek do szatni na parterze, między sienią a kredensem. Potem uchylił boczne drzwi i wąskimi schodami z nieheblowanego drewna zszedł do niskiej piwnicy. Leżała w niej spora pryzma węgla. Nowicki wykopał w niej głęboką dziurę, wcisnął owiniętą szmatami rzeźbę w jamę i zasypał węglem.

Gdy Niemcy wkroczyli do Nieborowa, wszystkie tamtejsze nieruchomości mieli podane jak na dłoni. Wystarczyło rozpakować skrzynie. Z jednym wyjątkiem – głowy Niobe.

Co sprawiło, że pracownik księcia Janusza Radziwiłła, bez wykształcenia, z rzadka tylko zjawiający się w salonach pałacu, zdecydował się ratować właśnie tę jedną, jedyną rzecz z pałacowego dobytku?

Kilkanaście lat wcześniej, najpewniej w roku 1925, nastoletni Władek Nowicki wysłany został bryczką przez pałacowego rządcę na stację kolejową w Bednarach, położoną zaledwie 4 kilometry od pałacu. Zwyczajowo stamtąd odbierano gości księcia. Tym razem Władek miał przywieźć młodego, świetnie zapowiadającego się archeologa Kazimierza Michałowskiego, który właśnie przystąpił do gromadzenia materiałów do doktoratu. Jego tematem były wizerunki Niobe w sztuce antycznej.

Nowicki przywiózł Michałowskiego do pałacu, a potem do Świątyni Diany w Arkadii. Podczas tych przejażdżek archeolog, zafascynowany rzeźbą, rozmawiał z młodym, bystrym woźnicą. Opowiadał mu, jak cenne jest to dzieło sztuki i jak tajemniczą ma historię.

Władysław Nowicki dobrze zapamiętał te rozmowy. We wrześniu 1939 roku nikt nie musiał mu mówić, co ma robić. Doskonale wiedział, że wyposażenie niechronionej, niezamieszkanej, stojącej samotnie w parku Świątyni Diany jako pierwsze padnie łupem niemieckich rabusiów.

W latach 20-ych zeszłego wieku dzieje rzeźby ciągle nie były udokumentowane. Istniały trzy wersje jej domniemanej historii.

Wedle wersji najchętniej powtarzanej przez kolejnych właścicieli Nieborowa, głowa Niobe została znaleziona pod koniec XVIII wieku nad Morzem Azowskim, w miejscu, w którym w starożytności znajdowały się liczne kolonie greckie. Najpierw na terenie jednej z byłych kolonii odkopano rzeźbę przedstawiającą Niobe z jej synami. Niestety, rzeźba była niekompletna – postaci Niobe brakowało głowy. Dopiero po kilku latach, w trakcie zarządzonych przez carycę Katarzynę II poszukiwań, na terenie innej z antycznych kolonii, odległej o kilka wiorst od miejsca, w którym znaleziono rzeźbiarską grupę Niobe, wykopano brakującą głowę. Po śmierci carycy głowę Niobe miała kupić pani na Nieborowie, księżna Helena z Przezdzieckich Radziwilłowa.

Mąż księżnej Heleny. Michał Hieronim Radziwiłł, zwykł jednak opowiadać nieco inną wersję dziejów rzeźby. Wedle niego księżna Helena nie kupiła popiersia Niobe, lecz dostała je w prezencie od Katarzyny II.

Kazimierz Michałowski ukończył pracę doktorską z początkiem 1926 roku, a obronił ją kilka dni przed przewrotem majowym. Niedługo potem otrzymał stypendium Ministerstwa Wyznań Religii i Oświecenia Publicznego. Wyjechał do Berlina, podówczas najpoważniejszego ośrodka naukowego w dziedzinie archeologii klasycznej. Studium ,,Ein Niobekopf aus den Sammlungen des Fürsten Radziwiłł in Nieborów” opublikował po niemiecku w prestiżowym czasopiśmie berlińskim ,,Archäologischer Anzeiger” w początkach 1927 roku.

W czasie badania rzeźby w Arkadii Michałowski rozpoznał aż cztery duże rysy na głowie Niobe. Wyciągnął z  tego wniosek, że głowa była kiedyś rozbita i że jej części zostały połączone gipsem. Już  później uzupełniono niewielkie ubytki marmuru w dolnej części prawego ucha – gips w tym miejscu jest nieco jaśniejszy od wypełniającego szczeliny. Analizując zachowane starożytne popiersia Niobe – Michałowski odkrył, że praktycznie nieznana zachodnim badaczom głowa nieborowska jest najbardziej zbliżona do głowy rzeźby w Galerii Uffizi, a ponadto reprezentuje wyjątkowe wartości artystyczne. Głowa nieborowska przewyższa, pod względem artystycznym, wszystkie ich kopie i przetworzenia. Opierając się przeto na cechach stylistycznych i technicznym wykonaniu bezwzględnie lepszym niż u reszty replik, moglibyśmy zaryzykować tezę, że okaz nieborowski najbardziej spośród wszystkich głów Niobe zbliża się do oryginalnej koncepcji. Polski badacz doszedł do wniosku, że na podstawie dostępnych źródeł i analizy stylistycznej nie sposób rozwiązać zagadki pochodzenia nieborowskiej głowy. Uznał, że nie można wykluczyć ani wersji o znalezieniu jej nad Morzem Azowskim, ani hipotezy, że na rzeźbę trafiono w XVIII wieku w Rzymie, stamtąd zaś miała ona wyruszyć przez Anglię do Rosji, do zbiorów Katarzyny II.

Jednego tylko epizodu z przekazów o losach rzeźby nie zakwestionował – księżna Helena Radziwiłłowa z pewnością otrzymała ją w darze od carycy Katarzyny II.

Z przyczyn czysto technicznych omijam fascynującą opowieść o dobrach Radziwiłłów, o niezwykłej pasji kolekcjonerskiej mieszkańców nieborowskiego zespołu pałacowo parkowego, o przekształceniu całości po okresie wojny w filię Muzeum Narodowego w Warszawie, warto bowiem nabyć te książki (choć jak sprawdzałem ostatnio, tom pierwszy jest już trudno dostępny) by może później wybrać się śladem zamieszczonych tam historii, lub przynajmniej by poznać zawiłe losy tych wybitnych dzieł.

Władysław Nowicki, który we wrześniu 1939 roku schował pod węglem głowę Niobe, został zatrudniony w obsłudze muzeum nieborowskiego dopiero dziesięć lat po zakończeniu wojny. Nie wiadomo, kiedy zdecydował się wydobyć rzeźbę z ukrycia – najpewniej znacznie wcześniej, może jeszcze w 1945 roku. Głowa Niobe, oczyszczona z węglowego pyłu, stanęła na eklektycznym stole w reprezentacyjnej sieni głównej pałacu.

W kwietniu 2005 roku podczas prac wykopaliskowych w rzymskim parku archeologicznym rozciągającym się pomiędzy dwiema wychodzącymi z Rzymu na południe słynnymi drogami, Via Appia Antica i Via Appia Nuova, na terenie tak zwanej Willi Kwintyliuszy, wykopano bezgłowy marmurowy posąg Niobe. Willa Kwintyliuszy, w czasach cesarskiego Rzymu jedna z najwspanialszych podmiejskich rezydencji arystokracji, swą nazwę wzięła od najsławniejszych właścicieli: braci Sekstusa Kwintyliusa Kondianusa i Sekstusa Kwintyliusa Waleriusa Maksimusa. Teren Willi Kwintyliuszy już w XVIII wieku stał się miejscem dzikich, rabunkowych wykopalisk. Przez dziesięciolecia wyszabrowane przedmioty skupywali rzymscy handlarze i kolekcjonerzy, najczęściej po to, by z zyskiem ekspediować je w świat.

Wielka, dwumetrowa (bez głowy) rzeźba Niobe uratowała się przed rabusiami, bo spoczywała w części Willi, której dotąd nie przekopano – wewnątrz i w bezpośredniej bliskości kanału wodnego. Wilgoć i obecność soli żelaza w tym gruncie sprawiły, że powierzchnia marmuru rzeźby zerodowała i przebarwiła się miejscami na żółto, miejscami na brązowawo.

W kwietniu 2005 roku wydobytą świeżo z ziemi bezgłową marmurową statuę ujrzała szefowa stacji naukowej Polskiej Akademii Nauk w Rzymie prof. Elżbieta Jastrzębowska.

– od razu zaświtał mi w głowie pomysł, czy aby do tego korpusu nie pasowała głowa z Nieborowa –mówi prof. Jastrzębowska, uczennica prof. Kazimierza Michałowskiego.

Uderzyło ją, że bezgłowa statua ma około 2 metrów wysokości. Pamiętała zaś z lektury przedwojennego studium prof. Michałowskiego, że ponadnaturalnej wielkości głowa nieborowska, wysokości 41,5 cm, odpowiadałaby korpusowi kobiecemu wysokości mniej więcej 2 metrów. Pozbawiona głowy i obu ramion rzeźba Niobe i przytulającej się do jej kolan małej córeczki, wykopana przez włoskich archeologów, przedstawia dość przysadzistą, niewątpliwie dojrzałą kobietę, odzianą w bogato drapowany chiton, charakterystycznie wychyloną nieco do przodu i zarazem skręconą w prawo. Prof. Jastrzębowska oczami wyobraźni dostrzegła odpowiadający skrętowi ciała korpusu skręt w prawo szyi i głowy Niobe nieborowskiej.

A różnica kolorów? Głowa z Nieborowa jest śnieżnobiała, jej marmur nie ma połysku, lecz gdzieniegdzie występują w nim silniej błyszczące ziarna. Korpus wykopany w Willi Kwintyliuszy jest brudnożółty, z ciemniejszymi zaciekami.

– wiedziałam, że w XVIII wieku, tuż po wydobyciu z ziemi w Rzymie, głowę nieborowską przygotowano do sprzedaży. W tamtych czasach uszkodzenia antycznych rzeźb uznawano za wadę – handlarze przed sprzedażą uzupełniali pęknięcia, powierzchnię marmurów polerowali tak długo, aż lśniła bielą – wyjaśnia prof. Jastrzębowska.

W maju 2006 roku Ewa Parandowska, konserwator rzeźby antycznej Muzeum Narodowego w Warszawie, na prośbę prof. Jastrzębowskiej wykonała w Nieborowie dwa odlewy głowy Niobe.

– zdjęłam formę i powtórzyłam w odlewie – wyjaśnia Ewa Parandowska.

Przy okazji Parandowska dokładnie zbadała przebieg granicy między głową a dodanym w czasach nowożytnych popiersiem. Odkryła, że linia ta przebiega z przodu pod szyją, wzdłuż brzegu chitonu, od strony pleców zaś – znacznie wyżej, na wysokości uszu. Zatem dolna partia fryzury Niobe została dodana w XVIII wieku.

W przypadku rzeźby z Nieborowa nie można oddzielić nowożytnej części, bo po upływie dwóch stuleci ona też stała się szacownym zabytkiem, nierozłącznym z antycznym oryginałem.

Ewa Parandowska przygotowała jednak jeden z odlewów w formie najprawdopodobniej odpowiadającej wyglądowi głowy utrąconej ze statuy. W czerwcu 2006 roku prof. Jastrzębowska poleciała z Warszawy do Rzymu. W bagażu ostrożnie wiozła mokry jeszcze gipsowy odlew głowy nieborowskiej.

W styczniu 2007 roku rzymski konserwator Alessandro Lugari dokonał próby dopasowania odlewu głowy nieborowskiej do korpusu znalezionego na terenie Willi Kwintyliuszy  – oczyszczonego, lecz nadal w kolorach rozmaitych żółci.

Brakowało kilku drobnych fragmentów w miejscu połączenia obu części rzeźby. Nie było natomiast fragmentów nadmiarowych, które świadczyłyby o różnym pochodzeniu głowy i korpusu. Dobrze pasowały wzajemne ułożenie obu części, ich styl, artystyczna jakość.

Tajemnica nieborowskiej głowy Niobe się wyjaśniła. W nieznanych okolicznościach, zapewne jeszcze w czasach antycznych, posąg został zniszczony. Głowa i korpus znalazły się w ziemi osobno.

Najprawdopodobniej nieborowską głowę Niobe wykopano podczas dzikich wykopalisk w latach 60-tych XVIII wieku. Potem uszkodzona, najpewniej zabarwiona związkami żelaza rzeźba trafiła do warsztatu Bartolomeo CaVaceppiego, słynnego XVIII – wiecznego rzeźbiarza wyspecjalizowanego w restaurowaniu antycznych rzeźb. Cavaceppi uzupełnił gipsem ubytki, zeszlifował marmur, najpewniej on też dorobił postument. Po tych zabiegach rzeźba wyglądała, jakby dopiero przed chwilą opuściła warsztat antycznego rzeźbiarza.

W takim stanie kupił ją Thomas Jenkins, angielski łowca antyków działający na zlecenie największych kolekcjonerów z Wysp Brytyjskich. Od niego głowę Niobe nabył jeden z najwybitniejszych ówczesnych angielskich kolekcjonerów Lyde Browne. Był on członkiem słynnego brytyjskiego Society of Dilettanti, założonego w 1734 roku stowarzyszenia brytyjskich arystokratów – znawców sztuki, mecenasów, miłośników Włoch.

Do zbiorów Lyde Browne’a trafiły także dwie inne rzeźby znalezione w latach 1763 i 1764 na terenie Willi Kwintyliuszy – przedstawienie małego Herkulesa duszącego węże i popiersie cesarza rzymskiego Filipa Araba. W połowie lat 80-tych XVIII wieku Browne znalazł się na skraju bankructwa i był zmuszony wystawić na sprzedaż swe, gromadzone od wielu lat, zbiory. Kupiła je w latach 1785-1787 Katarzyna II. Caryca oszukała Browne’a – ostatecznie zapłaciła tylko połowę wcześniej uzgodnionej ceny. Zdruzgotany Browne dostał zawału serca i zmarł.

Katarzyna II przed swoją śmiercią w roku 1796 podarowała głowę Niobe księżnej Helenie Radziwiłłowej, ale pani na Nieborowie odebrała dar dopiero po kilku latach. W 1802 roku głowa Niobe przypłynęła statkiem do Gdańska i w końcu trafiła do zbiorów Radziwiłłów.

W październikowe przedpołudnie 2008 roku na jednym z korytarzy rzymskiego Koloseum kłębi się tłum podekscytowanych turystów. Parę dni temu otwarto wystawę obrazującą ratowanie, ochronę i konserwację zabytków odkrytych ostatnio w Rzymie oraz powroty zabytków ongiś wywiezionych z Włoch. Obok kopii z II wieku n.e. przepięknej marmurowej głowy zwanej ,,Umierający Pers”, obok kopii biustu Augusta z Prima Porta, dziś w zbiorach rzymskiego Pałacu Kwirynalskiego, obok frontu sarkofagu z rzymskiej Willi Borghese z lat 150-170 n.e. z przedstawieniem śmierci dzieci Niobe ze zbiorów petersburskiego Ermitażu stanęły statua Niobe odkryta w Willi Kwintyliuszy i – tuż obok, za szkłem – nieborowska głowa Niobe.

Na czas rzymskiej wystawy w Wielkiej Sieni pałacu w Nieborowie ustawiona została druga z kopii wykonanych przez Ewę Parandowską.

Trzy miesiące później głowa Niobe wróciła do Nieborowa. I choć po raz drugi odłączona od korpusu zrozpaczonej matki, to bogatsza o swą wyjątkową, odległą historię.”

Skoro już tyle lat upłynęło od moich odwiedzin nieborowskiej rezydencji Radziwiłłów, może najwyższy czas by powrócić tam raz jeszcze, by dopełnić historię poznaną w tych niezwykłych opracowaniach. A dla zainteresowanych treścią, podaję tytuły rozdziałów, to prawdziwy bestseller, szczerze Polecam – niezwykła to lektura.

Pomarańczarka wypływa w Hamburgu

Palacz spotyka się z Praczką

Apollo zjawia się pod Leningradem

Jeszcze jedna Bitwa pod Grunwaldem

Niobe ukrywa się w węglu

Biblia wraca w skrzynce

Pożar ukradziony z pożaru

Chopin gra w NRD

Profesor ukręca głowę lwu

Naziści biorą niewinnego Młodzieńca

Piękna Madonna pozostaje w ukryciu

Znikający w zbożu nie całkiem znika

Krzyż Czartoryskich odnaleziony w austriackim śmietniku

Dama w żałobie zostaje przy bufecie

Królowa Polskiego Morza wykupiona z niewoli za pięć gęsi i trzy indyki

Jan III Sobieski powieszony przez Niemców w Pałacu Brühla

Najprawdziwszy portret Chopina zagubiony gdzieś po drodze

Pontyfikał wraca zakuty w kajdanki

Makata wykopana spod ziemi wygląda znów jak nowa

Madonna znika pod szklanką kawy, wypływa w Szwajcarii

Wniebowzięcie ukryte w marmurach Aszchabadu

Czytający młodzieniec ginie w warszawskim getcie, by pojawić się na Łotwie

Bądź pierwszym komentującym

Dodaj komentarz